Thirty

268 20 3
                                    

       Do mojego snu wdzierają się szepty, szepty przeradzają się w ciche słowa,ciche słowa przeradzają się w krzyk, który o godzinie 7:28 zrywa zaspany organizm do ruchu.

-Co...jest? - zwracam się Tyler'a stojącego tuż obok, jednocześnie uchylając zbyt ociężałe powieki.

-Zaspałaś.

Zaspałam?
Tak.

Kurwa, zdecydowanie zaspałam.

-Matkomatkomatko - szeptam, wyrzucając przypadkowe ubrania z szafy.

-Zrobię ci drugie śniadanie do szkoły - proponuje rozbawiony chłopak.

-Jesteś moim bogiem, dzięki - posyłam mu buziaka w powietrzu i niemal wpadam na drzwi, chcąc dostać się do łazienki.

***

-Kończę dzisiaj zajęcia trochę wcześniej, więc spotkamy się po prostu w domu - proponuje Ty, a ja przez brak czasu, oraz innych pomysł przytakuję.

Moje życie nie byłoby moim życiem, gdybym nie zdążyła na autobus i w ten właśnie sposób, biegła z wielkim dylematem, jakim jest odpuszczenie sobie matematyki.Wygrały niedotlenione płuca, więc tuż przed dzwonkiem na przerwę zjawiam się w progach szkoły, boleśnie uświadamiając sobie jedną rzecz.

Zapomniałam telefonu.

-Nie - mój samotny jęk zagłuszył głośny dźwięk, sprawiający że na korytarz wylała się masa uczniów.

Nienawidzę nie mieć przy sobie tego cholernego urządzenia.

-Przyjaciół zgubiłaś? - z własnych rozmyślań wyrywa mnie mało znany głos.

-Tara? - unoszę w zdziwieniu brwi.Z pośród wszystkich osób w tej szkole, to jedyna dziewczyna z którą nigdy nie potrafiłam normalnie rozmawiać.

Doszła do tej szkoły rok temu, uważając się za najlepszą.Nie trawię jej zachowania wobec innych, nie trawię całej tej pustej, wymalowanej tapeciary patrzącej na mnie spod wydurzonych, ohydnie pogrubionych rzęs.

-Święty Mikołaj - uśmiecha się sztucznie, a mnie łapią mdłości gdy parszywa wyobraźnia podsuwa obraz tego,co mogła robić tymi ustami jeszcze przed chwilą.

-Żart ci się wyostrzył? - pytam sarkastycznie z zamiarem odejścia.

Kościsty ucisk w nadgarstku mi na to nie pozwala.Wyrywam dłoń, krzyżuję ręce na piersiach i czekam.

-Nie udawaj takiej niewinnej - prycha prosto w moją twarz - radzę Ci sobie odpuścić Luke'a.

Kilka sekund mija, zanim jej słowa trafiają wprost do mojej podświadomości.Odpuścić Luke'a? Co ją to w ogóle obchodzi?

Nie sądziłam, że ta parszywa suka wie o jego istnieniu.

No tak.

Kto w tym mieście nie zna Luke'a?

-Słucham? - pytam, nie dlatego że nie słyszałam.Pytam, by upewnić się że właśnie to miała na myśli.

-To co słyszałaś kochanie.Nie jest chłopakiem dla Ciebie - przez chwilę milczy, jakby właśnie zastanawiała się nad powiedzeniem rzeczy, którą dotkliwie odczuję -odkąd się koło niego kręcisz zaniedbuje moje potrzeby.

Kilka sekund mija, zanim jej słowa trafiają wprost do mojego serca.
Robi mi się niedobrze, a całe pomieszczenie zdaje się pomniejszać.

-To by było na tyle - syczy.

Gdzie podziały się wszystkie słowa? Stoję na środku korytarza ignorując spojrzenia, ignorując ogół.Nie potrafię nawet odpyskować.Nie potrafię powiedzieć jej prosto w twarz, że nie kręcę się koło Luke'a.Ja z nim jestem.Co - jak sądzę - nie jest jednoznaczne.

Fuck thatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz