#20 "Cholernie się boję"

141 18 4
                                    

  Usłyszałem przerażający dźwięk. Szybko wybiegłem z pokoju potykając się o własne nogi i przyleciałem pod drzwi łazienki. Tak jak się spodziewałem były zamknięte. Byłem przerażony. Zacząłem w nie walić z całych sił i krzyczałem, ale ona nie odpowiadała. 
- Cholera jasna otwieraj te jebane drzwi Zuza!!! - wrzeszczałem tak głośno, że aż wszystkich obudziłem.

- Co się dzieje?! - zapytał jeszcze zaspany Tony, ale równie  przerażony jak ja.
- Wyszła z pokoju. Mówiła, że dzwoni jej tata. Chwilę później usłyszałem dźwięk rozbijanego lustra. Boję się o nią. Tony. Pomóż mi! 
- Tata zaraz je otworzy - szybko rzucił w moją stronę i zaczął wołać ojca. ten był już na dole schodów. Szybko mu wytłumaczył co się dzieje i tata zajął się drzwiami. Po chwili już były otwarte.

Ja wpadłem do środka pierwszy, ale to co tam zobaczyłem sprawiło, że cały zacząłem się trząść. Zuza leżąca w wannie tonąca we własnej krwi. Ten obraz sprawił, że zemdlałem. Dobrze, że Tony mnie złapał.Chciał mnie zanieść do pokoju, ale szybko się ocknąłem, bo wiem, że teraz Zuza jest najważniejsza i jeśli teraz umrze..
Tata kazał Tony'emu zadzwonić po karetkę a sam wyjął dziewczynę z wanny. Karetka miała się zjawić za kilka minut, ale do tego czasu Zuza mogła się wykrwawić. Tata skrzyżował jej nadgarstki do siebie a resztę ciała odsączał ręcznikiem. sam był przerażony i nie wiedział co robić. Za chwilę usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Mama szybko otworzyła. Nie minęła chwila, a panowie wieźli Zuzannę karetką do szpitala. Wszyscy w mgnieniu oka się ubraliśmy i pojechaliśmy za karetką. Cholernie się bałem. Patrząc na to co się stało w łazience.. Nie mogę w to uwierzyć. Ta dziewczyna, którą kiedyś podziwiałem za tą odwagę i pewność w jednej chwili posypała się jak porcelana. Targały mną takie emocje, że sam miałem ochotę rzucić się pod samochód, ale byłem silny. Jak zawsze. I to jeszcze mając u boku taką cudowną rodzinę. Tony starł kciukiem ostatnią łzę z mojego policzka i uśmiechnął się do mnie co dodało mi otuchy. Wierzyłem, że wszystko będzie dobrze i ona dojdzie do siebie.. lub, że to jest tylko kolejny głupi sen. W końcu po wydawałoby się strasznie długiej drodze dojechaliśmy na miejsce. Ale i tam czekaniu nie było końca. Na salę wpuścili nas może po 3-4 godzinach. Wyglądała okropnie. Była blada jak kartka i miała na sobie jeszcze czerwone plamy krwi. Nie mogłem na nią patrzeć, ale pierwszy podszedłem do łóżka, usiadłem obok i złapałem ją za rękę, do której miała coś podpięte. Nagle usłyszałem głośne tupanie i do sali wszedł pan doktor.
- Pani Zuzanna jest w bardzo bardzo złym stanie. -Dziękuję panu, że podkreślił pan 'bardzo' -,- - straciła dużo litrów krwi i niestety, ale... -nagle głos mu się załamał.

- Ale co?! - zawołał mój brat.
- Może tego nie przeżyć. - te słowa złamały mi serce. 

***
Zuzanna. Kilka godzin wcześniej.
Gdy tylko otworzył mi drzwi wpadłam do łazienki i odebrałam telefon. Mój głos był już załamany i przepełniony smutkiem. 

- Halo? - zaczęłam.
- Zuziu.. dobrze się czujesz?

- Tak średnio tato. Ostatnio tu cały czas pada deszcz - zaśmiałam się ironicznie - to pogoda nie dla mnie. 
- Hah rozumiem.. wiesz, że w firmie już lepiej? Teraz zarabiam jeszcze więcej. Dałem pracownikom premię i wszystko dobrze się układa - mimo, że mówił o szczęśliwych rzeczach wiedziałam, że tak naprawdę płacze i jest smutny.
- To świetnie tato. Cieszę się.
- O i nawet wczoraj byłem na plaży. Wiesz jacy ludzie potrafią być szczęśliwi? Bawić się razem całą rodziną. Aż mi się ciepło na sercu zrobiło.
- Tak wiem. Niektórzy potrafią być szczęśliwi. Jak my kiedyś. - nastała chwila ciszy.
- Tak.. kiedyś. I w końcu ten jebany Hary nie żyje. Wiem, że to wielkie nieszczęście, ale gdy tylko sobie o tym pomyślę pojawia mi się uśmiech na twarzy. Należało mu się. Za tych wszystkich.. - przy wspomnieniu o tym chłopaku gwałtownie wciągnęłam powietrze. Stanęłam przed lustrem i patrzyłam na siebie jak na mordercę. Jestem mordercą. Zabiłam go.

- Wiesz.. jak wrócisz zabiorę cię do Wesołego Miasteczka. Tak jak kiedyś. Całą rodziną. Pójdziemy na Diabelski Młyn, a później zjemy lody czekoladowe. Będzie choć trochę tak jak dawniej. - znów całkowicie się rozkleiłam. Tak jak i on.

- Obiecujesz tatusiu? - powiedziałam tak jak kiedyś, gdy miała 5 lat.

- Obiecuję córciu.
- A powiesz mi w końcu co się stało? - od początku wiedziałam co się stało...

- Bo mama.. - mocniej zacisnęłam dłoń na telefonie - dzisiaj odłączyli mamę od respiratora. Nie było sensu dalej tego ciągnąć. Ona już była słaba.. ale wróciła do swojej małej córki. Do kochanej Lenki. I teraz jest szczęśliwa. Wiem to. Uśmiechała się. 
Nie wytrzymałam więcej. Rzuciłam telefonem w lustro, które w mgnieniu oka rozsypało się na milion małych kawałeczków. Nalałam wody do wanny. Wzięłam jeden większy kawałek, weszłam do wanny, ściągnęłam koszulę i zaczęłam nim rysować po swoim ciele. Mocno dociskałam na nadgarstkach, na brzuchu i na udach. Nie czułam żadnego bólu. Woda już była zabarwiona moją krwią. Położyłam się w wannie, a następnie zatopiłam się. Chciałam przestać oddychać. Chciałam przestać żyć i też wrócić do Lenki. Gdy już powoli traciłam przytomność ktoś gwałtownie wydarł mnie spod powierzchni wody, a ja nie wiedziałam co się dzieje. Byłam ledwo przytomna. Później widziałam tylko oślepiające światła szpitala. Czułam jak zaszywają moje rany i może robią coś jeszcze. Później odpadłam. Nie dałam rady. ...
Ale poczułam dłoń Abrahama na swojej dłoni. Słyszałam jego ciepły śmiech.

***
Rodzicie siedzieli ze mną kilka godzin. Później pojechali. Tata musiał iść do pracy tym bardziej, że dzisiaj miał bardzo ważne spotkanie. Tony zaś został ze mną. Poszedł na dół i kupił mi coś do jedzenia. Nie chciałem jeść, ale mnie do tego zmusił. Trochę później przyniósł nam kawę. Co chwila opowiadał mi jakieś kawały przez co chcąc nie chcąc śmiałem się. Śmialiśmy się oboje. Dobrze, że jest tu ze mną. Dzięki niemu jakoś się trzymam. 
- Ejb.. - zaczął Tony.
- Tak?

- Mogę cię o coś spytać?

- Pewnie -uśmiechnąłem się do niego lekko.
- Kochasz ją?

Na chwilę zamilkłem.
- Ja.. nie wiem.. chyba. Chyba tak.
-Dlaczego wciąż tu jesteś?

- Tony ona nie ma nikogo bliskiego tutaj. Może w swoim kraju ma jakichś ludzi, na których może polegać, ale tu jest zupełnie sama. Nie ma nikogo, kto mógłby się nią zaopiekować. Jest tu tylko przeze mnie i dla mnie, więc czuję się za nią odpowiedzialny. Tyle.
- Czyli jej nie kochasz?
- Sam już nie wiem.

#TDMC  || A/\Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz