Każda cząstka ciała Justina bolała go niemiłosiernie, kiedy powróciła jego przytomność. Próbował poruszyć palcem u ręki- bolało jak cholera, chciał to samo zrobić z palcami u nogi, ale tu pojawił się problem - nie czuł tam nic.
Przerażony otworzył gwałtownie oczy, krzycząc z bólu. Oddychał szybko i głośno. Do jego sali wbiegł lekarz, a za nim jakaś młoda pielęgniarka. Próbowali powstrzymać Biebera od poruszania się, lecz on wyrywał się w rozpaczeniu. Nienawidził tego kto mu to zrobił. Nie mógł, ale chciał go zabić. Chciał go bić, dopóki nie poczuje takiego bólu jak on teraz.
-Zostawcie mnie, kurwa ! - wydarł się.
Pielęgniarka złapała jakąś strzykawkę i wbiła ją w kroplówkę pod którą Justin był podpięty. Mijały chwile, minuty, a chłopak czul się coraz bardziej słaby, aż opadł na poduszkę.
-Musisz odpoczywać, Justin. Wypadek był poważny. - pouczył go doktor, mierząc blondynowi ciśnienie.
-Jak poważny ? - spytał, kasłając, gdyż był bardzo spragniony i ledwie poruszał ustami.
-Porozmawiamy o tym później, dobrze ?
Po krótkim badaniu lekarz odsunął się do łóżka, a pielęgniarka okryła Justina dodatkowym kocem.
-Proszę mi powiedzieć. - zacisnął pięści, a zaraz syknął przez promieniujący ból w jego ręce. Lekarz milczał. - Co jest nie tak, do cholery ? Dlaczego nie czuję nóg ?!
Pielęgniarka spuściła głowę i zbyt szybko wyewakuowała się z sali.
To dało do myślenia Bieberowi.
-Gadaj ! - krzyknął niegrzecznie.
-Nie wiemy, czy czucie powróci, Justin. Jesteś sparaliżowany
-Więc zróbcie coś !
-Musimy czekać. Przepraszam.
Bieber zamknął ze złości oczy i powstrzymywał się, aby nie płakać. Tak, pierwszy raz miał ochotę to zrobić. Jego życie się właśnie skończyło. Już na zawsze pozostanie inwalidą.
Kiedy otworzył oczy zobaczył Jessi i Anę w drzwiach. Obie płakały, a po ich wzrokach zrozumiał, że wszystko słyszały.
Jessica nie była wstanie uwierzyć w to, co się właśnie dzieje. Szlochała cicho, a jej klatka piersiowa unosiła się nie równo. Nie mogła zrozumieć, dlaczego to się stało. Justin nie był złym człowiekiem, którego trzeba karać.
-Zadzwonię do twojego ojca. - wydukała Ana, wychodząc z sali.
Justin nadal wpatrywał się w Jessi i nie mógł znieść tego, że to przez niego teraz płacze, więc wyciągnął do niej rękę, ignorując ból.
Dziewczyna podeszła bliżej niego i usiadła na stołku.
-Co się stało ?
-Jakiś chuj mnie potrącił. Zabije go, gdy go znajdę. - oznajmił, ściskając jej rękę. - Nie płacz, księżniczko.
-Co teraz będzie ?
-Jestem inwalidą. Niewiele zrobię, nawet nie będę mógł Cię obronić.
Wtedy to wszystko dotarło do Justina. Przy jego łóżku siedziała najpiękniejsza dziewczyna jaką znał i teraz już nigdy nie da jej szczęścia. Chciał się nią opiekować, rozpieszczać, wielbić, ale ktoś właśnie odebrał mu tą przyjemność.
CZYTASZ
You are my poison, Justin.
FanfictionOn ma kochającą rodzinę/Ona wychowuje się w domu dziecka On jest zakochany bez wzajemności/Ona nie wie co to miłość On nie chce ukazywać swoich emocji/Ona jest uczuciowa On jest rozrywkowy/Ona jest cicha On jest przerażający/Ona jest przyjacielska O...