*19*

9.8K 427 24
                                        

Po skończonej rozmowie z Lukiem odłożyłam przerażona telefon.
Jak najszybciej pobiegłam na dół, chwyciłam kurtke i wciągnęłam na siebie czarne emu. Jak oparzona uruchomiłam samochód i z mokrymi od łez oczami pojechałam w stronę szpitalu.
Przed budynkiem zaparkowałam samochód i pobiegłam do środka. Podeszłam do pani w okienku i spytałam, gdzie leży Mel. Na szczęście pozwolili mi wejść do środka. Siadłam obok łóżka na stoliku i delikatnie chwyciłam dłoń dziewczyny. Leżała praktycznie bez ruchu. Pod jej okiem był wielki siniak, wargi były rozcięte, na głowie był zawiązany bandaż a lewa reka była w gipsie. Jej stan jak mówili lekarze był krytyczny.
Po prawie godzinie siedzenia obok niej do sali weszli lekarze i musiałam wyjsć.
Podeszłam do automatu i wcisnęłam "czarna kawa". Zwykle piłam z cukrem, ale teraz miałam to gdzieś. Usiadłam na jakimś stołku i wzięłam łyk gorącego napoju. W szpitalu wszystko jest tak depresyjne. Biel i blady niebieski i ten zapach sprawiały, że czułam sie okropnie. I te straszne czekanie. Ta niepewność i najgorsze- ta bezsilność.
Czekałam z łzami w oczach i obleśną kawą. Kiedy zobaczyłam kto wszedł na korytarz poczułam sie jeszcze gorzej.
Luke.
Podeszłam do niego szybkim krokiem.

-Co ty to kurwa robisz?! Mało narobiłeś?!
-Ali... To było głupie, wiem i przepraszam.
-Przeproś Mel!!! Jesli bedziesz miał jeszcze szanse ty dupku!!! Jak mogłeś ją szantażować?!
-Nie wiem to było serio głupie... Ja zobaczyłam te wasze zdjecia z imprezy jak sie liżecie i uznałem, że u Ciebie nie mam szans ale może u tej nowej...
-No i mądrze uznałeś. Teraz leży w szpitalu. Gratuluje!
-Nie przeze mnie! My sie przepychaliśmy i wkurwiona odeszła i ten samochód, pisk opon, jej krzyk....ja nie chciałem Ali...

Tylko przyjaźń?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz