Czekaj, czekaj, co?

209 25 4
                                    

Matylda okazał się być na tyle zdolnym, że znał nawet współrzędne miejsca, gdzie owy ktoś przebywał. Jack wstukał je w manipulator wiru czasowego i w czwórkę przenieśli się na jakieś podejrzane pola. 

- Kojarzę to miejsce. - Zczęła Charlie, lustrując krawędź lasu wzrokiem. - Czekaj, czekaj... - odwróciła się i zobaczyła ogromny zamek. - Co?! Hogwart? WIĘC DLACZEGO NIE DOSTAŁAM STĄD LISTU! - wykrzyknęła. 

- Równoległy wszechświat. Chyba generalnie ściany, które trzymały wszechświaty w ryzach zaczęły się walić. Albo to też wynik tego jakiegoś zaklęcia. - wytłumaczył Jack. Charlie stała z opadniętą szczęką, podobnie Clara, a Matylda tylko stukał stopą z niecierpliwością. 

- Tak, tak, a poza tym to Rowena założyła to miejsce. No wiecie, Rowena Ravenclaw, to tak w rzeczywistości matka naszego króla. Czyli generalnie dom powinien nazywać się MacLeod, ale ta nazwa jest chyba zbyt mało chwytliwa. - odpowiedział demon.  - A teraz czy możemy się ruszyć? Albus Dumbledore jest jedynym czarodziejem, którego znam i nie jest Roweną, który może nam pomóc w znalezieniu źródła tego zaklęcia. - Na te słowa wszyscy zgodnie pomaszerowali w stronę Hogwartu. 

- Ale chwila, to Dumbledore jeszcze żyje? Jest już Harry Potter? Czarny Pan już się odrodził? Harry wie, że Syriusz jest jego ojcem chrzestnym? Był atak na pana Weasley'a? Który tutaj jest rok? - Zaczęła zadawać pytania Charlie. 

- Przed urodzinami Harry'ego. - odpowiedział Jack spoglądając na manipulator wiru, na którym akurat pojawiła się data. 

- Nieźle. Czyli nie mogę spojlerować, bo zmienię przyszłość, prawda? - Znów odezwała się Charlie.

- Jakbyś zgadła. - Uśmiechnęła się do niej Clara, jako specjalistka od narzekań Doktora na stałe punkty w czasie, zmienianie przeszłości i inne takie.  Wkroczyli do zamku. Nieliczni o tej porze roku uczniowie i nauczyciele stanęli jak wryci widząc cztery postaci wpadające na Wielką Salę akurat w środku uczty bożonarodzeniowej. 

- Albusie Dumbledore, jesteś nam potrzebny. - rzekła z pewnością siebie Charlie, stając przed stołem nauczycielskim. Około trzydziestoletni mężczyzna o kasztanowych włosach i błękitnych oczach spojrzał na nią i uśmiechnął się. 

- Do czego jest wam potrzebny młody nauczyciel transmutacji? - zapytał czarodziej siedzący u szczytu stołu, wydawało się, że obecny dyrektor szkoły. 

- Misja od jednej z założycielek. - wzruszył ramionami Matylda. 

- Musi wyśledzić pewien czar. - dodała Clara. 

- Ah, i nie uważacie za odpowiednie poprosić kogoś starszego z grona pedagogicznego? Przecież Albus jest dopiero młody....

- Nie obchodzi jej to. Ma być Dumbledore i tyle. - uciął Harkness. 

- W takim razie więc... Albusie, możesz iść z tymi przybyszami. - Poddał się dyrektor. Nauczyciel transmutacji podniósł się z krzesła i podszedł do emanującej szczęściem i pewnością siebie panny Bradbury. 

- To wielki honor móc pana poznać. - Skłoniła głowę rudowłosa, gdy już udali się do gabinetu profesora. - Jestem pewna, że Sam i Dean mi nie uwierzą! - dodała po chwili, pochylając się w stronę Clary, która tylko się uśmiechnęła. Jej znajomi również nie uwierzyliby w to, co widziała podczas podróży z Doktorem. 

- Nie mam pojęcia dlaczego tak jest, młoda panno, ale mam nadzieję, że są to dobre powody. Ale przejdźmy jednak do misji. Jaki czar mam wyśledzić? - zapytał Dumbledore. 

- Na naszych przyjaciół, między innymi właśnie na założycielkę Hogwartu, rzucono czar. - Zaczął wyjaśniać Matylda. 



Walnięte Święta [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz