Rozdział 2

454 73 4
                                    


Z pamiętnika uroczego, niezwykle przystojnego i skromnego Chanyeola

1 dzień naszego pobytu na Ziemi

Korea Południowa, Ziemia


Wylądowaliśmy w jakimś lesie, zahaczając spadochronem o korony drzew i prawdopodobnie drąc materiał na strzępy. Gdy podnieśliśmy się z siedzeń, podłoga pod nogami gwałtownie się zachwiała, sprawiając, że straciłem równowagę i o mało nie wylądowałem na podłożu. Zrobiłem kilka niepewnych kroków, starając się nie rozhuśtać zbytnio naszej kapsuły. Otworzyłem drzwi manualnie, bo przycisk nie zadziałał, a moim oczom ukazał się nie do końca przyjemny widok. Wisieliśmy kilka metrów nad ziemią i bujaliśmy się niebezpiecznie na boki. Kucnąłem, czując jak kręci mi się w głowie.

- Co jest, Chan? - spytał Baekhyun i podszedł do mnie ostrożnie, po czym natychmiast się cofnął. Miał lęk wysokości... Xiumin jako jedyny zachował zimną krew. Stanął obok mnie i przytrzymując się jedną ręką ściany kapsuły przebierał palcami wolnej dłoni, powoli tworząc lodowe schody prowadzące prosto na dół. Zerknąłem przez ramię na Baekkie'go – był lekko zielony na twarzy i ze skupieniem wpatrywał się w kruchy lód, który miał sprowadzić nas na dół.

- Gotowe. Któryś z was musi iść pierwszy, przykro mi. Muszę utrzymywać lód od góry – powiedział Minseok. W jego oczach malował się niemały wysiłek, w końcu utrzymanie takiej kupy zamarzniętej wody pewnie nie było proste. Wiedząc, że Byun pewnie nie zgłosi się na ochotnika, podniosłem się na równe nogi.

- Pójdę przodem – zaoferowałem, starając się uśmiechnąć. Wyszedł mi z tego raczej marny grymas. Delikatnie postawiłem stopę na pierwszym stopniu i docisnąłem ją, sprawdzając, czy lód się pode mną nie załamie.

- Jest mocny, no dalej, nie dam rady długo – zniecierpliwił się Xiu. Faktycznie, zrobił się jakby bledszy... Zdecydowanie wszedłem na schody i pół zszedłem, pół zjechałem na tyłku na dół. Zadarłem głowę do góry, machając zachęcająco ręką w stronę Baekhyuna. Ukradkiem rozmasowałem pośladki, które niezwykle mocno sobie obiłem, ale to było moją winą, bo nie powinienem sprawdzać, czy ten lód jest śliski. Każdy jest.

Po chwili cała nasza trójka bezpiecznie znalazła się na dole. Schody z trzaskiem rozsypały się na lodowe kawałki, które Minseok ostatkiem sił odrzucił gdzieś dalej, żeby nie zrobiły nam krzywdy. Podtrzymałem go razem z Baekiem, gdy ten zachwiał się.

- Nic mi nie jest, muszę tylko usiąść – powiedział Xiumin zmęczonym tonem. Posadziliśmy go więc na pieńku, a on przymknął oczy, oddychając głęboko. Zadarłem głowę do góry, obserwując jak nasza kapsuła robiła się coraz mniejsza, aż w końcu spadła z gałęzi, a ja spokojnie mogłem schować ją do kieszeni. Nie zrobiłem tego jednak, lecz podałem ją naszemu niepisanemu przywódcy, żeby mógł zrobić z nią co trzeba. Odwróciłem wzrok, nie chcąc patrzeć, jak ten zgniata ją w dłoniach, niszcząc jedną z niewielu cząstek naszej planety, która dotarła na Ziemię.

- Jesteśmy na miejscu, świetna robota. Macie jakiś kontakt z Kyungsoo lub Sehunem? - spytał Baekhyun, kładąc mi dłoń na ramieniu. Oczywiście zauważył moją reakcję na to, co się stało. Zawsze zauważał.

- Nie, ale nie potrzebujemy go. Spójrzcie w górę. - Wskazałem palcem na niebo, pokazując reszcie drugą kapsułę. Sehun najwyraźniej starał się skierować ją na jakąś otwartą przestrzeń, bo wiatr mocno szarpnął ich spadochronem, posyłając ich gdzieś w bok. Minseok podniósł się szybko ze ściółki.

- Chodźmy – rzucił i poszedł dziarsko przodem, jakby nigdy w życiu nie dźwigał tony lodu siłą swojego umysłu. Szybko ruszyliśmy za nim, wiedząc, że nie możemy stracić chłopaków z oczu. Gdyby tak się stało, moglibyśmy ich już tu nie odnaleźć. Nie wiadomo, jak duży jest ten las. Próbowałem jednocześnie patrzeć do góry – na kapsułę, i na dół – pod nogi, ale nie udawało mi się to za bardzo i już po chwili wylądowałem na ziemi, zahaczając stopą o wystający korzeń. Zakląłem głośno i podniosłem się na równe nogi tak szybko, jak tylko mogłem. Baekhyun czekał na mnie niecierpliwie, obserwując Xiumina, który szybko śmigał między drzewami i oddalał się od nas w równym tempie. Rzuciliśmy się za nim. Wierzyłem, że Minseok wie gdzie biegnie i od teraz patrzyłem tylko pod nogi, żeby się nie potknąć. Bakkie złapał mnie za rękę. Nagle usłyszeliśmy głośny huk, a nad drzewami szybko wzniósł się dym. Zgodnie wydaliśmy z siebie zduszone okrzyki. Po chwili wypadliśmy na polanę – kapsuła Sehuna i Kyungsoo leżała na boku, dymiąc się z kilku miejsc. Drzwi otworzyły się powoli i chłopaki wygrzebali się z środka, kaszląc w gęstych obłokach. Każdy dźwigał po dwa plecaki, więc natychmiast podbiegliśmy im pomóc i wygrzebaliśmy ze środka jeszcze kilka. Mimo, że odeszliśmy kawałek, kapsuła nie zmniejszała się, a ilość dymu wskazywała na naprawdę poważne uszkodzenia.

- D.O., uda ci się ją ustawić w pionie? - spytał Minseok z dziwną rozpaczą w głosie. Spojrzałem na Kyungsoo i dostrzegłem w jego oczach wahanie, zastąpione po chwili ponurą determinacją. Był gotowy na wszystko. Skinął głową i zaczął się rozciągać na boku. Xiu wyciągnął z niebieskiego plecaka pistolet, odszedł kawałek od nas i nacisnął spust. Z lufy wystrzeliła żółta iskra, widoczna tylko dla nas. Po chwili jednak zniknęła nam z oczu. Była to informacja dla drugiej grupy, że jesteśmy na tej planecie. Iskra prawdopodobnie zawisła gdzieś w atmosferze, widoczna dla radarów naszych statków. Miała o wiele silniejsze pole niż napotkany przez nas ślad MAMY, więc była szansa, że namierzą ją z daleka i przylecą nam pomóc. Razem z Baekhyunem zaczęliśmy sprawdzać, czy wszystko, co kruche, przeżyło twarde lądowanie. Sehun położył się na trawie obok nas – był blady i ciężko oddychał. Im dłużej przebywaliśmy z dala od MAMY, tym trudniej było nam używać mocy. Szybciej się przy tym męczyliśmy i nie byliśmy już w stanie robić tego, co wcześniej. Żaden z nas starał się nie okazywać strachu, ale kilka razy podczas nocy na statku słyszałem ciche popłakiwanie Huna. Najmłodszy starał się grać twardego, jednak było mu trudno, szczególnie, że był z dala od Luhana.

Kyungsoo w końcu był gotowy. Wszyscy obserwowaliśmy go bacznie, gotowi pomóc mu w jakiś sposób, chociaż nie bardzo wiedzieliśmy, jak nasze moce mogłyby się teraz przydać. Chłopak był zdany praktycznie tylko na siebie i doskonale o tym wiedział. Żałowałem, że kiedykolwiek zrzuciłem na niego swój dyżur na statku, bo przez to jego zadanie mogło się nie powieść. Widziałem, jak bierze głęboki oddech. Nagłym zrywem uniósł kapsułę w górę i zaczął ją obracać do pionu. Nagle zachwiał się na nogach. W tym samym momencie środek ewakuacji „zaskoczył" i zaczął szybko się zmniejszać. Odetchnąłem z ulgą. Poczułem delikatny uścisk i zdałem sobie sprawę z tego, że ściskałem Baekka za dłoń. Puściłem go szybko i rzuciłem mu przepraszające spojrzenie. Nawet się nie zorientowałem, gdy go złapałem.

***

Po zniszczeniu drugiej kapsuły zostaliśmy na polance, odpoczywając i przeglądając bagaże. Zjedliśmy posiłek, składający się z samych suszonych owoców, które zabraliśmy ze swojej planety. Burczało mi w żołądku, ale nie wiedzieliśmy, gdzie jesteśmy i kiedy trafimy na jakieś ślady cywilizacji, więc woleliśmy oszczędzać żywność. Krótka narada pozwoliła nam zdecydować się na natychmiastowe łyknięcie pigułek, które miały odmienić nasze ciała w ciała ludzkie. Stanęliśmy w kole, plecami do siebie. Byun mocno trzymał mnie za rękę. Czułem, że boi się tak samo jak i ja.

- No to na zdrowie – rzucił Xiumin i jako pierwszy połknął złotą tabletkę. Przymknąłem oczy i zrobiłem to samo.


Exoplanet // ExoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz