– Jak ona mnie wkurza! – Wypowiedziałam głośniej, odrzucając materiałową marynarkę na szafkę obok drzwi wejściowych, którą wzięłam rano, wychodząc z Timmim do przedszkola. Pogoda, mimo lipca widniejącego już w kalendarzu, nie chciała dzisiaj dopisywać. W zamian za to niemiłosiernie wiało, a uspokoiło się dopiero około godziny dziesiątej, gdy zwiedzaliśmy już zabytki. I jakby tego było mało to słońce postanowiło wtedy zaświecić jeszcze mocniej.
– Co się takiego stało? – Usłyszałam Nialla, który właśnie siedział na kanapie z toną jakichś nieznanych mi papierów, które rozkładał na kilka różnych kupek, a na każdej z nich było po kilka teczek. Aż dziw, że żadna mu się jeszcze nie rozsypała na ziemię z tego stołu. Wkurzona, zdjęłam buty i ruszyłam prosto w stronę męża. On jednak nieszczególnie planował nawet na mnie spojrzeć, zagrzebany w swojej robocie.
– Zdenerwowała mnie dzisiaj. – Odpowiedziałam, tym razem nieco ciszej, siadając tuż obok niego i patrząc się przy tym tępo w przód.
– Kto? – Szatyn jak gdyby nigdy nic, siedział sobie spokojnie na kanapie i przeglądał pozapisywane kartki z teczek.
– Ayla. – Powiedziałam z pogardą już na samo to imię. Dokładając do tego jej obraz w mojej głowie, miałam ochotę coś rozwalić. Niall, prócz tego, że przestał spoglądać na trzymaną w swoich dłoniach kartkę, nie powiedział już nic. Dla mnie to jednak i tak nie miało zbyt dużego znaczenia, bo w myślach już miałam ostatnio wypowiadane przez nią słowa. – Ty wyobrażasz sobie, że ona powiedziała Timmiemu, że JA, – zaakcentowałam głośniej dane słowo. – Jego matka się nim i tak nie interesuję? – Odwróciłam się w jego stronę, układając przy tym dłoń na oparciu siedzenia i wpatrywałam w niego uważniej. – A kiedy do niej podeszłam to jeszcze głupio się szczerzyła i dodała, że przecież to prawda, skoro mnie tyle nie było. – Nie czekając na jego reakcję, wróciłam do poprzedniej pozycji opierania się plecami o tył kanapy, patrząc przy tym przed siebie, nieco w dół na dywan leżący pod nogami stołka, zaplatając przed sobą dłonie na wysokości klatki piersiowej. I chyba jedyne co powstrzymywało mnie od chociażby płaczu z myślą o wszystkich jej dzisiejszych słowach, to złość.
– To ona też tam była? – Niall z jakby niepewnością i ściszonym głosem, zapytał mnie.
– Taa. – Wymamrotałam pod nosem z cięższym wypuszczeniem powietrza z ust. – Zachciało się parszywej damulce chodzić po Londynie zwiedzając z dziećmi zabytki i jedynie co robiła to nastawiała Timmiego przeciwko mnie. Nawet potrafiła powiedzieć, że niedługo znów nas odwiedzi. – Fakt jak głośno mój mąż przełknął ślinę, dałoby się usłyszeć nawet na końcu pomieszczenia, którym był aktualnie salon. Nie bez powodu więc zwróciłam się prosto w jego stronę, baczniej mu przyglądając, na co on nagle postanowił bardziej zagłębić się w swoich papierach. Postanowiłam jednak nie dawać za wygraną i patrzyłam się na niego tak długo, aż się w końcu odezwie.
– Co? – Zapytał, spoglądając na mnie tylko przez krótką chwilę, po czym znów uwiesił swój wzrok w zapisie kartek.
– O czymś nie wiem? – Dopytałam, czekając aż po raz kolejny postanowi zacząć mówić.
– Niby o czym? – On jednak zamiast dać mi konkretną odpowiedź, wolał odpowiedzieć pytaniem na pytanie, co tylko napoiło mnie większą dociekliwością.
Owszem, miałam przez jakiś czas, w sumie to wciąż czasami mam, świadomość tego, że mój mąż mógł się z kimś spotykać, gdy mnie przy nim nie było. Ale mimo wszystko, sądziłam, że ma o wiele lepszy gust niż ta cała Ayla. W końcu co mogło być ciekawego w zuchwałej, bezczelnej, aroganckiej, egoistycznej, nonszalanckiej i do tego nadętej osobie? Urodą to ona również nie powalała jak na moje. No chyba, że tona nałożonego makijażu, krótkie, obcisłe sukieneczki oraz wielki dekolt robiły na kimś wrażenie. Omijając oczywiście tych wszystkich facetów, którzy albo chcą się takimi jedynie pochwalić przed znajomymi, albo przespać i na tym zakończyć jakąkolwiek znajomość. Co do Nialla, wydawało mi się, że posiadał on nieco więcej rozumu i mimo wszystko nie zaciągnie pierwszej lepszej do łóżka, gdy mnie nie będzie. Choć sądząc po jej dzisiejszych zagraniach, to nie mogłam być tego taka pewna. Tylko czy ja w ogóle mogłam mu mieć coś za złe? W końcu sama nie postąpiłam lepiej, nie mówiąc mu o niczym, nim zostałam przykuta do łóżka, a jego zostawiłam z nowo– narodzonym dzieckiem i obowiązkami na głowie, do czego nie był przygotowany w takim stopniu, w jakim powinien. Obawiałam się jednak, że gdyby mi to teraz powiedział to ból i tak by się jakiś pojawił i co do tego nie miałam żadnych wątpliwości.
– Gdybym wiedziała, to bym pewnie nie pytała. – Spuściłam z niego wzrok, chyba nie chcąc usłyszeć czegoś, co by mnie nie ucieszyło. Skoro i tak złość pomału ustępowała, to po co miałam to psuć. – Co robisz? – Zapytałam, spoglądając lekko w stronę trzymanych przez niego dokumentów.
– Muszę posortować papiery względem miesięcy. – Odrzekł, odkładając kolejną z teczek na kupkę przed sobą i biorąc w dłonie następną.
– Nie powinieneś robić tego w pracy? – Wydawało mi się dziwne, że przytaszczył to wszystko do domu, zamiast zrobić to w miejscu zatrudnienia. W końcu jak skończy tu, to będzie to musiał na nowo tam zawieść, a jak się jeszcze rozwali w aucie to będzie miał dwa razy więcej roboty.
– Powinienem, ale za duży tam dzisiaj harmider. Zatwierdzają okładkę do następnego numeru i zrobili z tego jedną wielką zawieruchę, przez co nie mogłem się skupić. – Mówił, nerwowo przewracając kartki i sprawdzając przy tym daty widniejące w prawych górnych rogach. – Timmi w pokoju? – Zapytał, nawet na mnie nie patrząc.
– Twoja mama go wzięła ze sobą.
– Moja matka? – Spojrzał na mnie zaskoczony moimi słowami. – Co ona robiła z wami na wycieczce? – Dopytał.
– Nic. Spotkaliśmy ją gdy wracaliśmy i postanowiła wziąć go na lody. Nie miałam co z nią dyskutować. Zresztą Timmi się uparł i tak jakoś wyszło. – Wyjaśniłam zgodnie z prawdą. – Przyprowadzi go pod wieczór na kolację. – Stwierdziłam, unosząc przy tym prawą dłoń i rozmasowując skroń, która zaczynała mnie pomału boleć, przymykając przy tym na chwilę oczy.
*Odkąd tylko Mel wspomniała o Ayli, czułem straszne zdenerwowanie. Nie miałem pojęcia co ona mogła jej naopowiadać, a sądząc po zawziętości mojej żony i tego jak wzburzona wróciła, mogłem się spodziewać wszystkiego. Ciągle jednak miałem nadzieję, że nie powiedziała jej niczego co by mnie właśnie pogrążyło u niej całkowicie. Wiedziałem, że i tak powinienem się przyznać Mel do tego co się wydarzyło, gdy jej nie było, ale za cholerę nie miałem pojęcia w jaki sposób mógłbym to zrobić. Przecież nie mogłem od tak nagle wystrzelić o całym tamtym zajściu. Nie miałem pojęcia jakby na to wszystko zareagowała. Ale, co najważniejsze, nie chciałem, żeby odeszła. Może i nie było między nami tak jak kiedyś, ale pomału wszystko wracało do normy. Nie mogłem ryzykować, mówiąc jej o przeszłości. Nawet jeśli jej tu nie było, zbyt dobrze wiedziałem, że nie powinienem tak wtedy postępować. Mel mogłaby mnie za to znienawidzić do końca życia. I tak już jest cięta na Sevi, a moje wyznanie tylko by ją dobiło. Nie chciałbym jej znów stracić. Mimo to wciąż miałem ogromne wyrzuty sumienia. Może gdyby nie zapytała czy o czymś nie wie to by tak nie było.
– Jesteś głodny? – Z rozmyślań wydobył mnie głos Mel, która przez ostatnie minuty siedziała w istnej ciszy. Byłem nieco zaskoczony jej zmianą tematu, ale sam i tak nie potrafiłem się zebrać w sobie do powiedzenia czegokolwiek, więc mogłem jedynie przytaknąć.
– Odrobinę.
– Makaron może być? – Dopytała, uważnie wpatrując się w swoje dłonie, które teraz trzymała na nogach i bawiła się swoimi palcami. Ja zaś przypomniałem sobie jak to uwielbia makaron i potrafi go robić w różnych postaciach.
– Jak najbardziej. – Powiedziałem i nie mogłem przestać na nią patrzeć. Wydawała się aż za bardzo przybita, a ja nie miałem pojęcia jak mogę to zmienić. Nachylając się więc nad nią, powiedziałem bliżej jej ucha. – Jak skończę to możemy się gdzieś przejść. Co ty na to? – Zapytałem, wiedząc, że na nic innego nie mogę liczyć.
– Wiesz co, może innym razem. – Spojrzała w moją stronę po czym obdarzała mnie nikłym uśmiechem. Tyle mi wystarczyło by wiedzieć, że mnie właśnie spławia. – Pójdę nastawić wodę. – Wstała i ruszyła prosto do kuchni. Z salonu mogłem już tylko słyszeć jak stuka garnkiem, po czym nalewa do niego wodę. Jedno było pewne, wkopałem się w istne bagno.
CZYTASZ
Prawdziwe życie (nieskończone)
Short StoryCzy po tak długim czasie w śpiączce można powrócić do poprzedniego życia? Kiedy Niall próbuje iść dalej i cieszyć się każdą minutą ze swoją żoną, Melody stoi w miejscu i nie może się odnaleźć w nowych dla siebie obowiązkach. Kontynuacja Listów.