Wybaczcie dłuższą przerwę, ale po napisaniu połowy rozdziału, naszło mnie na dialog do następnego, a później kolejnego, zamiast od razu połączyć dwa pierwsze w jeden. W całym zamieszaniu wena mi uleciała więc ile razy nie otwierałam pliku, tyle nic nie mogłam napisać. Rozdział jest dość długi więc można uznać za małą rekompensatę (choć macie więcej do czytania więc nie wiem czy taki plus).
Mam nadzieję, że nie ma zbyt dużo błędów, jednak czytanie ponad 6 stron po raz któryś z rzędu sprawiało, że miałam dość, ale jeśli ktoś jakiś znajdzie to możecie śmiało go wskazać a poprawię :)
Tymczasem życzę (oby) miłego czytania, choć rozdział jest bardziej przejściowy przed bodajże ostatnim wątkiem do wytłumaczenia, więc raczej niewiele rozdziałów już zostało do końca.
Budząc się, pierwsze co poczułem to nie Mel, która wciąż powinna spać przy moim boku, ale puste łóżko z jej strony pod moją prawą dłonią. Chciałem ją przytulić i na nowo zaznać ciepła jej ciała, lecz ona postanowiła mi gdzieś zniknąć. Uchylając powieki, spojrzałem na jej stronę z nadzieją, że odnajdę ją kawałek dalej niż mogłoby mi się wydawać. Tak się jednak nie stało. Łóżko świeciło pustkami.
Podnosząc się do pozycji siedzącej, przetarłem twarz dłońmi, ziewając przy tym szeroko i drapiąc się po głowie, odsunąłem z siebie kołdrę, udając się do łazienki tuż za drzwiami, uprzednio zakładając bokserki. Logicznym mi się wydawało, że jeśli Mel nie ma obok mnie to zapewne obudziła się nieco wcześniej i poszła wziąć prysznic. Po wszystkim co się wczoraj w nocy wydarzyło, nie widziałem problemu by od tak złapać za klamkę i wejść do środka. Drzwi były niezakluczone, lecz nie sądziłem że ujrzę za nimi taki widok.
– O boże, Mel... – Dziewczyna siedziała przytulona do toalety w mojej koszulce, w której planowałem wczoraj pójść spać, w związanych wysoko włosach i bieliźnie co mogłem dostrzec poprzez podniesioną lekko bluzkę. A przynajmniej w jej dolnej części. Melody kiedy tylko usłyszała mój głos, od razu się przebudziła, unosząc nieco głowę. Nie udało jej się jednak odnaleźć mnie wzrokiem, z racji też iż spojrzała jedynie przed siebie. Dopiero, gdy przy niej ukucnąłem, odwróciła się bez żadnej energii. Była niemiłosiernie wykończona, a ja przez moment zacząłem się zastanawiać czy aby na pewno nic jej wczoraj złego nie zrobiłem.
– Zarosłeś się. – Wypowiedziała po dłuższym czasie wpatrywania się w górą część mojej klatki piersiowej. Nie miała jednak siły by na nią pokazać co wywnioskowałem po jej lekkim ruchu dłoni.
– Szybka jesteś. – Zaśmiałem się cicho. Była w domu już od ponad dwóch miesięcy a mimo to raptem dziś postanowiła o tym wspomnieć.
– Dopiero zauważyłam. – Wymówiła, unosząc pomału głowę. Nie powiem, miała refleks.
– Co, źle wyglądam? – Dopytałem, przyglądając się sobie. Według mnie nie było wcale aż tak tragicznie. Włosy miałem tylko na górnej części i niewiele pośrodku. W sumie Melody też nigdy się nie skarżyła.
– Kiedyś to były trzy na krzyż. – Wymachnęła na mnie dłonią, opierając się tym samym o szafkę.
– A teraz? – Spytałem z uśmiechem na twarzy, przyglądając się jej mizernej posturze. Nie wyglądała najlepiej, ale mimo to miała w miarę normalne kolory na twarzy.
– Teraz to bez koszulki się na tobie nie położę. – Mówiła, widocznie niezadowolona, czego wcale nie ukrywała.
– Ale mojej czy swojej? – Miałem ochotę się z nią podroczyć, lecz umiejętnie zgromiła mnie wzrokiem. To oznaczało tylko jedno, mojej. – Wczoraj spałaś. – Przykucnąłem jednym kolanem o podłogę, aby jakoś się podeprzeć z racji niezbyt wygodnej pozycji. Mel za to uniosła palec wskazujący, chcąc jakoś odeprzeć moje słowa, ale pozostała w zamyśleniu. Dopiero po chwili naszła ją jakaś myśl.
CZYTASZ
Prawdziwe życie (nieskończone)
Short StoryCzy po tak długim czasie w śpiączce można powrócić do poprzedniego życia? Kiedy Niall próbuje iść dalej i cieszyć się każdą minutą ze swoją żoną, Melody stoi w miejscu i nie może się odnaleźć w nowych dla siebie obowiązkach. Kontynuacja Listów.