#16 "Nie będzie już dla nas problemem"

120 18 8
                                    

Otarłam łzy i wyszłam przed salę, żeby tam spokojnie porozmawiać z tatą.
- Jak to się stało? - zapytałam cicho, gdy usiadłam obok niego.
- To znowu on..
- Jaki on?
- Ten chłopak na motorze.
- Że co kurwa?! On?! Czego on chce od naszej rodziny?! Jeszcze mu mało, że zabił moją siostrę?!
- Najwidoczniej. Podobno to był wypadek, ale...
- Ale co?! Jaki wypadek?! On nie ma prawa już żyć!
- Zuzi.. ja wiem, że ci teraz ciężko. Mi tak samo, ale nie rób niczego niewłaściwego dobrze?
- Oczywiście tato. Nie zrobię niczego niewłaściwego jak rozwiążę jeden problem.
- Co?
- Tato ten chłopak nie będzie już dla nas problemem. Dla nikogo nim nie będzie.
- Co?! Co ty chcesz zrobić?!
- Wrócę tu niedługo. Czekaj tu i bądź cały czas przy mamie.
- Ale.. Zuzia! - zawołał, gdy już odchodziłam.
Ja w odpowiedzi odwróciłam się w pół kroku i przyłożyłam palca do ust na znak, żeby był cicho.
Zjechałam na dół windą i zamówiłam taksówkę. Przyjechała dość szybko. Było dopiero samo południe. Pojechałam do McDonald'a i zamówiłam sobie coś do jedzenia. Stamtąd pojechałam do domu. Długo obmyślałam plan. Zeszłam na parter i w biurze mojego taty w ukrytej szafce znalazłam to czego szukałam. Zawsze ją tam trzyma. Broń. Wyjęłam jeden z pistoletów.  Z bronią poszłam do swojego pokoju. Położyłam ją na łóżku. Wzięłam długi, zimy prysznic, przebrałam się i założyłam czarną skórzaną kurtkę. Pod kurtkę włożyłam pistolet. Zeszłam na dół. Czas dłużył się niemiłosiernie. Obejrzałam jakiś film w tv, zjadłam swoje ulubione płatki, pograłam w coś na telefonie. W końcu nadeszła 23. Już dwie godziny temu zgasiłam wszystkie światła w domu. Wyszłam po cichu i zamknęłam główne drzwi. Znałam dokładny adres tego chłopaka. Od mojego domu do jego była może godzina drogi pieszo, ale musiałam się poświęcić. Na mojej ulicy nie świeciły się lampy. Słyszałam za sobą dziwne szmery, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Być może była to tylko moja wyobraźnia, lub po prostu nadmiar adrenaliny, bo to co planowałam zrobić miało być mi nigdy nie wybaczone. Bałam się, że coś pójdzie nie tak. Idąc jeszcze raz dobrze przemyślałam swój plan. Myślałam też o swoim życiu i co się w nim dotychczas działo. Droga była coraz krótsza. Nie było już odwrotu. Znów coś poruszyło się w krzakach. Chciałam sprawdzić co to, ale nie było sensu tam zaglądać, ponieważ było okropnie ciemno i nic bym nie dojrzała. Skupiłam się na swoich stopach i słabym świetle latarki z telefonu. Chciałam mieć to już za sobą. Skręciłam już w ostatnią uliczkę. Po lewej stronie znajduje się jego dom. Mieszka jeszcze z rodzicami, ale ci wyjechali na wakacje do Stanów, a on został sam. Wczoraj była tu niezła domówka. Dzisiaj odsypia kaca. Ma 19 lat. Jest znany w całym mieście tylko dlatego, że jeździ na motocyklu i startuje w jakichś tam zawodach. Kilka lat z rzędu wygrał jakiś puchar. Wszyscy znają go jako "Hary". Spowodował kilka wypadków, w tym wypadek kiedy zabił moją siostrę i wypadek przez który mama trafiła do szpitala. Niestety jego ojciec jest prawnikiem, mama sędzią, mają kupe kasy i przez to ten skurwysyn jest jeszcze na wolności. To przez niego tak bardzo się zmieniłam. Jeden wypadek i moje życie obróciło się o 180 stopni. Z ułożonej dziewczynki na totalną wredną zdzirę. Nieźle. Teraz zapłaci za wszystko co mi zrobił.
Zdobyłam kiedyś klucz do jego mieszkania. Już kiedyś planowałam zemstę. Oby działał... Włożyłam klucz, przekręciłam... TAK! Udało się! Cicho otwieram drzwi i wślizguję się do środka. 
W domu jest ciemno i panuje totalna cisza. Przyświecam sobie drogę do jego pokoju telefonem. Jego pokój zajmuje całe poddasze. Po cichu wchodzę po schodach. Docieram do jego łóżka. Śpi. Odwracam się, żeby wyciągnąć broń z kurtki. 
Nagle rozświetlają się wszystkie światła w pokoju. Kurwa mać! Nie mogę dać się złapać! 
Odwracam się powoli na pięcie..
- Co ty tu kurwa robisz?!
- Ja? ymm 
- Jak ty tu weszłaś suko?! - powoli podnosi się z łóżka.

- Ja? Nijak. Puf! I już. Heh...
- Spierdalaj!
- Nie będziesz rozkazywać!
- To mój kurwa dom!
- Jebie mnie to!
- Wypierdalaj, albo zadzwonię na policję!
- Nie zadzwonisz...
- Zadzwonię!
- Czyżby? - lekko trzęsącymi się rękami wyjmuję broń.
- Co ty kurwa?! - mówi i odsuwa się ode mnie.
- Przyszłam wyrównać rachunki - mówię z zadziornym uśmieszkiem.
- Ym co? 
- To za moją siostrę i mamę! - wyciągam broń przed siebie.
- KURWA NIE STRZELAJ!
- Bo co?! To możesz zabijać moją rodzinę a ja nie mogę zabić ciebie?!
- Ah i zabicie mnie będzie najlepszym sposobem na zemstę? - pyta sarkastycznie.

Powoli odsuwam broń, ale podnoszę głos jeszcze bardziej, że słychać mnie na całej posesji.
- Cały czas mnie ranisz! Nie wiesz ile się przez ciebie wycierpiałam! Zabicie cie to jeszcze mało! Chciałabym, żebyś  zdychał w cierpieniach! Ty jebany skurwysynie! Nie wiesz co się działo w moim życiu przez ciebie!
- Doskonale wiem co się działo. Byłaś małą słodką dziewczynką, a później stałaś się wredną suką.. że niby dla siostry. Pff.
- Skąd ty to? ... 
- Obserwuje cie.
- Pierdolony skurwysyn!
Podchodzi do mnie bliżej. Jest ode mnie wyższy. Podnosi mój podbródek do góry i patrzy mi prosto w oczy. Szkoda, ze nie mam noża.  Wbiłabym go teraz mu w bok. Przybliża się bliżej tak, że jego wargi prawie dotykają moich. Moje serce zaczyna szybciej bić. Jest przystojnym chłopakiem, ale zepsutym do szpiku kości. 
- Dlaczego chcesz do zrobić? - mówi prosto w moje wargi. Czuje ciepło jego oddechu. Z każdym kolejnym nienawidzę go coraz bardziej.
- Muszę.. się... zemścić!

- Oj kochanie... nie musisz. Uwierz mi, że potrafię być też dobrym chłopakiem - próbuje mnie zwodzić.
Powoli muska moje wargi. Całuje wolno, a później jest bardziej nachalny. Nie oddaję pocałunku. Próbuję się wyrwać, ale to niemożliwe, ponieważ bardzo mocno mnie trzyma. Niestety ma więcej siły ode mnie. Całuje mnie dalej schodząc do szyi. Może mnie teraz zgwałcić, a i tak mu nic nie zrobią, bo to ja się włamałam. Przesuwa ręce po moich ramionach. Powoli ściąga kurtkę. Ja tego nie chce, ale moje ciało już jest rozpalone. 
- Chcesz tego kotek. Wiem to - syczy do mojego ucha trzymając ręce na moich ramionach. 
Oh.. pewnie, że tego chcę.
Przyciskam się do niego wargami i całuję go namiętnie. Podoba mu się to. Rzucam go na łóżko i siadam na niego okrakiem. Ściągam kurtkę. On ściąga koszulkę. Przywieram do niego wargami. 

- Pozwól, że to ja się tobą zajmę. Od początku miałam na ciebie cholerną ochotę - szepczę mu prosto w usta. Całuję go powoli. Potem się odchylam a on obsypuje pocałunkami moją szczękę, szyję i schodzi coraz niżej. Widzę, że ma zamknięte oczy. Skupia się na moim ciele.
Powoli przysuwam zimną lufę broni do jego klatki piersiowej. Nawet nie zwraca na to uwagi.
Jeszcze raz całuję go w usta po czym naciskam spust broni. W całym domu rozlega się głośny dźwięk strzału. 






#TDMC  || A/\Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz