Six

354 12 4
                                    

    -Nie ma opcji - mówi zdenerwowana Kyle - dawno nie wychodziłyśmy

Powoli tracę cierpliwość, ile razy może powtarzać to samo? 

-Tak, wiem że dawno nie wychodziłyśmy, nadrobimy za tydzień.Obiecuję.

-Nieważne ... ja idę, ty zrób jak chcesz.

-Jasne - mruczę. 


Podchodzę do szafki i wyciągam z niej książki na historię i matematykę.Dwie godziny jednego przedmiotu i drugiego.Wtorki są najlepsze.Czujecie ten sarkazm? 

Idę w stronę sali 105, to tam czekają mnie najgorsze godziny w życiu,podczas których odliczasz każdą minutę, każdą sekundę.Wyobraźcie sobie,że teraz nie będzie ich 45 , ale aż 90.


Matematyka upływa mi dość szybko co bardzo mnie cieszy.Okazało się, że na dzisiaj pani Vann przygotowała nam poprawę sprawdzianu.To chyba najlepsze co mogło mnie spotkać.Wszystkie zadania możemy robić w grupach.Całą robotę odwala za mnie Marshall.Nie jest mi głupio z tego powodu.Jeśli jest okazja z czegoś skorzystać - skorzystaj!


Po wyjściu z sali idę na boisko szkolne, to jedno z niewielu miejsc w którym mogę się skupić.Na przerwach przebywa tam z reguły mało osób.Czeka mnie historia a nie jestem pewna czy poradzę sobie jeśli weźmie mnie do odpowiedzi.Siadam wygodnie na krzesełku i otwieram podręcznik.

Po dziesięciu minutach, dosiada się do mnie spore towarzystwo - Matt,Dann,Tay,Paul i Brend.


-Jak tam leci słoneczko? - zaczyna niski blondyn - Tay 

-Nie przypominam sobie,żebym pozwoliła Ci tak do siebie mówić - odpowiadam.

To wierne grono przyjaciół Josh'a.Bywali denerwujący,ale znosiłam ich,raczej nie miałam innego wyjścia.

-Spokojnie - mówi Matt - jak Ci leci bez Josha i jego cudownych palców? - cała grupka wybucha głośnym śmiechem, poza mną.

-Próbujesz być zabawny? - pytam, nadal udając spokój.

-Pomyśleliśmy że któryś z nas ... może mógłby ... zastąpić go.Wiesz do czasu kiedy kogoś nie spotkasz -droczy się Tay a ja czuję że robię się czerwona.

 -Spierdalaj - pakuję podręcznik do torby i szybkim krokiem idę w kierunku szkoły.


To tylko głupia sytuacja, głupie żarty.Mimo to i tak potrafiła mnie wytrącić z równowagi.Jestem tak zamyślona,że nie zauważam nawet jak na kogoś wpadam.Czuję truskawkowe perfumy i od razu po tym - ulgę.To Kyle.


-Co jest mała? - pyta 

-Nic, w sumie spieszę się na historię - nie będę jej opowiadała o tej sytuacji, to nic takiego.Ja jak zawsze wszystko wyolbrzymiam.

-Widzimy się dopiero jutro, zwolnili mnie z trzech ostatnich lekcji. 

-Co? Czemu? 

-Przez ten cały bal charytatywny.Połowa mojej klasy zadeklarowała się do pomocy.Reszcie dali wolne.Jak ja kocham tą szkołę. 

   Mruczę coś w odpowiedzi co powinno zabrzmieć jak  "fajnie"   albo "fatalnie" . 

Patrzę na godzinę w telefonie i oficjalnie stwierdzam, że jestem spóźniona na historię.Lekcja zaczęła się już jakieś 10 minut temu.

Wpadam do klasy, kierując na siebie wszystkie spojrzenia.Jak na złość przez przypadek weszłam do niewłaściwej.Trafiam do sportowej, dokładnie tam gdzie chodzi Josh.Nasze spojrzenia się krzyżują a ja szybko odwracam wzrok.Czuję się fatalnie. Przepraszam - zwracam się do nauczyciela i szybko wychodzę.


Następne godziny mijają mi spokojnie, o dziwo pan przystojny (nauczyciel historii) nie zrobił mi żadnych problemów przez spóźnienie.Może mnie lubi? Uśmiecham się w duchu.


Przed szkołą dzwonię po mamę, nie mam ochoty wracać na piechotę a już na pewno tłuc się autobusami.


Po wejściu do domu, idę na górę.Najchętniej poszłabym spać.Na jutro nie mam nic do zrobienia, więc może to nie jest taki zły pomysł.Przypominam sobie jednak o sprawdzianie z biologii.Będzie dopiero w poniedziałek, ale skoro mam chwilę wolnego, może zacznę chociaż rozpisywać sobie zakres materiałów? 


Tak też robię.Zapisanie wszystkiego zajmuje mi około 3 godzin, po skończeniu postanawiam wziąć kąpiel, gorącą kąpiel. <30 minut później> Wycieram się się ręcznikiem,przebieram w spodenki i ulubioną koszulkę do spania.Uświadamiam sobie, że cały dzień nic nie jadłam - ignoruję to,nawet nie chce mi się schodzić do kuchni.


Kiedy przykrywam się ciepłą kołderką i do tego kocykiem czuję, że właśnie o tym marzyłam przez cały dzień.


Próbuję zasnąć ale bezustannie przekręcam się z boku na bok.Mam wrażenie, że odkąd się położyłam minęło kilka godzin.Patrzę na zegarek - 1:38. Witajcie bezsenne noce.

Ku mojej uldze około godziny 3 robię się senna i powieki same mi się zamykają.Niestety, nawet we śnie nie odpoczywam.Widzę dawne czasy i co jakiś czas budzę się zlana potem.



(W załączniku zdjęcie Kyle)


Fuck thatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz