14.

92 11 0
                                    

Stojąc w kuchni, drewnianą łyżką mieszałam w garnku makaron, do chwili, gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, dochodzący z salonu, co umiejętnie wyrwało mnie z bezsensownego gapienia się w produkt wirujący właśnie w gotującej się wodzie.

– Już jesteście? – Krzyknęłam słysząc jak zamek od szarej bluzy Nialla, którą zakładał przed wyjściem, uderza o szafkę stojącą przy wejściu.

– Taak! – Odkrzyknął mi, zapewne kierując się właśnie w moją stronę. – Mam dość. – Dodał, stając przy jednej ze ścian od kuchni, opierając się o nią po chwili.

– Aż tak źle? – Zapytałam, próbując wyłapać łyżką choć jeden kawałek makaronu, by spróbować czy jest już dobry. Jednak jak na złość, za nic mi się to nie udawało. Oczywiście dopóki nie chwyciłam widelca leżącego obok mnie na blacie. Tym oto sposobem, udało mi się złapać jedną z nitek makaronu i zawinąć ją na sztuciec, gdy w tym samym momencie Niall postanowił podejść do mnie bliżej, by delikatnie pocałować we włosy z lewej strony, po czym odsunąć na bok, opierając tyłem o blat.

– A daj spokój. – Zaczął markotnie. – Z nim jak pójście z tobą do dentysty. – Mówił, gdy ja odkręcałam zimną wodę w kranie nad zlewem i uważnie obserwowałam czy makaron z widelca mi gdzieś nie ucieka. – Tylko, że w jego przypadku można to jakoś usprawiedliwić. Chociaż fryzjerów to ty też nie lubisz. – Kontynuował, a ja byłam ciekawa co się takiego wydarzyło, że postanowił przy tym i moje niechęci wypominać. Wkładając więc do ust nitkę ostudzonego makaronu, zaczęłam odwracać się przodem do męża.

– Nie, że nie lubię. – Wtrąciłam, by się jakoś usprawiedliwić, skupiając przy tym bardziej na kosztowaniu produktu czy jest już dobry, a nie na Niallu.

Owszem, prawdą było to, że ich nie lubiłam, ale to bardziej miało związek z tym co sama kiedyś zrobiłam, a przynajmniej w jednej kwestii. Wystarczyło mi, że gdy miałam z dziesięć lat, głupia postanowiłam chwycić za nożyczki i ściąć sobie włosy. Jak ja chciałam tylko do ramion, tak na koniec okazało się, że trzeba było je wyrównywać aż do uszu przez co wyglądałam, w skrócie mówiąc, debilnie. Do dzisiaj mam zdjęcie w tej fryzurze na jednej z moich legitymacji. I może nie byłoby mi w niej aż tak źle, gdyby nie to, że kiedyś sądziłam, iż moje włosy powinno się rozczesywać, dokładnie tak samo jak inne. Dzięki temu wyglądałam jak istny pudel. Po tamtym czasie zaufałam raz siostrze, której pozwoliłam podciąć moje włosy i drugi, fryzjerce skracającej mi grzywkę, i to tylko dlatego, że własna matka mnie do tego namówiła. Sama nigdy nie planowałam tam iść. I jak było widać, więcej się nie wybrałam. Wolałam sama sobie je podcinać niż dawać tę możliwość innym, obcym mi osobom.

Bo prawda była jednak taka, że ani fryzjerom, ani dentystom nie ufałam. Jak u pierwszych bałam się, że zniszczą mi moje długo zapuszczane włosy, które swoją drogą były zbyt łatwym celem, tak drugich, wręcz panicznie się bałam.

Jak na ironię, kiedy byłam mała to chodziłam do dentystów często, co wręcz uwielbiałam. Aż do momentu, gdy pewnego dnia nie było mojej lekarki i facet na zastępstwo, na chama wyrwał mi zęba. To wystarczyło, bym zaczęła się ich bać. Po tamtym, omijając wizyty na które musiałam już iść będąc jeszcze młodszą, pojawiłam się raz i to z własnej głupoty, bo powiedziałam matce, że ząb mnie boli, po tym jak ugryzłam mentosa. Do tej pory pamiętam jak ludzie na korytarzu mnie uspokajali, bo nagle zaczęłam się cała trząść i płakać.

– Po prostu im nie ufam. – Dodałam dumniej, podnosząc na niego wzrok, gdy skończyłam moje rozmyślanie i krótką degustację, i mogłam stwierdzić, że mogę już skończyć gotować, odcedzić i wyłożyć na talerze razem z przygotowanym już sosem. Chcąc spojrzeć na męża, nie sądziłam, że moim oczom ukaże się taki widok. – Coś ty ze sobą zrobił? – Zapiszczałam, aż nadto wysokim głosem, widząc jego zbyt krótką fryzurę, zapominając, że powinnam wyłączyć palący się gaz.

Prawdziwe życie (nieskończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz