Jak udało mi się dość dobrze przeżyć spotkanie z siostrą, tak po raz kolejny zostałam sama w domu. Mały znów wylądował w przedszkolu, do którego go zresztą sama odprowadziłam, po tym, gdy obudziłam się z samego rana i ogarnęłam do wyjścia, a Niall do pracy. Już nawet nie było dla mnie dziwne, że obudziłam się tak wcześnie. Z każdym kolejnym dniem zasypiałam coraz to później i budziłam się coraz wcześniej. Wydawało mi się, że nie było sensu leżeć w łóżku i się męczyć. Wtedy postanawiałam z niego wychodzić, by zająć się czymś w domu podczas nieobecności reszty. Nigdy nie przeszkadzało mi siedzenie i nudzenie się, lecz po takim czasie, zaczynało mi to coraz to bardziej przytłaczać. Przed dowiedzeniem się o chorobie, poznaniem Nialla, czy też zajściu w ciąże, potrafiłam cały dzień przesiedzieć w swoim pokoju i kompletnie nic nie robić. Ruby zazwyczaj szwendała się gdzieś obok, a ja nic nie robiłam. Dziś było jednak inaczej.
Kiedy wróciłam ze szpitala, czas mijał mi aż za szybko i na nic nie potrafiłam się zdecydować. Niemalże dzień w dzień robiłam to samo. Nim się budziłam, było południe. Szykowałam się do wyjścia, odbierałam Timmiego z przedszkola, robiłam obiad, wracał Niall, była kolacja, kładzenie małego do łóżka i spanie. Dzień mijał za dniem, a ja z każdym kolejnym, starałam się dorzucić coś nowego. W taki oto sposób, wysprzątałam cały dom, poukładałam wszelakie przedmioty, ubrania, jak i naczynia kuchenne, w taki sposób, jaki pamiętałam, że były wcześniej. Niallowi to nawet nie przeszkadzało. Ani razu nie zamarudził, że mu coś zmieniam w domu. I wszystko wydawało się być dobrze, do czasu, gdy doszło do mnie, że nie mam już co układać ani czego sprzątać. Ostatnie dni były jeszcze do zniesienia. Wizyta u lekarza, spotkanie z siostrą... One jakoś sprawiły, że minęły w miarę szybko i nie musiałam się zastanawiać co mogę zrobić aby czas mi zleciał. Dzisiejszy jednak nie zapowiadał się na taki, który mógłby od tak przejść, a przynajmniej nie na początku.
Po południu, gdy zamierzałam po raz kolejny przejść się po domu szukając jakiegoś zajęcia, otrzymałam telefon, w którym usłyszałam zmartwiony głos kobiety z przedszkola Timmiego. Zdziwiłam się, że do mnie dzwonili. Rano nic się tam takiego nie działo więc nie widziałam powodu by telefonowali. A patrząc dodatkowo na zegarek, wiedziałam, że to jeszcze nie czas go odbierać. Starając się jednak dopytać co jest powodem tak nagłej rozmowy telefonicznej, jedyne co usłyszałam to bym w miarę możliwości, jak najszybciej pojawiła się w przedszkolu i że Timmiemu nie dzieje się nic złego. Zaskoczona, szybko ubrałam wtedy buty i raz dwa wybiegłam z domu, kierując się wprost do miejsca, gdzie znajdowała się jego placówka.
Będąc coraz bliżej, co jakiś czas widziałam rodzica wychodzącego z dzieckiem, zza bramy budynku. Kilkoro udało mi się nawet rozpoznać, w końcu nie pierwszy raz tam już szłam, a i niektórzy odbierali o tej samej godzinie co ja. Szli oni jednak w całkiem przeciwną stronę niż ja, więc nie miałam możliwości zapytać dlaczego też musieli przyjechać. Czując coraz większe zmartwienie, raptownie przyśpieszyłam kroku, by jak najszybciej dotrzeć na plac przedszkola. Wystarczyło bym przekroczyła furtkę bramy, a moim oczom od razu ukazał się Timmi, stojący obok kobiety, która do jeszcze nie tak dawna, była tylko praktykantką na zajęciach.
– Najmocniej panią przepraszam. – Gdy tylko mnie zobaczyła, od razu zaczęła do mnie mówić. Jak się potem okazało, o wiele za szybko jak na moje zdezorientowanie. Twardo jednak starałam się przyswajać coraz to nowsze informacje. Widać było, że niezbyt miała doświadczenie w rozmowach z rodzicami. – Jedno z dzieci przyszło do szkoły zarażone wszami, rodzice nie mieli o tym żadnego pojęcia i kilkoro się zaraziło, w tym, niestety, pani syn. Chłopiec bawił się z jakimś dzikim kotem i przeszło na niego. Oczywiście nauczyciele od razu pozabierali dzieci do naszej pielęgniarki, ale Timmi załapał kilka i dlatego właśnie ma tę osłonę na włosach. – Wskazała na jakąś workowatą czapkę na jego głowie. Wyglądał głupkowato. Niestety jemu nie było do śmieci.
CZYTASZ
Prawdziwe życie (nieskończone)
Short StoryCzy po tak długim czasie w śpiączce można powrócić do poprzedniego życia? Kiedy Niall próbuje iść dalej i cieszyć się każdą minutą ze swoją żoną, Melody stoi w miejscu i nie może się odnaleźć w nowych dla siebie obowiązkach. Kontynuacja Listów.