ROZDZIAŁ 10

154 11 2
                                    


-Co Cię naprawdę sprowadza, piękna ? -Zaniedbujesz mnie, Justin. Na twarzy Seleny pojawiło się wielkie rozczarowanie, a coś w sercu chłopaka zakuło go. -Przepraszam, Sel. - odparł bezradny, gładząc ją po opalonych udach nie schowanych pod rozkloszowaną sukienką o kolorze kawy z mlekiem. Tuż po powrocie i zaskoczeniu Justin zabrał brunetkę do swojego pokoju, gdzie usiedli na łóżku. On z wyciągniętymi nogami, oparty o zagłówek, a ona na jego udach, odrobinę zbyt blisko TEJ strefy. -To nie wystarcza. - odparowała ze złością, leciutko uderzając go pięścią w bark. Justina rozbawił ten gest, gdyż dziewczyna wyglądała naprawdę słodko, ale nie dał tego po sobie poznać. -Ciągle wychodzisz gdzieś z chłopakami, teraz twoja siostrunia, którą musisz niańczyć ... To jest nie do zniesienia. Jesteśmy w związku, Bieber. Gomez cała się spięła na wspomnienie wydarzeń z kilku minut. Nie podejrzewała, że adoptowana przez rodziców Justina, dziewczyna będzie ... Ładna. Każdą kobietę, kręcącą się obok jej mężczyzny traktowała jako rywalkę nawet jeśli nie miała do tego większych podstaw. Ale Jessica wyglądała, jak kwitnąca lilia - niewinnie i pociągająco nawet w za dużych swetrach. -Ale to Ty jesteś najważniejsza, skarbie. Justin położył rękę na jej karku i przyciągnął do siebie, namiętnie całując, jakby ten pocałunek miał potwierdzenie prawdziwość jego słów. -Nie wydaje mi się. Odpowiedziała, odsuwając się od jego ust, kiedy zabrakło im tchu. Postanowiła, że wzbudzenie winy w Justinie będzie dobrym rozwiązaniem. Doskonale zapamięta co zrobił źle i więcej się to nie powtórzy. Bynajmniej do tej pory to tak działało. -Sel ... –szepnął.- Po prostu... Mam małe zawirowanie w życiu. -Dlaczego mi o nim nie opowiesz ? - spytała, bardziej ożywiona. Justin nigdy nie był skłonny do zwierzeń i choć kochał Selenę nad życie, nie chciał opowiadać jej o swoich rodzinnych problemach, a tym bardziej o dziwnych uczuciach i gestach, które zdarzają się w towarzystwie Jess. Jak na zawołanie poczuł ciarki rozchodzące się po dłoni, której dotknęła wtedy w samochodzie. Coś jakby żywe płomienie spalające jego skórę i było to niebezpiecznie przyjemne uczucie. -Poradzę sobie, kochanie. Uśmiechnął się sztucznie i pocałował dziewczynę w czoło. Musiał skupić się na czymś innym niż Jessica ... -Dobrze. - przytaknęła Gomez, wspaniale maskując swój zawód. Przytuliła się do ciała Justina i objęła go w pasie. Młody Bieber odetchnął z ulgą, kiedy w końcu zostawili te trudne tematy. Przez parę następnych chwil cieszyli się bliskością swoich ciał i bijącym od nich ciepłem. Justin czuł się wyśmienicie. W takich właśnie momentach miał wrażenie, że trzyma w ramionach cały swój świat, wszystko co posiadał najcenniejszego. W tym czasie Selena intensywnie myślała nad tym, co ukrywa Justin. Miała tylko nadzieję, że nie ma to związku z Jess i jego przyjaciółmi, których nie darzyła zbytnią sympatią. Dlaczego ? Bo dla nich nie była gwiazdą. Pierwszoklasistki jej liceum oddałyby wszystko, żeby zamienić z nią kilka słów, jak paczka Justina.-Przystojniaku, w sobotę jest imprezka. - oznajmiła z nieukrywaną radością. Dwa dni temu Paul Andreson zaprosił prawie całą szkołę na swoją szaloną 18-nastkę. O to czy goście nie zawiodą, nie musiał się martwić. Jego villa była trzecią pod względem wielkości w mieście. Oczywiście pierwsze miejsce zajmował dom państwa Gomez. Sam Paul nie był szkodliwy, nie wywyższał się ani gwiazdorzył. -Więc idziemy tam razem. Nagle do głowy Seleny wpadł pewien pomysł. -Weźmy ze sobą Jessicę. -zaproponowała z optymizmem. Justin zbladł, a jego serce zabiło mocniej. -Ona ...Nie dokończył, ponieważ Sel położyła palec na jego ustach. Dopiero terazprzypomniała sobie, gdy Amelia wygłosiła mowę o tym, że warto trzymać wrogówbliżej siebie niż dalej. Może i wydawało to się dla niej absurdalne, że Justinmógłby bardziej „polubić" Jess, to wolała zachować ostrożność. Nawet największeciacho przyznałoby, że jej oczy są okropnie hipnotyzujące, skóra gładka jak aksamit,a figura godna najsławniejszej modelki. -To jej pomoże, Juss. Pozna ludzi, może z kimś się zaprzyjaźni. Nie będziesz musiał jej niańczyć. - przekonywała zadowolona z siebie. -Nie wytrzyma tam nawet 5 minut. - protestował wzburzony. Otóż uważał, że typowe imprezy to nie jest środowisko dla tak niewinnej dziewczyny, jak Jess. Jest za dobrym człowiekiem, żeby zniszczyło ją przebywanie z takim towarzystwem. Jednak nim zdążył zaprotestować, Selena niczym tygrysica, przygotowująca się do ataku, zeskoczyła z jego ud i na bosaka pobiegała do drzwi. -Selena, kurwa ! - krzyknął ze wściekłością przeczesując włosy. Brunetka odwróciła się tylko na chwilę, posłała mu słodki uśmiech i beztrosko szła dalej. Justin zszedł z łożka, chcąc podążać jej śladem i zatrzymać. W drzwiach omal nie zderzył się z zaskoczoną Aną, która przyszła na górę słysząc siarczyste przekleństwo. -Justin, daj dziewczynom porozmawiać. -One nie mogą ... -Oj tam. - chwyciła go za ramię. -Pomożesz mi zaparzyć herbatę.*** Mimo że minuty przepływały zdecydowanie szybciej niż rwąca rzeka Jess nadal trwała w szoku. To wszystko działo się tak szybko ... Powrót do domu, spotkanie Seleny i zaskoczony Justin, który niemalże od razu ciągnie ją do swojego pokoju. Z całej siły powstrzymywała napływające myśli co może się tam teraz dziać. Powtarzała sobie, że to nie jej sprawa, ale to ona dziś wspierała swojego brata, to on zrobił awanturę chłopakowi na rowerze, to jej rękę trzymał przez całą drogę do domu. Kiedy tak odszedł bez przedstawienia jej Seleny ( co nie było potrzebne, bo usłyszała o niej już po godzinie po przekroczeniu progu szkoły ) poczuła się nieco oszukana. Wrócili do początku ... -Co robiliście dziś, Jessi ? - spytała troskliwie Ana. Jessica otrząsnęła się z zamyślenia na to niespodziewane i wcześniej nieużywane zdrobnienie swojego imienia. -S-Słucham ? Bolało ją serca. Czuła się okropnie oszukana przez własnego brata, który tak szybko zmienia swoje nastroje. Był jak tykająca bomba - w każdej chwili może wybuchnąć i zniszczyć wszytko dookoła. I zrobił to właśnie dziś. Dogłębnie pogrzebał zaufanie Jess, która wierzyła, że między nimi może być lepiej. Teraz czuła się jak kompletna idiotka. -Jak minął Wam dzień ? Justin był miły ? - powtórzyła najwyraźniej nie przejmując się krótką nieobecnością Jess. Uśmiechnęła się za to szeroko, postawiła kubek z kawą na stole i usiadła naprzeciw dziewczyny. -Było fajnie. - westchnęła Jess, nie patrząc na matkę. Bała się, że przez jedno spojrzenie Ana domyśli się wszystkiego. -Mówisz to bez entuzjazmu. - zauważyła kobieta, upijając łyk parującego napoju. „Jak mam być zadowolona, kiedy Justin znów mnie olał ? " - zastanawiała się bezgłośnie, gdyż wypowiedzenie tych słów było by nie odpowiednie i przysporzyło kłopotów bratu. -Jestem zmęczona. Chyba pójdę się położyć. - zbyła Anę. Jess nie była dumna z tego, że ją okłamała, ale nie miała ochoty rozmawiać o pierdołach. Zachowanie Justina zraniło ją, a jedyną rzeczą, której pragnęła to zaszycie się w swoim pokoju. Wstała z krzesła i szybkim krokiem pokonała schody, czując na sobie baczny wzrok Any.*** Selena szybko poradziła sobie z irytującym ją chłopakiem i w przeciągu pięciu minut stała pod drzwiami sypialni Jessicii. Zapukała kilkakrotnie, a po usłyszeniu cichego zaproszenia, weszła do środka. - Jestem Selena. - Brunetka zaświergotała od razu. - Pewnie dużo o mnie słyszałaś, w końcu jestem dziewczyną twojego nowego brata. Czyż to nie cudowne? Jesteśmy taką uroczą parą, prawda? - Zachichotała, poprawiając włosy zgrabnymi palcami. - Chciałabym żebyśmy się zaprzyjaźniły, dlatego może poszłabyś ze mną i moim misiem na imprezę do Paula? Będzie naprawdę fajnie, zobaczysz. Poderwiesz jakiegoś fajnego kujonka czy kogo tam zechcesz, po prostu chodź z nami okay?- Jessica miała już dosyć paplaniny pustej, według niej dziewczyny, dlatego była naprawdę wdzięczna gdy Sel po prostu się zamknęła. - Nie jestem pewna, nie mam ochoty na jakiekolwiek imprezy.- Powiedziała nieśmiało, spoglądając ukradkiem na urodziwą nastolatkę. Nagle, do pokoju wtargnął młody Bieber, na którego twarzy widać było zirytowanie i złość.. - Nie idziesz tam, rozumiesz? - Warknął patrząc na najmłodsza z obecnych w sypialni. Jessica zaczęła brać głębokie oddechy, bo kim on do cholery był żeby jej rozkazywać? Żeby traktować ją w taki sposób... była zła, zawiedziona i chciała się jakoś odegrać, jakoś zemścić. - Wiesz co, Selena? Zastanowię się nad pójściem. Nawet bardzo prawdopodobny jest fakt że będę Wam towarzyszyła. Gdyby wzrok Justina mógł zabijać, Jessica prawdopodobnie byłaby już martwa. Młodemu Bieberowi zdecydowanie nie podobało się zachowanie Jess, ale wiedział również, że nie powstrzyma siostry przed pójściem tam. -Tak się cieszę ! - Selena uśmiechnęła się najszerzej, jak tylko potrafiła, ukazując wybielone zęby i podskoczyła kilka razy z podekscytowania. -Ja także. - mruknęła już o wiele ciszej Jess. Groźny wzrok Justina onieśmielał ją i sprawiał, że po kręgosłupie przebiegały jej ciarki. Wiedziała, że nie może się poddać, nie może ulec czekoladowej barwie jego oczu. Za bardzo ją zranił dzisiejszego popołudnia. -Zobaczysz, będziemy się świetnie bawić. - Selena nadal trajkotała z nieszczerością. Doskonale zdawała sobie sprawę, że Jess nie pasuje do towarzystwa jej pokroju i kilku niegrzecznych chłopców, jak Justin i jego paczka. Podejrzewała również, że dziewczyna wyjdzie stamtąd rozpłakana, ale za żadną cenę nie chciała jej zniechęcać. Za to ponownie się uśmiechnęła i stanęła na palcach, aby pocałować w policzek rozzłoszczonego Justina, który przyglądał się z rozczarowaniem i niesmakiem na całą tę szopkę. Najchętniej w tamtej chwili rozwaliłby coś, aby tylko pozbyć się złości. Jess patrzyła na parę zakochanych i poczuła w ukłucie w klatce piersiowej. Byli doskonali w każdym calu i pasowali do siebie. Tego Jess najbardziej nie mogła znieść. Nigdy nie była zakochana. Nigdy nawet nikogo nie całowała... -Chodźmy już. Głos Justina był napięty, ale nie stracił seksownej chrypki. Stanowczo złapał Selenę za rękę i odwrócił się w stronę wyjścia. - Miłego dnia, kochanie! - Selena krzyknęła jeszcze, przed opuszczeniem pokoju. Justin był wręcz wściekły na swoją dziewczynę, bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego co planowała. - Sel, dlaczego to zrobiłaś? - Warknął, nie puszczając jej dłoni. - Jeśli na imprezie tej ofierze coś się stanie, moi rodzice mnie udupią! - Nawet nie dbał o ton swojego głosu, przez co Jessica prawdopodobnie słyszała, jak chłopak ją nazwał. Nie obchodziło go to, był zły. - Nie przesadzaj, jesteś dużym chłopcem. - Brunetka zachichotała, nie widząc w owej sytuacji niczego nieodpowiedniego. - A jej nic się nie stanie. - Cmoknęła, uznając temat za zakończony. Odwróciła się na pięcie i zaciągnęła Jussa do jego sypialni, aby jakoś go udobruchać. Miała świadomość tego, co potrafiły czynić jej usta i jak bardzo młody Bieber to kochał.*** Jessica czuła się dziwnie. Była zła, ale w sumie nie miała pojęcia dlaczego. Oczywiście, Justin ją zranił, ale raczej nie to ją bolało najbardziej. Chyba...chyba była zazdrosna o Justina i o to, że ona nigdy nie będzie miała kogoś takiego, jak on w swoim życiu uczuciowym. Chociaż była na niego strasznie zła to i tak nie przestała myśleć o nim w ten sposób. Nie mogąc zebrać myśli w swoim pokoju, dziewczyna postanowiła wyjść na świeże powietrze. Było już dosyć późno, więc na dworze zaczęło się ściemniać. Dziewczyna jednak o to nie dbała. Założyła na siebie grubą bluzę z kapturem i ruszyła na dół, aby poprosić Anę o pozwolenie. - Gdzie się wybierasz? - Matka zastępcza zapytała widząc, że dziewczyna zakładała buty. - Na spacer. - Odrzekła krótko, czekając na reakcję kobiety. - Pochodzę tutaj obok domu i wrócę niedługo. - No dobrze, tylko uważaj na siebie. - I wyszła, nie mając pojęcia dokąd się udać. Pomyślała, aby udać się do centrum miasta i posiedzieć w cichej kawiarni, więc tak też uczyniła. Najpierw musiała jednak złapać autobus, bo droga na pieszo byłaby zbyt męcząca. Młoda dziewczyna dotarła do miasta w niespełna dziesięć minut, ponieważ komunikacja miejska jest tutaj na najwyższym poziomie, za co osobiście dziękowała Bogu. Po chwili rozglądania się na różne strony, zdecydowała się na pójście do uroczej, kociej kawiarni na przeciwko sklepu z obuwiem. Miała przy sobie trochę pieniędzy, ponieważ Jeremy zawsze dawał jej sporą kwotę kieszonkowego. - Co podać? - Usłyszała głos młodej dziewczyny, która stała za kasą. - Poproszę herbatę cynamonową i kawałek tortu czekoladowego. - Odparła uprzejmie, po czym rozejrzała się za pustym stolikiem. Ku jej zdziwieniu, zauważyła kilka osób ze szkoły, a w tym jednego bliźniaka, przyjaciela Justina. Skrępowała ją sama obecność chłopaka, lecz postanowiła nie przejmować się jego osobą. Przyszła tutaj, aby pomyśleć a nie zawracać sobie głowę kolesiami jej przyszywanego brata. Po chwili, dziewczyna dostała swoje zamówienie i usiadła przy jednym ze stolików, stojących przy oknie. Może było to dosyć naiwne, ale co jakiś czas spoglądała na jednego z braci Brooks, jakby obawiała się, że niedługo pojawi się przy nim Justin. Nie chciała go widzieć, w zasadzie nie chciała widzieć nikogo z jego rodziny. Zaczęła żałować, że w ogóle pojawiła się w tym domu, który wcale nie był aż tak idealny. Nieodkryte tajemnice, sekrety doprowadzały ją do zawrotów głowy. Sama chciała dowiedzieć się o co ostatnim razem chodziło młodemu Bieberowi i jego ojcu. Wszystko było dla niej takie obce, takie dzikie. - Dlaczego siedzisz tutaj sama? - Dziewczyna podskoczyła pod wpływem głosu, który nagle rozległ się obok jej ucha. Gwałtownie odwróciła głowę i dostrzegła uśmiechniętą twarz Luka...a może Jaia? Nie potrafiła ich rozróżnić. - Um, a dlaczego nie? - Odpowiedziała ostrożnie, dziobiąc widelczykiem w ciastku. - To trochę smutne, toznaczy... siedzenie samej, w kawiarni ze stadem kotów obok siebie.
- Smutne? Mamy chyba inne definicje słowa smutek, Luke. - Możliwe, Jess. Tak przy okazji rozmawiasz z Jaiem, ale nie przejmuj się, każdy nas myli! - Zaśmiał się wesoło, siadając na przeciwko dziewczyny. - Co zamierzasz robić? - Posiedzę, ale później wrócę do domu Bieberów. - Czemu tak oficjalnie? - Zmrużył oczy. - A czemu nie? - Odpowiadanie pytaniem na pytanie nie jest zbyt kulturalne i grzeczne, Jessi. - Kto powiedział, że jestem kulturalna i grzeczna? - Nikt nie musiał mówić, wystarczy na Ciebie spojrzeć, małolatko. - Ych, przestań. - Westchnęła, pijąc łyk herbaty. - Wcale nie mam ochoty wracać do domu. - Dlaczego? - Nie czuję się tam...dobrze. W sumie, nie wiem dlaczego Ci to mówię. - Oparła się o ścianę. - Nie powinieneś wracać do swoich znajomych? - Nie przyszedłem ze znajomymi. Mój brat tutaj pracuje i po prostu na niego czekam. - Odparł grzecznie, poprawiając swoje czarne jak heban włosy. - Nie widziałam tutajtwojego bliźniaka.
- Mam jeszcze starszego brata. Ma na imię Beau i opiekuje się mną i Lukiem. - Jesteście dużymi chłopakami, chyba nie musi się wami opiekować. - Musi, Luke często miewa ataki paniki i bywa bardzo dziecinny. Obaj musimy go pilnować odkąd naszej matki zabrakło w Ameryce. - To gdzie jest teraz Luke? - Powinien być u Twojego brata i grać na playstation, nie było go tam, jak wychodziłaś? - Zapytał z widocznym zaniepokojeniem w oczach. - Powiedz mi, że był. - Jestem przekonana, że Twojego brata nie było w domu Bieberów, ponieważ u Jussa jest Selena. - Odparła powoli, nie majac pojęcia co się szykowało. - O cholera, co ten gamoń znowu wykombinował? Muszę zadzwonić. - Jego oddech stał się trochę cięższy i szybszy. Naprawdę przejmował się swoim bratem, który wcześniej nie wykazywał żadnych postaw, aby się o niego martwić. - Pewnie. - Jess mruknęła w odpowiedzi, sącząc ciepły napój. Po kilku minutach Jai wrócił, a na jego policzkach widniały rumieńce, był zaniepokojony. - Mój brat się zgubił i nie ma pojęcia gdzie jest, rozumiesz? Wsiadł w metro i pojechał na drugi koniec miasta a teraz nie wie jak wrócić. Dlaczego mój brat musi być takim kretynem? Ugh, muszę jechać go poszukać. - Powiedział, zabierając swój płaszcz z wygodnego fotela na którym niedawno siedział. - Mogę jechać z Tobą? - spytała z nadzieją, wstając od stolika. -Justin wie, że tu jesteś ? -Mam w dupie, Justina ! - krzyknęła zła, wychodząc na dwór, gdzie przywitał ją zimny podmuch wiatru przez co o mały włos nie przewróciła się. Głupie pytanie Jai'a uznała za zgodę i powędrowała na parking. Zatrzymała się na środku, próbując przypomnieć sobie, jakim samochodem jeździli bliźniacy. Było to trudne, gdyż stał tutaj cały rząd ciemnych aut, a późna pora również tego nie ułatwiała. -Pierwszy z lewej. - oznajmił z dziwnym uśmieszkiem Jai. Walczył ze sobą, aby się nie roześmiać. Podobał mu się charakter Jess oraz to jak zareagowała. Dobrze wiedział, że może dzięki niej Justin znormalnieje albo chociaż przejrzy na oczy i rzuci Gomez. -Dzięki. - Jess uśmiechnęła się sztucznie i odnalazła samochód, którego światła zamigotały w tym samym czasie. Kiedy już ulokowała się na siedzeniu i zapięła pasy, Jai otworzył drzwi i nie wsiadając do środka pochylił się, aby widzieć twarz Jess. -Nie przypominam sobie, żebym pozwolił Ci ze mną jechać. -Jai ! -Okej, okej. Uniósł do góry ręce, a następnie ze śmiechem zajął miejsce obok Jess, która zdążyła odwrócić się w stronę szyby. Ze skupieniem uruchomił silnik i wyjechał na prawie pustą drogę. Jai dość szybko zauważył zamyślenie Jessici, dlatego sam postanowił podjąć próbę rozmowy. -Co się dzieje między tobą i Justinem ? - spytał bez ogródek. Jess popatrzyła na niego zdziwiona. -Nic. -Nie kłam. Dziewczyna wzdrygnęła się lekko na szorstkość głosu Jai'a. -Powiedz mi. - nalegał, chcąc pomóc dziewczynie. Podziwiał ją za siłę, którą w sobie ma. Mimo wszystko, co ją spotkało, nie załamała się. -Selena zaprosiła mnie na imprezę. -Poznałaś ją ?! Jai gwałtownie zahamował, będąc w szoku. Jess w przypływie emocji, mocno chwyciła deski rozdzielczej, dziękując sobie, że wcześniej zapięła pasy. -Tak, była miła za to ty nie umiesz jeździć. - powiedziała z wyrzutem. Tylko Justin potrafi prowadzić bez zastrzeżeń ... -Ona nie jest miła. - sprostował, nie odrywając wzroku od jezdni. - To najgorsza suka, jaką w życiu spotkałem. Wykorzystuje tylko Justina, a debil jest w niej zakochany. -Przestań tak mówić ! - Jess zmarszczyła brwi. Poczuła nagłą chęć obrony Justina. -Są szczęśliwi. -Pfff. -Jai ... - jęknęła. -Dobra, koniec tematu. - uciął z lekkim wyrzutem, który Jess wychwyciła w tonie jego głosu. Uznała, że zachowuje się teraz jak rozkapryszony pięciolatek, więc ponownie zatrzymała swój wzrok na krajobrazie. Mijali wysokie budynki, jednorodzinne domy oraz różnorodne sklepy, a Jess czuła się naprawdę dobrze. Chociaż na krótką chwilę zapomniała o Justinie. -I pójdę z Tobą na tą imprezę. Ktoś musi Cię pilnować. Jessica była kompletnie zaskoczona tym co powiedział chłopak, ale uśmiechnęła się i pokiwała głową na zgodę. Cieszył ją fakt, że ktoś się nią zaopiekuje, skoro Justin zamierza spędzić ten wieczór w ramionach Seleny. Bliźniak krążył ulicami miasta dobre piętnaście minut, nie mając bladego pojęcia, gdzie wybrał się jego brat. Jessica nie miała mu tego za złe, ponieważ nie chciała nawet wracać do domu. Nie miała ochoty patrzeć na Justina, ani na Biebera. Nie miała nawet pojęcia, dlaczego. Jai spoglądał na nią od czasu, do czasu spojrzeniem pełnym współczucia. Wiedział, że dziewczyna miała problem ze znalezieniem swojego miejsca na świecie, a Juss wcale jej nie ułatwiał. Bliźniak wiedział, jak bardzo młody Bieber potrafił namącić w głowie. Znał to z autopsji. - Może będzie kręcił się koło metra, zadzwoń i zapytaj czy nie widzi zejścia w dół. - Dziewczyna poinstruowała, wyglądając za okno samochodu. Nie mogła zaprzeczyć, martwiła się o Luka. - Masz rację, zatrzymam się tutaj. - Powiedział, po czym znalazł numer brata w kontaktach i połączył się. Z rozmowy wynikło, że poszukiwany siedzi na przeciwko dużego, oświetlonego budynku, przy którym znajdowały się liczne kawiarnie. Jaidon skojarzył, że jego brat opisał dworzec centralny, który razem z Jess mijali kilkakrotnie. Brooks musiał się pośpieszyć, ponieważ strach w głosie brata i lekkie zniecierpliwienie Jessici nie pozwalały mu na powolne działania. - Zaraz go zabierzemy i odwiozę Cię do domu. Mam nadzieję, że Twoi rodzice nie będą źli. - Jai mruczał pod nosem, przyglądając się to drodze, to dziewczynie. - Nie są moimi rodzicami, poza tym jedyną osobą która do mnie dzwoniła był Justin. - Westchnęła obojętnie. - Nie obchodzi mnie to, napisałam Anie, że jestem ze znajomymi. - Dobrze. - Kiwnął głową, po czym skręcił w alejkę, prowadzącą ku celu. Dotarli tam w mgnieniu oka, ponieważ odległość nie była zbyt duża. Jai wyskoczył z auta, zaraz po zaparkowaniu. Tak samo uczyniła Jessica, nie chcąc pozostać sama. Wszystko działo się bardzo szybko, więc dziewczyna nawet nie zauważyła, gdy na ich drodze pojawiła się sylwetka chłopaka. Siedział na ławce, a jego kolana były przyciśnięte do klatki piersiowej. - Luke! Idioto, ile razy mam Ci powtarzać, że masz zakaz wychodzenia samemu na miasto? Nie będę Ci szukał następnym razem! - Jai wykrzyczał podchodząc do brata, który kulił się pod wpływem jego głosu. - Kocham Cię imbecylu i martwię się jak cholera, gdy znikasz. - Objął go ciasno, jakby ktoś chciał mu go zabrać. Mógł usłyszeć jego głośne bicie serca i mocny oddech. - Przepraszam. - Wyszeptał, innym tonem głosu niż zwykły była znać Jessica. Wyglądał jak przestraszone dziecko, które odnalazło rodziców. - Już dobrze, Jai nie krzycz na niego, jest przerażony. - Jessica odważyła się odezwać, przez co zwróciła na siebie uwagę odnalezionego Brooksa. - Wracajmy, jest zimo. - Po tych słowach nastała między nimi cisza, której nikt nie odważył się przerwać. Podczas drogi powrotnej towarzyszył im jedynie dźwięk silnika, bo nawet radio pozostało wyłączone. Pod dom Bieberów dojechali w piętnaście minut. Jessica szybko wyszła z samochodu dziękując bliźniakowi za spędzony czas i uwagę. Pożegnała się także z Lukiem, który siedział skulony na tylnym siedzeniu. Bracia Brooks, kiwnęli głowami, po czym Jai odjechał, zostawiając dziewczynę samą, przed domem. - Gdzie, Ty do cholery jasnej byłaś? - W korytarzu rozległ się krzyk Justina, gdy tylko przekroczyła próg drzwi. - Od kiedy Cię to interesuje? W ogóle, odejdź. - Prychnęła, próbując ominąć jej ,,brata''. - Myślisz, że pozwolę Ci na to, abyś wychodziła z nie wiadomo z kim, nie wiadomo gdzie i wracała późno w nocy? Zwariowałaś? - Przestań, nie jesteś moim ojcem. Gdzie jest Ana? - Rodzice są na bankiecie, dlatego ja sprawuję piecze na Tobą. Powiedz, gdzie do chuja byłaś! - Jego głos był bardzo ostry, nieznoszący sprzeciwu. - Nie Twój interes, odejdź. - Chyba mój. - Chłopak chwycił ją za nadgarstki, które następnie przywarł do ściany. Naparł swoim ciałem na dziewczynę tak, aby nie mogła się ruszyć. - Jestem Twoim starszym braciszkiem, zapomniałaś kruszynko? - Wyszeptał do jej ucha, powodując ciarki na całym jej ciele. Nie wiedziała jak się ruszyć, a i sztuka oddychania wydawała się jej w tamtym momencie bardzo trudna. - Nie pogry...ni-nie pogrywaj ze mną, Bieber. - Warknęła, zbierając w sobie siłę na odepchnięcie blondyna. - Nie jestem zabawką, którą możesz się bawić, więc zostaw mnie w spokoju. - Byłbym idiotą, gdybym pozwolił Ci odejść, gdybym zostawił Cię w spokoju, ptaszyno. Nie masz pojęcia, jak na mnie działasz, mimo że cholernie tego nie chcę! To męczące. - Warknął, a następnie odszedł, zostawiając dziewczynę w szoku. Zupełnym szoku. ----------------------------------------------------------- Jeśli szanujesz te nasze kilka godzin spędzonych nad pisaniem tego rozdziału to zostaw nawet najmniejszy komentarz. Dziękujemy.

You are my poison, Justin.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz