Rozdział 16

274 52 4
                                    

Xiumin

15 dzień naszego pobytu na Ziemi

Korea Południowa

Kobieta zaprowadziła nas do przytulnego salonu, gdzie wskazała na kanapę i przeprosiła na chwilę. Usiedliśmy, zapadając się w zbyt miękkie poduszki. Przeklinając pod nosem wygrzebałem się stamtąd i usiadłem na samym brzegu, żeby w razie czego móc szybciej się podnieść. Kobieta wróciła z mężem. Oboje mieli zmartwione miny, jakby mieli nam do przekazania tragiczną wieść. Zacisnąłem dłonie na kolanach, próbując ukryć ich drżenie.

- Dziewczyna, której szukacie, była u nas wczoraj. Zachowywała się... Niestosownie. Wygadywała niestworzone rzeczy i próbowała zabrać nas ze sobą. Na szczęście zjawiła się nasza córka i to ją spłoszyło - opowiedział krótko mężczyzna. Przełknąłem ślinę.

- Jakie niestworzone rzeczy? - spytał Kyungsoo.

- Twierdziła, że jesteśmy jej rodzicami - odparła cicho kobieta, rozglądając się niespokojnie. Tak, to musiała być Gyeong. I najwyraźniej zrobiła na gospodarzach ogromne wrażenie. Dopiero teraz zauważyłem na nadgarstku kobiety czerwony ślad, jakby po oparzeniu. Zacisnąłem zęby. Musieliśmy jak najprędzej ją odnaleźć, była zdecydowanie niebezpieczna dla otoczenia i prawdopodobnie dla siebie samej. Teraz szczególnie. Zyskała pewność, że ci ludzie nie są jej rodziną, a to oznaczało, że prawdopodobnie uwierzyła w to, że jest Stworzycielką.

- Ona... Musiała nie wziąć swoich lekarstw - wydusiłem z siebie po chwili, gdy zdałem sobie sprawę z tego, że w salonie zapadła grobowa wręcz cisza. - Gdyby jeszcze raz państwa nękała, proszę zadzwonić do mnie, dobrze?

Podałem mężczyźnie karteczkę, na której kilka dni wcześniej zapisałem swój numer telefonu, żeby samemu go nie zapomnieć.

- Dobrze, dziękujemy - odparł, kiwając głową. Nikt z nas nie wspomniał o nadnaturalnych mocach MAMY. Małżeństwo chyba uznało, że sami wyjdą na wariatów, gdy nam o tym powiedzą, a ja nie chciałem ich straszyć. Co do Kyungsoo... Kto wie, co działo się w tej chwili w jego głowie.

- My będziemy wychodzić. Chyba, że widzieli państwo, w którą stronę się udała...? - spytałem jeszcze z nikłą nadzieją, ale kobieta pokręciła głową. Udaliśmy się do wyjścia, gdzie DO podziękował gospodarzom za informacje i już po chwili byliśmy przy samochodzie. Kręciło mi się w głowie. Moje przypuszczenia się sprawdziły.

- Wracajmy do domu - powiedziałem, wsiadając do auta. Soo rozsiadł się obok mnie i wyciągnął rękę przez siedzenia, żeby pogłaskać Kai'a po ramieniu.

- Czego się dowiedzieliście? - spytał Chen, od razu ruszając.

- Potwierdziły się moje przypuszczenia - powiedziałem krótko, opierając się wygodnie i przymykając oczy. - Nie znajdziemy MAMY rozdzieleni. Chyba pora sprowadzić wszystkich na Ziemię.

- Jak chcesz to zrobić? Statek się rozbije, gdy spróbują tu wylądować - powiedział Kyungsoo. - Poza tym, Suho został sam. Nie wiem, czy posadziłby statek na naszej planecie, a co dopiero tutaj.

- Jakoś da radę. Włączy dodatkowe osłony. Ja nie mogłem, bo byliśmy już zbyt blisko i uszkodziłbym pojazd jeszcze w powietrzu.

- Tylko jak się z nim skontaktujemy? Nie wyczuwam już waszych umysłów, straciliśmy moce... - Głos DO stawał się coraz bardziej zdenerwowany. Odepchnięte wcześniej emocje wracały teraz do niego jak fala przypływu. Przygryzłem wargę, bo ja także nie potrafiłem już poczuć ich umysłów. Czułem się przez to jakby otaczała mnie lepka, czarna substancja.

Exoplanet // ExoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz