Charlie poczuła, że leży na czymś miękkim i ciepłym. Nie pamiętała jak się znalazła tam gdzie się znajduje, ani gdzie to gdzieś jest. Otworzyła oczy, tylko po to by napotkać inne oczy, idealnie okrągłe w kolorze, który łowczyni określiłaby jako ciemny orzechowy.
- Umf... Charlie? Mogłabyś ze mnie proszę zejść? - Usłyszała głos Clary. Rudowłosa potrząsnęła głową, chcąc odpędzić od siebie nie koniecznie moralne myśli i wykonała polecenie.
- Gdzie ten kosmita? - zapytała, ponieważ przypomniała sobie o ich misji zaprowadzenia jeńca do więzienia.
- Lepszym pytaniem byłoby co się właśnie wydarzyło, ale niestety nie znam odpowiedzi na żadne z nich. - odpowiedziała Brytyjka. Wtedy właśnie Charlie zauważyła nieruchomą rękę leżącą pod jakimś bliżej niezidentyfikowanym obiektem.
- Wygląda na to, że właśnie zgniotłyśmy kosmitę... - odezwała się.
- Raczej Tardis go zgniotła. - skorygowała Clara. Rozejrzała się na boki. Były na korytarzu. Z jednej strony drogę zagradzało im to coś co przygniotło Moriarty'ego a z drugiej leżały jakieś zwały gruzu. - I zastąpiła nam również drogę ucieczki. Doktorze, po co ci zwały gruzu w jakiejś sali nad korytarzem? - dopiero gdy zadała to pytanie uświadomiła sobie, że Władcy Czasu z nimi nie ma. Czyli znalazły się w tarapatach. Porządnych.
- Nie damy rady się przez to przekopać? - spytała Charlie podchodząc do ściany gruzu. Przyjrzała się jej i stwierdziła, że to bez sensu. Wyglądało na to, że to co zawaliło im się na przejście wypadło z pokoju powyżej. Nie dadzą rady się przekopać, bo będzie wciąż na nie wypadać. Czyli są uziemione. Rozejrzała się wokoło.
- Drzwi! Claro, zobacz, drzwi! Zobaczmy dokąd prowadzą! - wykrzyknęła radośnie i pobiegła do drzwi, a raczej bardziej włazu, takiego jak w łodziach podwodnych. Ku jej zdziwieniu mimo swojej masywności były bardzo lekkie i ustąpiły od razu, gdy je tylko popchnęła. Rudowłosa weszła do środka i wydała z siebie krótki okrzyk zachwytu.
- Gdzie ja jestem? - spytała bardziej samej siebie niż Clary. Stała w środku oświetlonego jasnym, lekkim, słonecznym światłem lasu. Drzewa sięgały tak wysoko, że nie była w stanie dojrzeć ich czubków, a na podłożu rosły kolorowe kwiaty, które roztaczały wokół przyjemny zapach. Zaraz obok niej pojawiła się Clara z błogim uśmiechem na ustach.
- Może będę mało oryginalna, ale powiem tylko, że jest tu przepięknie. - odezwała się Brytyjka. Zastanawiała się jak bardzo dziwnie wyglądają stojąc w środku lasu w pięknych, wiktoriańskich sukniach a za sobą mając właz oddzielający je od zasypanego korytarza w statku kosmicznym. Wróć! One wciąż znajdują się na tym statku kosmicznym, poprawiła się w myślach . Odwróciła się by spojrzeć na właz do Tardis, jakby chcą się upewnić, że wciąż stoją w tym samym miejscu. Ale nie było go. Spotkała się tylko z dalszą częścią lasu.
- Charlie? Nie chcę przerywać kontemplowania cudów natury, ale mogłabyś się na chwilę odwrócić? Bo chyba nasze drzwi zniknęły. - odezwała się cicho. Amerykanka natychmiast wykonała obrót o sto osiemdziesiąt stopni, o mało się przy tym nie wywracając. Ona również nie dostrzegł drzwi.
- Czyli tutaj utknęłyśmy... - zaczęła Clara.
- Prawie jak w Narnii! - Ucieszyła się łowczyni. Brytyjka spojrzała na nią jakby chciała się zapytać, czy ta jest poważna, ewentualnie zganić ją za to, że nie dostrzega powagi i niebezpieczeństwa sytuacji, ale ta pospiesznie zaczęła się bronić. - Nie ma się czego bać! Byłam kiedyś w Oz, zawsze znajdzie się jakieś wyjście! Wystarczy tylko poszukać! - Rozpromieniła się i ruszyła w stronę z której wcześniej przyszły. Clara ruszyła za nią, mamrocząc coś o nieodpowiedzialności i tym, że przecież nie są w magicznej krainie tylko statku kosmicznym, ale młoda Amerykanka chyba nawet tego nie usłyszała, była zbyt zaintrygowana lasem, w którym się znalazły.
CZYTASZ
Walnięte Święta [ZAKOŃCZONE]
FanfictionWitaj wędrowcze! Zabłądziłeś w opowiadanie pełne świątecznego nonsensu, chaosu i postaci z seriali i filmów. Supernatural, Doctor Who, Sherlock, Harry Potter, Marvel, Star Wars, Igrzyska Śmierci, Władca Pierścieni, pierniczki pieczone przez...