8.

108 12 3
                                    

– Co on właściwie lubi? –Usłyszałem głos Mel, która aktualnie po raz kolejny szwendała się między półkami w sklepie dziecięcym, nie mając pojęcia co tu robi.

–W sensie? –Zapytałem nieco zdziwiony. Dla mnie to było logiczne, lecz wciąż zapominałem, że dla niej to w pewnym sensie nowość. W końcu po raz pierwszy kupowała własnemu dziecku prezent na urodziny.

–No jaki jest? Nie miałam okazji... –Zaczęła, ale dość szybko urwała, marszcząc przy tym czoło i brwi. Wyglądała jakby myślała. Odpowiednie słowa jednak nie przychodził do jej głowy. Widząc to, od razu do niej podszedłem, przytulając przy tym lekko w pasie dla dodania choć odrobiny otuchy.

–Hej, skarbie. –Powiedziałem, przybliżając swoją twarz do jej. Od zawsze lubiłem tę naszą różnicę w wzroście. Mogłem dzięki temu bez większych przeszkód obserwować jej błyszczące na mój widok oczy. – Jeszcze jest wiele lat przed nami, wiesz? Po za tym robiłem mu mnóstwo zdjęć i filmów na wszelki wypadek byś później nie marudziła, że nie widziałaś jak rośnie. –Zażartowałem. Na szczęście mi to wyszło i już po chwili mogłem zauważyć na jej ustach szeroki uśmiech, ukazujący jej białe zęby. A już sekundę później, zagryzała dolną wargę i spuszczała głowę, zawstydzając się niewinnie.

–Naprawdę? –Poczułem jak jej palce dotykają mojej klatki piersiowej by za chwilę znów zobaczyć jej twarz. Uśmiech zmalał, ale wciąż był widoczny.

–Tak. Innej opcji nie widziałem. –Odpowiedziałem, uśmiechając przy tym szeroko. Sam już nie pamiętałem kiedy ostatnio byłem taki ucieszony. W tym roku na pewno nie. Ani w ostatnich latach. –Tak więc jak tylko wrócimy do domu to możemy to wszystko wspólnie przejrzeć. Co ty na to? –Pokiwała energicznie głową na tak. –No i świetnie. Ja tu zaraz wynajdę jakąś super brykę dla niego, a ty upieczesz mu tort. –Odsunąłem, kończąc zdanie i zacząłem rozglądać wokół regałów. Gdzieś przecież musiało być coś idealnego dla niego.

–Niall, ale ja... –Zaczęła, lecz ja bardziej się skupiłem na szukaniu prezentu przez co nie usłyszałem całej jej wypowiedzi.

–Patrz co znalazłem! –Wykrzyczałem z drugiego końca regałów. –Bierzemy!

–Dzieciak. –Uzyskałem w odpowiedzi od niej gdy już podeszła bliżej mnie.

–No co, nie ładne? –Najpierw przyjrzałem się jej twarzy bay później lepiej pudełku. Znajdował się w nim ładny, duży jak dla dziecka, czarny samochód. Mi się osobiście podobał.

–Ładny, ale... –Zrobiła ten swój charakterystyczny grymas z ust.

–Ale co? –Dopytałem.

–Niall on jest drogi. –Oznajmiła, skrupulatnie mi się przyglądając.

–I co z tego? –Drążyłem nie do końca wiedząc o co może jej chodzić. Co z tego, że był drogi?

–To, że to jest za drogie jak na prezent dla trzyletniego chłopca.

–Spodoba mu się przecież. –Za wszelką cenę starałem się walczyć o swoje. Nie żebym sam chciał się nim pobawić przy okazji urodzin Timmiego.

–Tak, a po tygodniu rzuci w kąt i tyle z jego zabawy. –I tu się musiałem z nią zgodzić. Timmi może i nie szastał aż tak zabawkami, ale prędzej czy później by mu się zwyczajnie znudziła. –Nie lepiej kupić mu coś tańszego? O na przykład ta piłka. –Oznajmiła, chwytając czarno-białą piłkę w kratki, w dłonie, którą wynalazła w koszyku obok nas. –Co, to mu się już nie spodoba? –Nim doszedłem do głosu ona już odpowiadała sobie na zadane pytania w głowie. –Chociaż pewnie już taką ma. –Jej entuzjazm raptownie zmalał, po czym zaczęła odkładać znaleziony przedmiot na swoje poprzednie miejsce i rozglądać się za czymś innym. Obawiałem się jednak, że nie tylko dlatego odwróciła ode mnie wzrok.

Prawdziwe życie (nieskończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz