Sixteen

254 18 0
                                    

      Budzę się na krótką chwilę przed lądowaniem.Jeszcze chwila i będę dotykała ziemi.Jeszcze chwila i utonę w mocnych uściskach dziadków.


Tak też się dzieje. 


-Boże, jak Ty wyrosłaś - przypatruje mi się z wyraźnym wzruszeniem Stela, tak ma na imię moja babci, mój dziadek George zwykle nie obnosi się ze swoimi uczuciami, więc po wymienieniu przyjaznych spojrzeń, zaproponował, że zaniesie moje bagaże do samochodu.


-Wydaje ci się babciu - uśmiecham się szeroko.

 

Droga z lotniska do domu nie jest aż tak długa.Po godzinie jesteśmy już na miejscu.Moi dziadkowie mieszkają w spokojniej dzielnicy.Mają dość duży dom jednorodzinny.Jak na mój gust, nie potrzebują aż tyle miejsca dla siebie.


-Zostaw sobie rozpakowywanie na jutro, jesteś przemęczona, wyśpij się - całuje mnie dziadek w czoło,a ja jestem tym gestem szczerze zaskoczona.Przytakuję i lekko się uśmiecham.Ma rację.Jestem na prawdę wykończona.Udaję się więc do mojego pokoju.Dwa lata temu urządziłam go sobie po swojemu, od tego czasu stoi nienaruszony i czeka na mój przyjazd.Wielkie beżowe łóżko,ciemna brązowa komoda i inne drobiazgi.Na przeciwko sypialni znajduje się łazienka.Można powiedzieć, że prawie całe to piętro jest przeznaczone dla mnie - dziadkowie sypiają na parterze.


Przebieram się szybko.Jeszcze szybciej zasypiam.



Do mojego snu wdzierają się przyjemne zapachy.Otwieram lekko oczy - 12:57.

Trochę sobie pospałam.Ale co się dziwić? 16 godzin lotu robi swoje.

Zakładam dresowe czarne spodenki i biały top crop.


Schodzę po schodach, a z każdym zbliżającym się krokiem do kuchni - zapachy przybierają na sile.


-Widzę że nie próżnujesz - zastaję babcię w fartuszku z rękami brudnymi od mąki.

-Musisz przytyć chudzinko - odpowiada.

-Nie będę się buntować wobec naleśników - biorę dwa polane sosem truskawkowym i czekoladowym.

-Spotykasz się dzisiaj z Tyler'em? 

-Taki mam zamiar, umówiliśmy się w parku o 16:00.


Kończę śniadanie i nie do końca wiem co ze sobą zrobić.Dobrą opcją wydaje mi się prysznic, na który wczorajszego wieczoru zdecydowanie nie miałam siły.Po skończonej czynności wychodzę na dwór i kładę się na jednym z leżaków, zdążyłam już zatęsknić za Kyle, która wysłała mi mnóstwo zdjęć ze szkoły.Piszemy przez jakiś czas, ekscytujemy się wspólnie na myśl o tym, że za dwie godziny zobaczę przyjaciela.Nie widzieć kogoś przez dwa miesiąca...potraficie to sobie wyobrazić? 

Tyler nie ma dziewczyny, co za każdym razem mnie dziwi.Jest świetnym chłopakiem, nie wiem ile razy to jeszcze powtórzę.Zawsze wyczuwa kiedy coś jest nie tak.Nigdy nie sprawia, że łzy przestają płynąć.Zmienia się jednak ich powód - z bólu na szczęście.

Moja babcia uwielbia tego chłopaka tak samo, jak jej jedyna najlepsza na świecie wnuczka.

Rozmyślam tak jeszcze przez godzinę wsłuchując się w miarową muzykę.W końcu postanawiam zacząć się szykować.W sumie, nie zamierzam się przebierać ani specjalnie stroić.To zupełnie nie w naszym stylu.Myję jeszcze raz zęby,podkreślam delikatnie długie rzęsy, chowam telefon do kieszeni i jestem gotowa.


-O której wrócisz? - pyta babcia.

Zastanawiam się przez chwilę.

-Sama nie wiem, kiedy się wygadamy - całuję ją w policzek i wychodzę.


Droga do parku nie jest szczególnie długa, spokojnym tempem zajmuje dwadzieścia minut.Docieram na miejsce i zaczynam się maniakalnie rozglądać.Ludzie pewnie uznają mnie za wariatkę, ale nie poradzę nic na to, że nigdzie nie dostrzegam przyjaciela.Wyciągam wiadomość i piszę do Ty'a.


"Czekam już.Jeśli jeszcze nie wyszedłeś z domu, to lepiej spinaj cztery litery" 


Siadam na naszym ulubionym miejscu, czyli pomiędzy dwoma drzewami.Tworzy się tam coś na kształt ławeczki.Odkryliśmy to miejsce kilka lat temu, w czasie moich pierwszych wakacji spędzonych w Sydney.Z rozmyślań wyrywa mnie uroczy męski głos : 


-Stęskniłem się.


Patrzę na Tylera i od razu rzucam mu się w ramiona, zaskoczyłam tym gestem chłopaka, traci równowagę, którą jednak szybko odzyskuje i odwzajemnia mój uścisk z taką samą siłą.

Mam wrażenie, że pierwszy raz od dwóch dni, czuję się całkowicie spokojna.


-Też się stęskniłam - wyszeptuję.


W końcu siadamy, wyjmuje dwie paczki naszych ulubionych żelek i całkowicie zatracamy się w rozmowie.Przyglądam się chłopakowi, który kończy swoją opowieść o najlepszej imprezie klasowej i o tym, jak przypadkowo zwyzywał dziewczynę, która mu się podobała.W zasadzie nie zmienił się szczególnie, te same brązowe włosy, urocze loczki,niebieskie oczy i młodzieńczy uśmiech.Zawsze najbardziej podobała mi się w nim ta beztroska.Nie jest w moim typie, Josh, mój pierwszy chłopak całkowicie się od niego różnił pod względem charakteru.Wydawał mi się na swój sposób dojrzalszy.Myliłam się.Cholernie się myliłam.To dziecko, podobnie jak Tyler.Z tym, że mój najlepszy przyjaciel, właśnie tym przyciąga do siebie dziewczyny.Jest dziecinny w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

-A co u Ciebie? Pozbierałaś się już po Joshu? - pyta z wyczuwalną troską w głosie.

-Tak, już całkowicie o nim zapomniałam - uśmiecham się - no prawie.

-Zawsze powtarzałem, że to nie ten właściwy.

-Zapewne będziesz to powtarzał przy każdym.

Wybuchamy śmiechem.


Wymieniamy się najlepszy wspomnieniami.Omijam historię z Luke'iem.Skoro mam o nim nie myśleć, to właśnie od tego powinnam zacząć.Siedzimy tak dobrych kilka godzin, nie zauważyłam nawet kiedy zrobiło się ciemno.Umawiamy się na następny dzień i rozchodzimy w swoje strony.Oczywiście chłopak proponował, że mnie odprowadzi, stwierdziłam jednak, że nie ma sensu się fatygować.Oddycham rześkim powietrzem i myślę, o tym, że takich dni powinno być w moim życiu zdecydowanie więcej.


Kiedy wchodzę do domu jest 22:07, życzę dziadkom dobrej nocy i sama postanawiam się położyć.

Leżę na łóżku i planuję jak spędzić jutrzejszy dzień z Tylerem.Chciałabym odwiedzić panią Johnson, staruszka mnie uwielbia, z wzajemnością zresztą.To prababcia Tylera.Mam dziwne wrażenie, że są już wakacje.A przecież do tego czasu pozostały jeszcze trzy miesiące.


W końcu zasypiam.



Śni mi się, że wskakuję do wody.To dziwne, bo nie bałam się skacząc do niej.Czuję przeszywające zimno i narastającą panikę.Nie umiem pływać.Jak mogłam zapomnieć o tak istotnej rzeczy? 

Kiedy już wydaje mi się, że powinnam zamknąć oczy i odpłynąć w bezkresne morze - duże dłonie łapią mnie mocno w talii.Zanoszą na brzeg.W oczy rzuca mi się tylko tatuaż na przedramieniu - rzymskie cyfry.






Fuck thatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz