-Jak on mógł powiedzieć Ci coś takiego ?! - oburzył się Jai.
-Nie wiem, po prostu to zrobił. - przyznała Jessica, grzebiąc widelcem w swojej prawie nie ruszonej sałatce. Kiedy przyszła pola lunch'u od razu udała się do jednego z braci Brooks, a ponieważ Nash dzisiaj nie pojawił się w szkole, postanowiła zając czas Jai'owi. On był drugim członkiem gangu Justina któremu ufała prawie tak jak Nash'owi. Dziś opowiedziała mu dokładnie sytuację z wczoraj, która ciągle głębiła się w jej głowie. Nie pamiętała nawet co się z nią działo, powiedziała to co ślina przyniosła jej na język, a wszystko przez to, że nadal żywiła uczucie do Biebera.
-Justin jest moim przyjacielem, ale to było jak uderzenie poniżej pasa. - skwitował, zgniatając w dłoni papierek z hamburgera, którego pochłonął w ułamku kilku sekund. - I całkiem tego nie rozumiem. Zdawało mi się, że jego rodzice są spoko. Jessica głośno westchnęła, odkładając plastikowy widelczyk na stół.
-Bo są.- mruknęła cicho, splatając dłonie na piersiach. Dzięki pytani Jai'a zrozumiała, że prawdopodobnie tylko ona wie o tym, że Jeremy wcale nie jest szczery w stosunku do Justina. -Więc w czym problem ? Dziewczynie szybciej zabiło serce przez jego ciekawość. Nie chciała tłumaczyć mu, co robiła wbrew sobie aby pomóc Justinowi ani opowiadać o powodach dlaczego to robili. Wiedziała otóż, że Justin przedstawi im całą sytuację wtedy, gdy będzie gotowy. Ona z pewnością nie była do tego upoważniona. Ucieszyła się, gdy do Brooks'a zadzwonił telefon, wybawiając ją od odpowiedzi na to dość intymne pytanie. Wtedy niestety musiałaby zdradzić chłopakowi swoje uczucia, których sama jeszcze nie potrafiła zrozumieć.
-Minutka. - powiedział, a Jessica tylko pokiwała głową, ale nie odeszła od stolika, kiedy usłyszała głos Jacka po drugiej stronie. -Jak to teraz ? Mam zwiać z lekcji ? Twarz Jai'a, której uważnie przyglądała się Jess, wyrażała ogromne zdziwienie. -Co ? To żart ?! Chłopak zmarszczył czoło, a jego oczy wyglądały teraz, jak pięciozłotówki. -Spoko. Będę za pół godziny. - oznajmił, kończąc połączenie.
-Co się stało ? Tym razem to Jess kierowała się ciekawością. Być może to był właśnie powód, dla którego Justin wyszedł tak wcześnie rano, i za zadanie założyła sobie, by dowiedzieć się co było tak ważne. A może to Selenka i jej zachcianki ... ?
-Mamy problemy. - rzucił krótko, wstając od stołu i ruszył w stronę drzwi.
-Poczekaj ! - krzyknęła Jessica, zgrabnie odchodząc od stołu i biegnąc do chłopaka. - Dlaczego mi nie chcesz powiedzieć ?
-To poważna sprawa, Jessi. - przystanął na sekundkę, górując nad brunetką, która złapała lekką zadyszkę.
-Ciągle się tak wykręcacie ! - krzyknęła zła. - Jestem z Wami od niedawna, a przeżyłam więcej niż przez całe swoje życie. Szczęście, że nie padłam jeszcze na zawał przez ciągłą adrenalinę. - paplała szybko i chaotycznie. - Ale jak nie to nie. Wszyscy jesteście tacy sami.
Ostentacyjnie obróciła się i wróciła do swojego stolika, zostawiając Jai'a w przejściu łączącym stołówkę i korytarz prowadzący do klas biologicznych. Była wściekła, bo ciągle było tak samo - za każdym razem mówienie, że to poważne, że jest za młoda, niedoświadczona. To co zrobił jej Justin, to jak ją zranił, sprawiło, że poczuła jakąś siłę, dzięki której nie była już tak krucha, jak niegdyś. Do tego wczorajsza rozmowa z Taylor dała jej porządnego kopa.
-Okej. Nie mam serca Cię tu zostawić na pastwę pani Adams.
Kiedy wpatrywała się tak w niedokończoną sałatkę, usłyszała nad sobą głos Brooksa. Podniosła głowę i uśmiechnęła się do niego najszerzej, jak potrafiła.
CZYTASZ
You are my poison, Justin.
FanficOn ma kochającą rodzinę/Ona wychowuje się w domu dziecka On jest zakochany bez wzajemności/Ona nie wie co to miłość On nie chce ukazywać swoich emocji/Ona jest uczuciowa On jest rozrywkowy/Ona jest cicha On jest przerażający/Ona jest przyjacielska O...