- Coś ty kurwa zrobiła?!
- Nienawidzę cię jebany gnoju! Zdychaj!
- Ty suko!!
- Coś jeszcze?
- Ja... Zapłacisz mi za to! - syczał przez zęby.
- Ojoj. - patrzyłam jak umiera na moich oczach.
To był strzał prosto w serce. Idealnie wymierzony. On leży na łóżku, a wokół pełno krwi. Szybko zabieram swoją kurtkę, gaszę światło i uciekam. Na dworze jest ciemno. Zamykam jeszcze drzwi i uciekam najszybciej jak mogę. Adrenalina podskoczyła mi dopiero gdy odbiegłam od domu. Co ja kurwa przed chwilą zrobiłam?! Nie słyszę jeszcze żadnego jadącego samochodu, więc uciekam najszybciej jak potrafię. Nie czuję zmęczenia ani bólu. Adrenalina robi swoje. Dobiegam po wydaje się krótkim czasie do domu. Jest ciemno. Nikogo nie ma. Idę na górę. Nagle z sypialni rodziców wychodzi jakaś postać. Wydaję z siebie cichy okrzyk.
- Spokojnie to tylko ja - mówi tata, gdy włącza światło.
- Uff.. okej. Wystraszyłam się. Myślałam, że jesteś w szpitalu.
- Mama kazała mi wracać.- Obudziła się?
- Tak, ale tylko na chwilę.
- Oh.. okej.
- Gdzie byłaś?
- Na spacerze.
- Dobrze. W takim razie dobranoc.
- Tato...
- Tak?
- Muszę wyjechać znów do Hiszpanii. Muszę. Zostawiłam tam wszystko, a jesteśmy w trakcie nagrywania płyty.
- Dobrze. I tak nie mogę spać. Zaraz kupię wam bilet. Pakuj sie.
- Okej. Dziękuję... czekaj wam?
- Tobie i Alexowi. Sama nie możesz lecieć.
- Kurwa - powiedziałam cicho.
- Co?
- Nic nic. Dzięki.
Wracam powoli do pokoju. Moje serce dalej szaleje. Najlepszym pomysłem jest teraz wzięcie prysznica. Musze zmyć z siebie jego ohydny zapach i te wszystkie pocałunki. Gdy tylko sobie o nich przypominam zbiera mi się na wymioty. Bleh.Po prysznicu dokładnie się wycieram i zakładam swoją ulubioną piżamkę. Podchodzę do lustra. Patrzę na swoje odbicie. Na szyi dostrzegam malinkę. Cholera jasna.
Wychodzę z łazienki i kładę się na łóżko. Dawno nie rozmawiałam z Abrahamem. Sięgam po telefon. Znajduje na nim kilkanaście wiadomości od niego. Najwidoczniej wcześniej nie zwróciłam na nie uwagi. Jest bardzo późno, ale odsyłam mu sms z przeprosinami. Z powrotem odkładam go na szafkę i próbuję usnąć. Dlatego, że jestem zmęczona sen przychodzi dość szybko, ale budzę się co chwila, bo śni mi się zakrwawione łóżko. Wstaję i idę do kuchni. Wypijam szklankę wody. Nagle telefon zaczyna wibrować. Odbieram.
- Cześć
- Cześć, co tak późno dzwonisz?
- Nie mogę spać?
- Ja też.
- Co się dzieje? - mówi Abe troskliwym głosem
- Ja... nie wiem.. mam koszmary- Ja tak samo. Co ci się śni?
- Krew.. pełno krwi. Wszędzie.
- Dlaczego śnimy o tym samym?
- Tobie śni się krew?! Ale.. ale dlaczego?
- Nie wiem... może za dużo kryminałów przed snem? - wieki temu słyszałam ten jego ciepły śmiech
- Heh.. dzisiaj wracam do ciebie.
- Naprawdę? To wspaniale! Nawet nie wiesz jak za tobą już tęsknię!
- Będę w południe.- Cudownie. Czekam.
- Świetnie. Muszę już kończyć cześć Ejb.
- Cześć Zuza.
Głowa mi pęka jak o tym wszystkim myślę. Nalewam sobie wody i idę ze szklanką na górę. Szybko pakuję jakieś świeże rzeczy do walizki. Dzisiaj już nie zasnę. A na pewno nie tu. Wchodzę na pocztę i drukuję bilety. Ciekawe, czy Alex na pewno ze mną pojedzie. Oglądam jakieś filmy na laptopie, a później z ciekawości sprawdzam wiadomości. Jeszcze nic nie ma... to aż dziwne, ale jego rodzice wracają jutro. Pewnie bardzo się zdziwią jeśli zobaczą ciało martwego syna na łóżku.
O 10 mamy lot. Chcę się jak najszybciej spotkać z Abe i uciec stąd. Z tego przeklętego miejsca.
Parę godzin później
Alex czeka już pod moim domem. Nie mam ochoty być z nim sam na sam w jednym samochodzie, ale muszę niestety. Wsiadam i nie odzywam się do niego ani słowem. On też mnie nie zagaduje. Przynajmniej na początku...
- Myślisz, że ujdzie ci to na sucho?
- Co? O czym ty mówisz?! - nie mógł się przecież dowiedzieć...
- O tym zaplanowanym morderstwie. Myślałaś, że nikt się nie dowie?
- Skąd ty to wiesz?
- Nieważne...
- Ty skurwielu! Śledziłeś mnie?!
- Może...
- Ale... nie powiedziałeś nikomu prawda?
- Masz szczęście mała suko.. ale w każdej chwili mogę zadzwonić na policję.
- Nie możesz!
- Oh, ależ oczywiście, że mogę.
Byłam tak wkurzona i przerażona, że wolałam milczeć do końca jazdy. Tak jak za ostatnim razem spokojnie przeszliśmy przez odprawę, a Alex wszystko załatwił. W samolocie siedziałam daleko od niego, ale dopadł mnie gdy wyszliśmy z lotniska w Hiszpanii.
- Nie chcesz, żebym ujawniał komuś twoją mroczną tajemnicę prawda?
- Nie! Nie proszę nikomu nie mów!
- Możesz być o to spokojna.
- Naprawdę?
- Tak, ale...
- Alee??
- Ale będziesz ze mną sypać. Kiedy będę tego chciał.
- Mam zostać twoją dziwką?!
- Dokładnie tak.
- Prędzej się powieszę niż to zrobię!
- Oh czyli mam dzwonić do moich ludzi, żeby wszystko przekazali policji? - w tym momencie wyciąga telefon.
- Ja.. ja...
- Wiem, że i tak to zrobisz, bo się boisz. W razie czego zadzwonię skarbie. - powiedział i wsiadł do taksówki.
Też wsiadłam do taksówki i jak najszybciej chciałam dojechać pod wskazany adres. Spod lotniska jest tam trochę daleko, ale podróż na szczęście szybko mija. Wysiadam przed domem z walizkami. Zaciągam je pod same drzwi wejściowe i dzwonię dzwonkiem. Otwiera mi mój idol.
- Zuzia! Już jesteś!
Dłużej nie wytrzymałam i rzuciłam mu się na szyję cała zalana łzami.
- Co się stało?!
- Czy... czy mogę u ciebie nocować?
- Pewnie! Wchodź szybko do środka. Idź do mojego pokoju tam wszystko mi opowiesz - powiedział spokojnie do mnie po czym wziął moją walizkę i zamknął drzwi. Ja przemknęłam przez dom jak strzała nie zwracając uwagi na nikogo. Abe odłożył walizkę do pokoju gościnnego i przyszedł do mnie.
- Co się stało? - zapytał ze spokojem. W odpowiedzi znów wybuchłam płaczem. Położył się na łóżku i nakazał zrobić mi to samo. Nie pytał już o nic więcej. Wtuliłam się w niego mocno i płakałam. Gdy byłam już wyczerpana zasnęłam w jego objęciach. Wciąż nie wierzę w to co się ostatnio dzieje w moim życiu.
CZYTASZ
#TDMC || A/\
FanfictionZuzanna ~ 17-letnia dziewczyna o wielkich marzeniach. Na zewnątrz bad girl, w środku niezwykle wrażliwa osoba. Ma wspaniałych przyjaciół. Jej idolem jest Abraham Mateo. Czy demony przeszłości utrudnią jej dojście do celu? Jak wiele będzie musiała pr...