Rozdział 5

400 64 2
                                    

Z pamiętnika uroczego, niezwykle przystojnego i skromnego Chanyeola

2 dzień naszego pobytu na Ziemi

Korea Południowa

- Zobacz, a tak się wczoraj wzbraniali... - Usłyszałem jak przez mgłę. Otworzyłem oczy, ale oślepiający promień światła sprawił, że natychmiast zamknąłem je z powrotem. Powoli zaczęła wracać do mnie świadomość tego, gdzie jestem i co tu robię. Spróbowałem się poruszyć, ale natrafiłem na przeszkodę. Zamarłem.
Pod moją ręką leżało coś ciepłego i miękkiego.

Ciało - podpowiedział mi umysł.

Spróbowałem jeszcze raz otworzyć oczy, bardzo powoli i ostrożnie. Przed sobą zobaczyłem burzę ciemnych włosów, które z pewnością nie należały do mnie.
Baekhyun - znów podpowiedział mi umysł. Szarpnąłem się ostro do tyłu i spadłem na podłogę, boleśnie tłucząc sobie już i tak obolałe po wczorajszym zjeżdżaniu na lodzie pośladki. Od strony wejścia do pokoju usłyszałem śmiech Sehuna i huk zatrzaskiwanych drzwi. To ostatnie obudziło Byuna, który poruszył się niespokojnie i przekręcił na drugi bok.
- Chanyeol? Mówiłem, że możesz spać ze mną, a nie na podłodze - powiedział chłopak.
- Nie spałem na podłodze, spadłem dopiero przed chwilą - bąknąłem.
- Co? Czemu spadłeś? - Oczy Byun'a rozszerzyły się i odrobinę bardziej przypominały te, które miał przed przemianą w człowieka.
- Bo Sehun był w naszym pokoju - poskarżyłem się. - Nie zamknąłeś wczoraj drzwi.
- Przepraszam. Mówił coś?
Wzruszyłem ramionami i wróciłem pod ciepłą kołdrę, spychając Baek'a na jego połowę łóżka. Odwróciłem się do niego plecami i zamknąłem oczy, zdecydowany pospać jeszcze przez godzinę albo dłużej. Rozpraszała mnie jednak myśl o tym, że przez sen objąłem Baekhyuna całkiem podświadomie. Co jak co, ale to zdecydowanie nie mieściło się nawet w naszej definicji przyjaźni. W ziemskiej chyba tym bardziej. Westchnąłem cicho i przekręciłem się na bok, otwierając oczy. Napotkałem pytający wzrok Baek'a. Zebrałem się w sobie do kupy, ciągle myśląc o tym, że przyjaciele nie mają przed sobą tajemnic.
- Przytuliłem cię w nocy - wypaliłem, czując, że moje uszy znów pieką. Chłopak wzruszył wolnym ramieniem.
- I co?
Jego pytanie zbiło mnie z tropu. Jak to co...?
- No... To nie jest raczej przyjacielskie, nawet na tej planecie - bąknąłem.
- I co? - powtórzył, wyraźnie rozbawiony. - Channie, znam się nie tylko na pilotowaniu statków. Te tabletki od Sehuna wprawdzie dały nam ciała i sterowanie nad nimi, ale kiedy usypiamy, mięśnie działają tak, jak je Hun zaprogramował. Dlatego nie podpaliłeś pokoju, tylko mnie objąłeś.
Wprawdzie nie odetchnąłem z ulgą, ale zrobiło mi się nieco lżej. Przestraszyłem się, że "wspomnienia" od Sehuna wpłynęły na prawdziwego mnie, ale wyglądało na to, że jednak nie.
- I tak musimy kupić osobne łóżka - zastrzegłem, ale on tylko się uśmiechnął. Mojemu przyjacielowi już chodził po głowie jakiś niecny plan, który raczej nie przypadnie mi do gustu...
- Wstajesz, czy wracamy spać? - spytał, zerkając na okno za naszymi plecami. - Słońce jest jeszcze nisko, zresztą należy nam się dzień odpoczynku. Ustaliliśmy to gdy zdrzemnąłeś się w salonie.
- Dalej jestem zmęczony - odparłem. Podniosłem się z łóżka, żeby zamknąć drzwi na klucz i zasłonić okno. Pokój znów pogrążył się w półmroku, więc spokojnie wróciłem pod kołdrę.
- Śpij dobrze - mruknął Baekhyun.
Zamknąłem oczy, ale od razu wiedziałem, że nie usnę. Wciąż było dla mnie zbyt jasno, a do tego jeszcze bardziej niż wieczorem odczuwałem bliską obecność chłopaka. Zacząłem niespokojnie przekręcać się z boku na bok, aż w końcu zirytowany Baek złapał mnie za ramię, akurat gdy leżałem na plecach.
- Przestań, nie mogę przez ciebie spać.
Przeprosiłem go szeptem i zacząłem nasłuchiwać odgłosów spoza naszego pokoju. Chłopaki chyba znów oglądali telewizor, ale tak niewiarygodnie głośno, że aż się zdziwiłem, że wcześniej nie słyszałem tego dźwięku. Docierał do mnie ich śmiech i pokrzykiwania. Czyżby leciał jakiś ciekawy program? Otworzyłem oczy i wbiłem wzrok w sufit, zastanawiając się, czy do nich nie zejść. Zacisnąłem jednak zęby. Wciąż byłem nieziemsko wściekły na Oh Sehuna i nie miałem zamiaru zaszczycać go swoją obecnością. Mimo to wstałem z łóżka i podszedłem do sterty swoich ubrań. Nie mieliśmy ich zbyt wiele, co oznaczało, że prawdopodobnie niedługo będziemy musieli udać się na zakupy. Aż jęknąłem sfrustrowany na samą myśl o tym, że będę musiał wybierać sobie ubrania albo przymierzać to, co Baek w szale zakupów mi podrzuci. On kochał ubrania, a na naszej planecie nie miał możliwości kupowania ich, więc byłem pewien, że teraz zmaltretuje mnie za wszystkie czasy.
Wyciągnąłem koszulkę i swoje ulubione szorty, bo w domu było całkiem ciepło, po czym wymknąłem się do łazienki. Postanowiłem wypróbować ziemski prysznic, bo i tak kleiłem się od potu po wczorajszej wędrówce, więc potrzebowałem wody. Oczywiście "pamiętałem" jak korzystać z armatury, więc już po chwili mogłem cieszyć się czymś w rodzaju ciepłego deszczu kapiącego prosto na moje obolałe ciało. Tak zwykła czynność jak mycie się w takich warunkach natychmiast poprawiła mi humor i sprawiła, że poczułem się głodny.
Zszedłem na dół i zajrzałem do salonu, w którym siedzieli chłopaki. Uniosłem brwi. Sehun i Kyungsoo grali na xboxie, rycząc z uciechy niemal tak głośno jak telewizor, a Xiumin siedział z podkulonymi nogami na fotelu i śmiał się z nich bez opamiętania. W powietrzu unosił się cudowny zapach, który uruchomił w mojej głowie "wspomnienia". Kawa. Stanąłem w progu salonu kompletnie niezdecydowany, czy powinienem udać się do kuchni - z jednej strony chciałem przypatrywać się pląsającemu D.O., ale z drugiej chętnie sam napiłbym się kawy. Na szczęście zauważyłem, że na stoliku obok Xiumina stał cały dzbanek parującego napoju oraz wolna filiżanka.
- Dzień dobry - przywitałem się ze wszystkimi i od razu podreptałem, żeby się napić. Zaabsorbowani grą Soo i Sehun nie odpowiedzieli, ale Xiu skinął mi głową.
- Więc jednak spałeś w pokoju? - spytał na tyle głośno, żebym go usłyszał, ale także na tyle cicho, żeby reszta nie zwróciła uwagi na jego słowa. Potwierdziłem i przysiadłem na oparciu fotela. Nie było sensu zaprzeczać, skoro doskonale o tym wiedział.
- Nie przejmuj się tym, co Hun napchał wam do głowy. Nie musicie się dostosowywać. Jeśli chcecie, możemy pojechać dziś do sklepu meblowego i wybrać wam łóżka.
- Nie jestem pewien, czy Byun tego chce. To znaczy... Nie przeszkadza mu spanie ze mną.
Min podniósł na mnie oczy, zastanawiając się nad moimi słowami.
- Tobie przeszkadza, tak?
Wzruszyłem ramionami. Mogłem się założyć, że rano w naszej sypialni byli Sehun i D.O., którzy na pewno powiedzieli Xiuminowi, że przytulałem Baekhyuna. Wprawdzie tylko Kyungsoo mógłby nie wiedzieć, że to wina ciała, ale i tak byłem zirytowany tym, że przyłapali nas w takiej pozycji. Zresztą, co oni sobie w ogóle myślą, że tak wpadli bez pukania do naszego pokoju? Trochę kultura im spadła, na naszej planecie nigdy by czegoś takiego nie zrobili. Zirytowany wziąłem łyka kawy i skrzywiłem się. Zapomniałem posłodzić. Nie wiadomo czemu to zdenerwowało mnie jeszcze bardziej, więc gwałtownie odłożyłem filiżankę na stolik i zerwałem się na równe nogi.

- Idę... Na zakupy - poinformowałem Xiumina.

- Pieniądze są w kuchni na stole, bo mieliśmy iść później wszyscy razem... Widziałeś po drodze sklep?

Skinąłem głową, bo trudno było nie zauważyć tej jasno oświetlonej witryny spożywczaka. Poszedłem po kasę, ledwo zwracając uwagę na nowoczesny wystrój pomieszczenia i szybko wyszedłem z domu. Nie byłem jeszcze gotowy na spotkanie z sąsiadami, więc narzuciłem na głowę głęboki kaptur bluzy, którą zgarnąłem z wieszaka przy drzwiach. Miałem nadzieję, że nie zaciekawi ich to, kim jestem i nie będą zadawali mi zbędnych pytań. Kto wie jak daleko sięga ciekawość ludzi? Z tego co "pamiętam" lubili dużo wiedzieć, więc mogliby zaraz obstąpić nowego w okolicy, żeby go powitać.

Na zewnątrz znów było ciepło, ale zapach kompletnie się zmienił. Był o wiele mniej przyjemny niż ten na łące. Spaliny, dym z papierosa mężczyzny, obok którego przechodziłem... Chyba wolałbym mieszkać na pustkowiu. Zmarszczyłem nos, rozganiając dłonią obłoczek, który wydmuchał w moją stronę facet. Zrobił to specjalnie? Palant. Wbiłem ręce w kieszenie, zastanawiając się do kogo należy bluza, którą założyłem. Była na mnie raczej przymała, ale zarówno D.O. jak i Xiumin nie grzeszyli wysokim wzrostem. Postanowiłem spytać o to, gdy wrócę do domu i na razie nie zawracać sobie tym głowy.

Do sklepu doszedłem w nie więcej niż piętnaście minut. Był dość mały, ale i tak różnorodność żywności w nim omal nie powaliła mnie na kolana. Pożałowałem, że nie podjechałem autem, bo do bagażnika mógłbym napchać tyle jedzenia, ile tylko bym chciał. Przeszedłem się wzdłuż półek z płatkami śniadaniowymi, szukając najlepszych. Nagle z kieszeni bluzy zaczął wydobywać się dziwny dźwięk. Wyciągnąłem stamtąd przenośny radar i uniosłem brwi. To zdecydowanie bluza Xiumina, ale co oznacza ta kropka na ekranie? Podziałka pokazywała, że obiekt, o który chodziło radarowi, znajdował się niedaleko mnie. Uniosłem głowę i rozejrzałem się. Nikogo obok mnie nie było, zignorowałem więc przyrząd i wróciłem do szukania czegoś na śniadanie. Miałem zamiar powiedzieć Xiu o tym, że jego radar pikał, ale po śniadaniu. Wręcz umierałem z głodu.

Znalazłem wreszcie to, czego potrzebowałem i ruszyłem do kolejnych półek, zgarniając z nich to, co prawdopodobnie nam zasmakuje. Miałem nadzieję, że udźwignę to w drodze do domu. Zadowolony z siebie ruszyłem do kasy, zastanawiając się, ile za to wszystko zapłacę. Z uśmiechem stanąłem w jednoosobowej kolejce. Dziewczyna przede mną odwróciła się, żeby na mnie zerknąć. Spojrzałem jej w oczy.

Zamarłem, omal nie upuszczając całych zakupów na podłogę.

MAMA?





Exoplanet // ExoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz