Rozdział 11 cz.1

8 3 1
                                    

                     Tej nocy na przemian tracę oddech i mdleje. Cieszę się, że jest przy mnie Patric. Bardzo się cieszę. Ciesze się, że nie jestem tej nocy sama. To dziwne. Patric zaskakująco przypomina mi Aleksa. Nie tylko z wyglądu. Również z charakteru. Też się mną opiekuje. Karcę się w myślach. Nie myśl o tym, Idiotko.

                     Rano trochę się uspokajam. Głośniki w pokoju informują nas, że na piętrze -3 za 10 minut odbędzie się śniadanie. Przebieramy się w ubrania, które znaleźliśmy w szafie. Patric ma biały kombinezon. Ughh. Taka mniej więcej jest moja reakcja, gdy dostrzegam swój. W wyobraźni szybko przemalowuje go na czarny. Tak też robię z kombinezonem Patrica. Musimy się wyróżniać. W końcu jesteśmy najlepsi. W końcu to przecież my wygramy.

                    Pewna siebie wychodzę z pokoju przy boku Patrica i kierujemy się ku jadalni. Jedziemy windą. Znowu nikt z nas nic nie mówi. Przed samym wejściem do jadalni zaczynam mieć wątpliwości. Jednak jedno spojrzenie na Patrica wystarcza, żeby się ich pozbyć. Staję przed drzwiami jadalni. Cholera. Wdech. Wydech. Dasz radę. Popycham drzwi. Wchodzimy.



The GameWhere stories live. Discover now