ROZDZIAŁ 21

82 8 3
                                    

Poranek przyszedł wraz z mocnymi promieniami słonecznymi, które zaczęły podrażniać oczy śpiącej Jesscii. Nie trwało to długo, zanim wybudziła się ze spokojnego snu. Nie ma nic gorszego od pobudki w obcym miejscu. Jess nie miała pojęcia, gdzie była. Nie rozpoznawała mebli ani koloru ścian.

- Ugh - Mruknęła, podnosząc głowę. Pierwszym, co rzuciło jej się w oczy była ramka ze zdjęciami. Po przyjrzeniu się fotografiom, dziewczyna domyśliła się, że jest w pokoju jednego z bliźniaków Brooks. Leniwie podniosła się z łóżka i opatuliła się ciepłą bluzą, która leżała na fotelu. Po chwili, wyszła z sypialni, kierując się głosami przyjaciół. Dopiero po wstaniu, nastolatka poczuła okropny ból głowy. Ledwo utrzymała się na nogach, kiedy ból uderzył w jeden z czulszych punktów. Westchnęła, wchodząc do salonu, gdzie ujrzała Michaela klęczącego przed wysokim blondynem. Krwawił z nosa.

- Co się stało? - Zapytała spanikowana, podbiegając do przyjaciół. - Luke, co się stało?

- Jess, odejdź. - Mruknął Jai - Mike wie, co robi. - Wskazał palcem na apteczkę, która znajdowała się tuż obok nóg Clifforda. Dziewczynę zdenerwowała nieco ta nie wiedza.

-Powiedzcie mi prawdę ! - krzyknęła, tupiąc prawą nogą, jak mała dziewczynka. Nash, który stał w kuchni z założonymi rękami na piersi, przywędrował do salonu.

-Prawdę ? Proszę bardzo ...

-Nash ogarnij się. Nic mi nie jest. - Luke Brooks zainterweniował, choć było tu trudne, kiedy chłopcy próbowali udawać lekarzy, a wszyscy stali naokoło niego, jakby był co najmniej umierający.

-Rano wparował tu wkurwiony Justin, jakby dostał wścieklizny. Darł się, a z tej złości uderzył Luke'a, który próbował go uspokoić.

-Mój boże. - wychrypiała Jessica, przykładając dłoń do ust. To była jej wina i w zupełności zdawała sobie z tego sprawę. Nadal oszołomiona streszczeniem wydarzeń usiadła w fotelu naprzeciwko kanapy, tępo wpatrując się w jasny dywan. Trzeźwo patrząc na sytuację stwierdziła, że Justin również nie musiał zachowywać się tak impulsywnie, chociaż go do tego zmusiła. Nie musiał już udawać troszczącego się braciszka, skoro tak perfidnie ją okłamywał, a na samym końcu wrócił do Seleny, zapominając o tym co mu zrobiła.

-Odejdźcie. -Luke wstał z kanapy, odpychając od siebie kolegów. - Jess, odwiozę Cię do domu. -Myślę, że nie powinieneś ... - zaczął ostrożnie Jai.

-Przestańcie udawać moje niańki. Jestem dorosły i ich nie potrzebuję, a poza tym muszę pogadać z Justinem. Jak przyjaciele. - oznajmił stanowczo, wyciągając w stronę Jessici rękę. Dziewczyna niepewnie wstała z fotela i pozwoliła, żeby chłopak poprowadził ją do garażu, a następnie otworzył drzwi od strony pasażera, aby mogła wsiąść do środka. Luke usiadł za kierownicą i włączył radio, w którym cicho brzmiały głosy Little Mix.

-Nie przejmuj się, Jessi. - bliźniak uśmiechnął się do niej szeroko. - Po prostu go poniosło.

-Nie powinien był tego zrobić. - powiedziała twardo. - W ogóle nie powinien już wtrącać się w moje życie.

Nagle poczuła przypływającą złość, która razem z krwią, krążyła w jej obiegu.

-Martwi się. To że wrócił do tej suki Seleny nic nie zmienia w tym, że chce się Toba opiekować.

-Nie, Luke. To wszystko zmienia. - rzekła z westchnieniem. Ból w jej oczach, który wyczytał Brooks , sprawił, że poraziło go niczym prądem i nie miał odwagi dopytywać się o co tak naprawdę chodzi. -Ale impreza była przednia. - zaśmiał się, chcąc rozluźnić atmosferę, która była dość gęsta. Jessica uśmiechnęła się szeroko, a humor powrócił do stanu, w którym był, kiedy się obudziła.

You are my poison, Justin.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz