09

507 36 9
                                    

- I want your love, love love love, I want youuur loove - śpiew Sky, jej subtelna barwa głosu z dodatkiem klasycznej chrypki wprowadzała wesoły, przyjemny nastrój w całym samochodzie. Ze znudzenia wyłożyła się na całą długość tylnej kanapy, znoszonymi trampkami uderzając o staroświecki dach pojazdu i śpiewając przebój Lady Gagi, który od minuty leciał w radiu. Umilała tym czas nie tylko sobie, bowiem muzyka i śpiew zawsze poprawiały jej humor i pozwalały zająć myśli, ale i kierowcy, który z chęcią słuchał jej głosu. Jedyną osobą, która miała serdecznie dość chórków z tylnego siedzenia, była właśnie Cameron - kobieta próbowała nawet pogłośnić radio, byleby tylko zniwelować zawodzenie swojej córki, ale tylko pogorszyła sytuacje - im głośniej dawała, tym głośniej Sky śpiewała.
Podróż zdaniem kobiety nie mijała ani dobrze, ani źle: z jednej strony cieszyła się, że ona i Jared mają tyle czasu na beztroskie rozmowy i swoje towarzystwo, ale nijak miało się to do rzeczywistości. Ilekroć Cameron wychodziła z inicjatywą i próbą zamienienia z mężczyzną dwóch zdań, ten wychodził jej na przekór i odrzucał jej chęci.
- Zabrałam jedną z twoich eleganckich koszul, tak na wszelki wypadek. Myślałam, że może wybierzemy się wieczorkiem na drinka czy kolacje...tylko we dwoje? - dodała, żeby nikt nie wpadł na głupi pomysł dołączenia jej córki do tego pięknego planu. Cameron skrycie wierzyła, że przy jednej z takich okazji Jared weźmie sprawy w swoje ręce i nareszcie przed nią uklęknie, a ona głośno wykrzyczy "tak".
- Nie mogę rozmawiać podczas jazdy, to mnie dekoncentruje - wyznał z uśmiechem, który miał zapewnić kobietę o jego prawdomówności i wyjaśnić, że gdyby nie kierował, chętnie by z nią porozmawiał. W pierwszej chwili Cameron posmutniała straszliwie, rozczarowana brakiem zainteresowania z jego strony, ale wystarczyło by przyjrzała się jego twarzy, całemu skupieniu wymalowanemu w błękitnych oczach, by smutek ustąpił miejsca zrozumieniu i radości z samego jego bytu. Faktycznie, wzrok Jareda był bardzo skupiony, ale kobieta nie dostrzegała, że te intensywne spojrzenia nie są kierowane wyłącznie autostradzie przed nimi, ale i magicznemu lusterku.
W niewielkim zwierciadle z prawdziwym zainteresowaniem przyglądał się wyczynom blondynki na tyłach, która leżąc na plecach wyginała się i prężyła, byleby utrzymać swoje stopy na dachu. Jej popisy uraczyły oczy mężczyzny ze zdwojoną siłą, kiedy siła grawitacji odchyliła materiał spódniczki Sky, ukazując czarne rajtuzy opinające jej smukłe uda i biodra. Dla tej dwójki przemierzane kilometry nie stanowiły problemu, do czasu, kiedy obydwoje mieli zajęcie sprawiające im radość.
- Kochanie, zatrzymaj samochód - zasugerowała Cameron, coraz bardziej znudzona i zirytowana całą sytuacją. Potrzebowała rozprostować nogi, bo im dłużej siedziała w bezruchu, tym gorzej miały się jej żylaki i napuchnięte stopy. Ponad to chętnie spędziłaby nawet kilka minut z ukochanym na świeżym powietrzu, najchętniej zostawiając Sky samą w samochodzie, pozamykaną i z odciętym dopływem powietrza.
- Czy to konieczne? Nie widzę potrzeby, szybciej będziemy na miejscu - odpowiedział, zdobywając się na kolejny wymuszony uśmiech, a nawet puszczenie oczka w jej stronę. Ten drobny gest zawsze działał na nią zdumiewająco, bowiem płonęła rumieńcem i wlepiała w niego te swoje wodniste oczy jak w obrazek. Po chwili jęknęła z niezadowoleniem, starając się wymyślić jakiś argument, który przekonałby jej misiaczka.
- Och tak, zatrzymajmy się - rzuciła Sky, włączając się do rozmowy i prostując na kanapie. Przesunęła się do przodu na tyle blisko, że jej słodki zapach dobiegł Jareda błyskawicznie. Podpierając się ramionami o obydwa fotele zerkała to na matkę, to na mężczyznę, oczekując odpowiedzi - oczywiście pozytywnej.
- No cóż, chyba możemy zrobić mały postój - oznajmił Jared, uśmiechając się wesoło i zjeżdżając na pobocze, gdzie mieściła się niewielka drewniana chata z ofertą toalet, jedzenia i napojów. Koła mercedesa trzęsły się przerażająco na żwirowym podjeździe, ale na całe szczęście nie trwało to długo i lada moment mężczyzna zgasił silnik.
Cameron była iście rozwścieczona - nie tyle nagłą zmianą zdania Jareda, co zachowaniem córki. Już od jakiegoś czasu zaobserwowała w niej tę przerażającą zmianę, której tak się obawiała. Potwór siedzący w jej mizernym ciałku dawał o sobie znać coraz częściej, a potrzeba spełniania jej życzeń na zawołanie kompletnie wyprowadzała kobietę z równowagi. Nie chcąc robić scen przy swoim mężczyźnie, zdobyła się na resztki spokoju i bez słowa wyszła z samochodu, nawet nie reagując, kiedy zaraz za nią wyskoczyła Sky, poprawiając rajtuzy i spódniczkę.
- Wyglądasz jak przybłęda, dziecko - mruknęła cicho, zanim Jared opuścił pojazd. Nie mogła patrzeć na jej rozczochranego warkocza, który uległ totalnemu zniszczeniu przez jej wygibasy i wiercenie na siedzeniach. W odpowiedzi blondynka przewróciła oczami, ignorując uszczypliwość matki i rozglądając się wokół. Jako, ze miejscowość była kompletnym pustkowiem, i tu nie było żywej duszy, poza pijakiem sączącym piwo na ławce i poza właścicielem.
Wnętrze chaty wykonane było wyłącznie z drewna, ale tym, co przykuło uwagę Cameron była oddzielna kasa z alkoholami i papierosami. Od razu pociągnęła ukochanego za rękę, wybierając sobie najmocniejszego drinka i paczkę czerwonych papierosów. Smutno jej było, że Jared nie mógł też się napić przez to, że prowadził, dlatego poprosiła sprzedawcę o dodatkowy kieliszek, który chciała wypić za niego.
Torebkę położyła na ladzie obok swoich drobnych zakupów, a następnie przeszła do drugiej kasy, gdzie Sky zamawiała dla siebie koktajl i frytki. W ostateczności Cameron zrezygnowała w jej imieniu z jedzenia, mówiąc, że szkoda pieniędzy na takie bzdury, a jej portfel i tak ucierpiał przez drinki i papierosy. Odprawiła blondynkę z truskawkowym koktajlem, a sama wróciła do lady, gdzie rozgościła się porządnie i odpaliła papierosa.
Zajęta swoimi używkami nawet nie zwróciła uwagi, kiedy z oczu zniknęła jej nie tylko córka, ale i Jared. Niezbyt przejęta, nie odrywała rąk od trunku i nikotyny, sądząc, że pewnie poszedł otworzyć dziecku samochód. Po części było to prawdą - niebieskooki wyszedł na zewnątrz chcąc zorientować się czy Sky próbuje dostać się do zamkniętego pojazdu, na przykład wybijając szybę, ale nic takiego nie miało miejsca. Nastolatka stała oparta o drzwi kierowcy, sącząc napój i rozglądając się wokół. Z perspektywy Jareda wyglądało to tak, jakby stojąc tam po prostu na niego czekała - nie tracąc ani chwili ruszył ku niej, wyłaniając się przed nią niczym z podziemi.
- Chciałam wejść do środka, ale drzwi są zamknięte - wyznała nim zdążył zadać pytanie, a później bez ceregieli wyrzuciła koktajl gdzieś w dal. Gdyby stała tu jej matka, w tamtym momencie rozniosłaby dziewczynkę w drobny mak, ale że zamiast niej był Jared, żadne z nich nie zwróciło na to uwagi.
Nie śpiesząc się, mężczyzna otworzył drzwi kluczykiem, przez co obydwie pary wejść automatycznie stały już otworem. Sky przyglądała się jego twarzy jeszcze przez dobre kilka sekund, bawiąc się kosmykiem włosów i raz po raz oblizując usta, jakby smak koktajlu ciągle na nich pozostawał. Nie chcąc wyjść na zdezorientowanego, Jared posłał jej łagodny uśmiech, po czym usiadł na fotelu kierowcy i zerknął przez drugie okno, czy ten babsztyl skończył już karmić raka i zalewać się wódką.
- Mogę?
Wyrwany z chwilowych zamyśleń zerknął na blondynkę, która nadal stała przy drzwiach, wskazując na kierownicę i racząc go pytającym spojrzeniem. Nie miał najmniejszych szans żeby zdążyć odpowiedzieć na czas, bowiem w chwili kiedy otworzył usta, żeby oczywiście zaprzeczyć, Sky wcisnęła się do środka, usadawiając się na kolanach szatyna. Jej nagła i niespodziewana bliskość wprowadziła Jareda w chwilowe odebranie mowy, ale nie miał zamiaru marnować takich okoliczności głupim zdziwieniem.
- Zawsze chciałam prowadzić - wymruczała, opierając dłonie o uda mężczyzny i lekko odwracając się do niego przodem. Jej włosy unosiły się wszędzie, w połowie wyzwolone z warkocza, tu i tam przesłaniając jej twarz i ramiona. Bez zbędnych słów Jared odgarnął te z nich, które utrudniały mu podziwianie tej niemożliwie pięknej urody. Jak zwykle jej usta były subtelnie rozchylone, a oczy mieniły się blaskiem i świeżością.
      Wtedy zaczął dokładnie analizować wszystkie skargi i obawy, o których zapewniała go matka blondynki. Jej rzekomy demon, który z niewiadomych powodów począł na nowo odbierać Cameron tę małomówną, zamkniętą w sobie dziewczynkę, a zamiast niej kobieta znów musiała znosić tę podstępną, manipulującą, niemożliwie rozpuszczoną małolatę. Faktycznie dostrzegł w niej tego chochlika, tę nutkę prowokatorki. Te drobne szczegóły, które przeczuwał od początku, a teraz był ich pewien. Pewien był jeszcze jednej rzeczy: ich pobyt w górach nie będzie zwykłą wycieczką.

LolitaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz