Smutek. To dziwne uczucie a zarazem tak dobrze mi znane. Gdy jestem smutna, liczę. Lecz nie obliczam. Ja liczę. Liczę wszystko co mnie otacza. Pęknięcia w ścianę. Kraty w oknie. Swoje oddechy. Zapytasz "po co?". Uspokaja mnie to. Sprawia, że popadam w otępienie. A to z kolei sprawia, że nie czuje nic. Lubie czuć nic. To pomaga. Zapytasz w czym. Tego dowiesz się później. Gdy jestem smutna, mam ochotę stąd wyjść. Wiem, że było by to możliwe, gdybym nie była smutna. Smutek wyłącza moją wyobraźnie. Utylizuje ją. A moja wyobraźnia jest moim największym atutem. Ale też powodem dlaczego mnie tu zamknięto.
Szczęście. Tak dawno go nie odczuwałam. Pamiętam, że wcześniej byłam szczęśliwa. Często. Gdy byłam szczęśliwa chciałam pomagać innym. Nieść pomoc. Ale teraz wiem, że pomagając innym , szkodziłam sobie. Wykorzystując moją wyobraźnie by nieść pomoc innym, skazałam się na to miejsce. To miejsce w którym przebywam. Nienawidzę tego miejsca. N i e n a w i d z e . Szczęście potęguje moją wyobraźnie, sprawia, że wszystko jest bardziej realne. I bardziej nierealne zarazem. Możesz uznać, że jestem osobą niespełna rozumu czy tez po prostu stwierdzisz, że jestem wariatką. Szczerze? Za dużo osób mi to mówiło, żebym się przejmowała.
Wściekłość. Inaczej nie potrawie tego nazwać. Takie uczucie mnie ogarnia, gdy ludzie stąd torturują mnie by usłyszeć jak krzyczę. Lecz ja nigdy nie krzyczę. Nie daję im tej satysfakcji. Zaciskam tylko dłonie i wyobrażam sobie. Wyobrażam sobie, że przeżywają to samo co ja. Że czują ten sam ból co ja. Że czują to samo co ja. I tak się dzieje. Oni zwijają się z bólu krzycząc. Lecz ich tortura się na tym nie kończy. Wyobrażam sobie, że zapominają o tym bólu. Z a p o m i n a j ą. I tak to się powtarza. Przyczepiają mnie do stołu. Rażą prądem. Oni padają na ziemie. Lecz nie umierają. Nie dają mi takiej dawki impulsom elektrycznym, żebym mogła umrzeć. Na tym polega ich tortura. Torturują mnie w ten sposób żebym nie umarła. Powtarzają to codziennie. Myślą, że będę ich błagać. Lecz ja nigdy nie błagam. Nigdy nie proszę. Nigdy nie jęczę. Nigdy nie mówię. Nigdy nie wydobywam z siebie żadnego głosu.
Są to trzy nastroje jakie pamiętam. Nic innego nie czuje. Albo staram się nie czuć. Obiecałam ci, że wyjaśnię ci co to jest nic. Czuję nic, gdy się wyłączam. Wtedy dyryguje moja wyobraźnia. Wtedy to ona zabija. Nie ja. Naprawdę. Gdy się wyłączam popadam w upragniony mi sen. Lecz tylko moja psychika popada w ten stan. Nie moje ciało. Skąd to wiem? Może po tym, że gdy odzyskuje władzę nad swoim ciałem, widzę wszędzie krew ludzi i ich ciała bez życia. Albo po tym, że ściany o grubości metra mają wgniecenia. Albo po tym, że gdy się budzę jestem wyczerpana fizycznie. Popadam w jakby letarg. Wtedy oni poddają mnie jeszcze mocniejszym torturom. Lecz zapominają, że sami je przechodzą. Życie nauczyło mnie, że oko za oko a ząb za ząb.
W moim istnieniu są niedopowiedzenia, których nikt nie umie wyjaśnić . Na przykład to, że mogę usnąć tylko gdy popadam w letarg. Inaczej nie umiem. Próbowałam nie raz. Nadaremnie. Dlatego odczuwam ulgę, gdy czuje nic. Odczuwam wtedy ulgę bo wiem że zaraz pójdę spać. Albo to, że nigdy nic nie mówię. N i g d y. Pamiętam, że wcześniej byłam gadatliwym dzieckiem. Nawet bardzo. Pamiętam również to jak pierwszy raz mnie tu przywieźli i zaczeli swoje tortury. Wtedy przestałam mówić. Po prostu. Już nie odczuwam takiej potrzeby. Wiem, że nie ważne co się stanie a ja i tak nie wydobędę z siebie głosu. Obiecałam to sobie. I zamierzam tej obietnicy dotrzymać.
YOU ARE READING
The Game
FantasyW tej 'grze' nie ma zasad. Mimo to każdy ich przestrzega. Bez sensu prawda? Chodzi mi to, że uczestnicy wymyślili sobie reguły. Zapytasz czy to jest dozwolone. Oczywiście, że jest. Tu przecież nie ma zasad. To od ciebie zależy czy zaczniesz grać. Ni...