Rebelia kontra banda oszołomów z różnych wszechświatów

216 29 3
                                    

- Roweno! Ogarnij się! Jestem Dean Winchester, nienawidzisz mnie, próbowałaś zabić, dlaczego częstujesz mnie pierniczkami? - Kolejne próby przebicia się przez zaklęcie nie skutkowały. 

- Są święta! Czas pojednania, miłości, wybaczenia. Dlaczego wciąż muszę wam to powtarzać? Chcę tylko spędzić spokojne Święta z moim synem. - odpowiedziała czarownica. Doktor i Sherlock tym czasem chyba przeżyli już swoje kryzysy egzystencjalne i przybyli do sali dyskutując o grawitacji. 

- Hej, może to nie jest takie złe, że tak się teraz zachowują? - zaproponował Sam. Wszyscy spojrzeli na niego jak na szaleńca.

- Sam, wiem, że siedziałeś w psychiatryku, ale wziąłem na siebie twoje szaleństwo, już go nie ma, więc nie zachowuj się jak... - Cas nie dokończył swojej wypowiedzi, przerwały mu nagle otwierające się drzwi przez które wkroczyła Karol na czele armii innych zbuntowanych demonów.

- Widzicie? To dlatego to jest złe! - wykrzyknął Matylda, chowając się jednocześnie za najbliżej stojącym człowiekiem, którym okazał się Sherlock.

- Teraz jesteśmy w piekle, tak? Piekło istnieje, król świętuje Boże Narodzenie, ma matkę-czarownicę, a zwolennicy jego martwej przeciwniczki politycznej właśnie zorganizowali rebelię. Dobra... - odezwał się detektyw. 

- Nie masz jakiejś straży przybocznej, dlaczego oni tak po prostu sobie tutaj weszli? - spytał Dean patrząc na Crowleya ze zdziwieniem. 

- Są święta! A poza tym strażnicy są przereklamowani. Powinienem ufać swoim ludziom, nie uważacie? - Król wzruszył ramionami.

- Dowodzisz cholernym piekłem. Ja bym tu nikomu nie ufał. - Do rozmowy włączył się Jack Harkness. Rebelianci zbliżyli się do małego tłumku ludzi z równoległych wszechświatów. 

- Zaczniemy od warunków, jeżeli nie zgodzicie się na nie to zaczniemy atak. Żądamy przywrócenia władzy Abaddona! - zaczęła Karol. 

- Abaddon jest martwa! Sam ją zabiłem! - odkrzyknął Dean. 

- Chcemy żeby Rowena ją wskrzesiła! - Padło kolejne żądanie. 

- Niby jak, kwiatuszku? Nie znam odpowiednich zaklęć. - Czarownica zbyła ich wzruszeniem ramion.

- No to Castiel! - krzyknął ktoś z tłumu za nią. Oczy wszystkich na sali zwróciły się na anioła. 

- Co? Nie ma mowy! Nawet gdybym chciał, to nie mogę wskrzesić Rycerza Piekła, to niewykonalne. 

- No to Doktor albo Jack cofną się w czasie...

- Stały punkt. Skąd o nas wiesz tak BTW.? - spytał Jack.

- Wasz serial jest tu bardzo popularny, odkąd w nim zagrałem. - Teraz to Crowley wzruszył ramionami. To u nich chyba rodzinne. 

- Zmusicie Lucyfera, żeby to on wskrzesił Abaddon! - powiedziała dumna ze swojego pomysłu Karol. 

- Luci uciekł i chyba go tak szybko nie znajdziemy. - odpowiedział Sam.  

- No to... - Nie zdążyła dokończyć swojego zdania, gdyż z budki wypadły kolejne dwie osoby. Tym razem były to Charlie i Clara, wciąż w wiktoriańskich sukniach. 

- Co przegapiłyśmy? - spytała Charlie zerkając na obie armie i przysuwając się bliżej Winchesterów. Clara stanęła za Doktorem i starała się ogarnąć co się dzieje. Władca Czasu szybko streścił co się dzieje. Rebelianci stali zdziwieni nagłym pojawieniem się dziewcząt. A nie powinni, przecież wiedzieli o "Doctorze Who" i błękitnych pudłach większych w środku niż na zewnątrz. 

- No to... zginiecie! - zaśmiała się Karol i wraz z armią ruszyła na przód. Rowena powstrzymała ją jednym zaklęciem, które wybudowało kwarcową ścianę między naszą bandą oszołomów a wkurzoną armią. Zrobiła to jednak o sekundę za późno. Jedna z kul z pistoletów demonów zdążyła dosięgnąć celu. Trafiła idealnie w głowę kapitana Jacka Harknessa. Agent upadł na podłogę, gdzie też zaraz zaczęła formować się krwawa kałuża. Większość rzuciła się w jego stronę, tylko Charlie i Doktor zostali nieco z boku. 

- Nie, nie, nie! Jack! Przepraszam, to moja wina! - Zaczęła płakać Rowena. Castiel klęczał przy zwłokach i również był bliski łez. Wtedy przypomniał sobie, że jakby nie było jest aniołem i potrafi wskrzeszać ludzi. 

- Zamierzam im powiedzieć. - odezwała się Charlie do Doktora, wciąż stojąc z boku i krzyżując ramiona na piersi. 

- Nie widzę takiej potrzeby. Zaraz sami się dowiedzą. - odpowiedział Doktor z uśmiechem. 


Walnięte Święta [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz