19.

18 4 1
                                    

Odkąd tylko Mel wyszła z Ruby nie mogłem usiedzieć na miejscu. Ciągle kręciłem się po domu, szukając jakiegoś cudu. Zdążyłem obejść całe wnętrze, powściekać się na siebie i otworzyć kupioną na ten wieczór butelkę wina, którą w ostateczności wylałem do zlewu mówiąc sobie, że nie będę po raz kolejny pić. Nie po to to przerwałem, aby znów wracać do użalania się. Na tę decyzję wpłynęła też wiadomość od Ruby, która dała mi znać, gdzie są i że później odwiezie Mel do domu. Dzięki temu zamiast się napić, postanowiłem wywalić otwartą butelkę. Były to zmarnowane pieniądze, ale zbyt mocno mogłoby mnie korcić. Zamkniętą mogłem jakoś znieść, lecz nie odkorkowaną.

Miałem sobie za złe, że zamiast teraz spędzać miło czas z żoną, siedziałem na schodach kolejną godzinę z rzędu i czekałem na jej powrót. Nie byłem jednak jedynym który to robił. Nawet Awin niedługo po ich wyjściu napisał do mnie czy aby nie ma u nas Ruby. Nie popisałem z nim zbyt długo bardziej martwiąc się o Mel niż Rub. Poprosiłem go jednak by dał mi znać, gdyby jednak u nich nocowała. I chociaż nie byłbym tym faktem zadowolony, to wolałem, aby była bezpieczna niż szwendała się w nocy po ulicy bez znaku życia. W końcu nawet nie miałem jak się z nią skontaktować bo zostawiła swój telefon w domu. Jak i zresztą wszystko inne, więc jedyne z czego mogłem się cieszyć to to, że w ogóle wzięła moją bluzę przed wyjściem. Chociaż i tak miałem świadomość, że zrobiła to przypadkiem, nie zwracając uwagi co łapie. W niej jednak były moje klucze od domu. Póki nie zobaczyłem, że było już po dwudziestej trzeciej, miałem nadzieję, iż uda mi się z Mel jeszcze dziś porozmawiać. Wszystko wyjaśnić, choćbym miał z nią zawalić całą noc. Jednakże widząc taką a nie inną godzinę, wiedziałem, że nie było już na to najmniejszych szans. Po raz kolejny siadając na pierwszy schodkach, podsunąłem pod siebie kolana i opierając na nich łokcie, spuściłem głowę. Pozostało mi już tylko czekać.

Dźwięk otwieranych drzwi, wybudził mnie z drzemki. Nawet nie wiedziałem kiedy przysnąłem. Po chwili jednak nie było słychać nic więc przecierając twarz, spojrzałem na zegarek. Było grubo po północy.

– Mówiłam ci, zostaw tego kota! – Doszedł mnie głos Ruby z okolicy drzwi. Dopiero wtedy zauważyłem, że są uchylone jednak nikt przez nie nie wszedł.

– No, ale...! – Słysząc marudzenie Mel, na miejscu otrzeźwiałem. Drapiąc się po głowie, wstałem, aby zobaczyć co się dzieje.

– Właź, nie marudź. – Wepchnęła ją do środka przez co o mało się nie wywróciła.

– Ojjjjj! Ty mój bidaku! – Mel kiedy tylko mnie zobaczyła, od razu uwiesiła się na mojej szyi, mówiąc przesłodzonym i napitym głosem. Ona była wręcz nawalona, tak, że ledwo stała na nogach.

– Ucisz się bo Nialla obudzisz. – Powiedziała Ruby, szamocząc się z kluczami od drzwi.

– Nie śpię. – Odparłem, nie będąc zadowolonym ze stanu Melody. Kiedy Rub ją ode mnie zabierała, owszem, była na mnie wściekła i to niemiłosiernie, ale trzeźwa. I chociaż teraz dziewczyna obdarzała mnie wielką miłością, to już wolałem widzieć ją złą i twardo stojącą na nogach niż nawaloną, klejącą się do mnie.

– Świetnie. – Ruby nie była zbyt zadowolona, kiedy zauważyła, że jednak na nie czekałem.

– Ona jest pijana. – Starałem się być w miarę spokojny, ale stan Mel nie był niczym przyjemnym.

– Bystry jesteś. – Odparła, wręczając mi moje klucze, które podchwyciłem w dłoń.

– Jechałaś z nią po pijaku? – Zapytałem, widząc jak się potknęła, wycofując do wyjścia.

Prawdziwe życie (nieskończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz