7.

127 14 8
                                    

2 tygodnie później

Salon. Ciemna żółć znajdująca się na ścianach. Wygodna z niskim oparciem, szarawo-brązowa, narożna kanapa odziana w multum różnorakich poduszek. To dopasowane do koloru mebla, to brązowe w dwóch odcieniach. Jedna jakaś pasiasta będąca właśnie pod moją ręką. Inna zaś w kropki. Choć jakby się bliżej przyjrzeć to jednak okazywały się być czarne kwadraciki na białym materiale. Za mną znajdował się niewielki brązowy stół, a wokół niego cztery nietypowe krzesła, również z niskim oparciem i metalowymi nogami. Nad znajdowały się dwie lampy o pół okrągłym kształcie w jasno metalowym kolorze, z których właśnie wydobywało się światło. Po mojej prawej była ściana z jakimś wzorem liści i ich gałązkami, święcące się kolorem jasnego światła. Za moimi plecami zaś krzątał się Awin. Tak, znajdowałem się właśnie w jego salonie.

–Długo jeszcze? –Spytałem nie doczekując się od niego żadnej reakcji, od dobrych kilku minut, trzymając w dłoni już pustą butelkę po piwie.

–Chwila. –Wymamrotał. –Znów je gdzieś schowała. –Dodał wciąż krzątając się tuż za mną, przeszukując tą swoją półeczkę z winami. Odkąd tylko zamieszkał razem z Ruby, mieli ich dość spory zapas. Dziewczyna lubiła nieraz siąść przy jednej z lampek pisząc kolejny z artykułów.

–Nie możesz po prostu przynieść piwa. Jakoś nie mam ochoty na wino. –Od ostatniej akcji z Mel jakoś unikałem go. A przynajmniej do czasu, gdy nie będzie go mogła znów normalnie spożywać.

–Właśnie wypiłeś ostatnie z mojego zapasu.

–Dwa nazywasz zapasem? –Spojrzałem na trzymaną w dłoni butelkę. –Trochę marny muszę ci powiedzieć.

–No z twoimi poprzednimi nie ma się co równać. Ja nie robię aż takich. Zresztą z Ruby to częściej wina wchodzą w grę. –Sprostował. I tu trafił w sedno. Przez ostatnie lata trochę się ich widziało w mojej lodówce. Ten okres jednak minął. Jak na razie i nie zamierzałem do niego wracać.

–Było i minęło. –Powiedziałem i odłożyłem puste szkło na podłogę przy kanapie.

–Więc czemu nagle cię tak wzięło i wpadłeś? –Przysiadł obok z nowo otwartą butelką czerwonego wina i dwoma kieliszkami.

–Mel. –Odpowiedziałem krótko. Nie do końca byłem pewien czy jest sens poruszać jej temat, ale przychodząc tu sądziłem, że to jedna z lepszych opcji. Szczególnie, iż wiedziałem, że Awin będzie już o tej porze w domu, a Ruby wciąż w pracy. Miała przecież do oddania na jutro ważny artykuł, który musiała skończyć poprawiać. Teraz jednak miałem ku temu wątpliwości.

–Trzymaj. –Podał mi jeden z kieliszków po czym zaczął nalewać do niego wina. –Czemu Mel? –Awin postanowił zapytać. Nie łudziłem się, że umknęło mu jej imię, lecz mimo to sądziłem, że a nuż tak będzie.

–Mam coraz większe wrażenie, że mnie od siebie odpycha. –Powiedziałem przyglądając się czerwonemu płynowi, mieszanemu przeze mnie w szkle.

Trochę dziwnie musieliśmy wyglądać. Dwaj dorośli mężczyźni, siedząc na kanapie w żółtym salonie, popijający czerwone wino przy nowo otworzonej butelce. I ja w roli smęta, męczącego kumpla.

–Ponieważ...? –Agnus nie dawał za wygraną. Zaczynałem pomału żałować, że zamiast wrócić prosto do domu, pojechałem do niego. Musiałem się jednak komuś wygadać, a on był chyba jedyną odpowiednią do tego osobą.

Moja mama za każdym razem martwiła się o Melody, więc odpadało dzwonienie do niej, szczególnie, że nie mógłbym jej powiedzieć wszystkiego co mnie trapiło. Z ojcem nigdy o niej nie gadałem w ten sposób, a Ivar, jak zdążyłem zauważyć, pewnie by ją jeszcze tłumaczył i trzymał jej stronę. Raz już próbowałem i na nic mi to wyszło. Pozostawała jeszcze Ruby. Tylko z nią był taki problem, że to jej najlepsza przyjaciółka. Nie miałem pewności, że do niej nie pójdzie i jej wszystkiego nie powie. Choć i jej już pomału nawet nie widywałem w jej obrębie. W zasadzie to odkąd byli u nas nie widziałem jej przy niej w ogóle.

Prawdziwe życie (nieskończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz