Słoneczne światło delikatnie przeświecało przez igły wysokich drzew i odbijało się na śniegu. Matylda stał przed drzwiami. Nie miał pojęcia dokąd prowadziły, został tu przysłany przez jakąś przerażoną dziewczynkę z sąsiedniej wioski. Był na Syberii. W zimie. Stwierdził, że na pewno już by tutaj zamarzał, gdyby tylko nie był demonem. Jego ludzkie naczynie na pewno odczuwało ten chłód, ale sam Matylda się tym nie przejmował. Wahał się. Jeżeli zapuka to może udać mu się odzyskać króla, ale z drugiej strony o jasnowidzce, która tutaj mieszkała nie słyszał niczego dobrego. Na pewno nie będzie bezinteresowna. A on, biedny, wierny poddany Crowley'a będzie musiał ponieść tę cenę.
Cztery puknięcia. Nikt nie odpowiada. Kolejne cztery. Wciąż nic. Matylda już zaczął myśleć, że jasnowidzka może wybyła albo zamarzła, ale wtedy usłyszał kroki i po chwili drzwi się otworzyły.
- Czego? - Jego oczom ukazała się kobieta w bliżej nieokreślonym wieku, o roztrzepanych na wszystkie strony włosach i z mnóstwem sygnetów na rękach.
- Emperior Bachlor? Przybyłem, ponieważ potrzebuję pani pomocy. - wytłumaczył się demon.
- Nie pomagam demonom w tylną część ciała chędożonym! Jesteście złe, nie, nie, nie, nie ma mowy! Ile płacisz, skarbeńku? - Jak to mawiają, nie ma ludzi nieprzekupnych i wygląda na to, że jasnowidzka była bardzo skora do zmienienia swojej opinii o długoterminowych mieszkańcach piekła.
- Emmm...Nawet nie wie pani o co panią poproszę? - To zabrzmiało bardziej jak pytanie niż stwierdzenie, ponieważ Matylda nie za bardzo ogarnął skomplikowaną naturę kobiety.
- Jestem jasnowidzką, więc oczywiście, że wiem o co ci chodzi! - Oburzyła się na to mieszkanka Syberii.
- No to doskonale pani wie, że zapłacę każdą cenę. Muszę ich odnaleźć!
- No tak, tak, jasne. Wchodź. - Gestem zaprosiła go do wejścia. Demon rozejrzał się najpierw po korytarzu. Żadnych diabelskich pułapek. Więc wszedł. Domek był mały, składał się tylko z pustego korytarza z dwoma innymi drzwiami. Jedne musiały prowadzić do sypialni jasnowidzki, bo przez szparę w drzwiach Matylda zarejestrował łóżko. Został poprowadzony w stronę tych drugich. Pokój, w którym się znalazł był całkowicie zawalony różnymi podejrzanymi instrumentami służącymi do przewidywania przyszłości i wielkimi ilościami kurzu. Wyglądało na to, że nikt nie przebywał tutaj od wielu tygodni. Matylda stwierdził nawet po warstwie kurzu na podłodze, że nikt nie wchodził tutaj od jakiegoś roku. Zaczynał wątpić. To miała być przecież najlepsza jasnowidzka stąpająca po ziemi, a wyglądało mu na to, że kobieta wyszła już ze swojego fachu.
Zrzuciła część instrumentów ze stolika i usiadła na jednym z krzeseł przysuniętych do wcześniej wspomnianego mebla. Gestem wskazała na drugie krzesło, na które po chwili opadł nasz główny bohater.
- Dobra, liczę, że masz jakąś próbkę DNA tego swojego Winchestera. Wiesz, jest mi potrzebna do znalezienia go i te sprawy... - odrzekła Emperior, opierając się łokciami o stół. Matylda tylko skinął głową i podał kobiecie wyciągniętą ze swojej kieszeni torbę z kilkoma włosami znalezionymi na poduszce starszego z łowców.
- Więc jednak jesteś przygotowany. - Kobieta pokiwała głową z uznaniem i zaczęła wyciągać spod stołu różne rzeczy, które były jej potrzebne do przeprowadzenia odnajdywania. Po chwili leżały tam jakieś dziwne proszki i kamienna misa. Jasnowidzka zaczęła wrzucać zawartości odpowiednich naczyń do kamiennej misy cały czas szepcząc pod nosem jakieś zaklęcie. Na koniec w misie wylądowały włosy Deana. Gdy tylko ta próbka DNA dotknęła mieszaniny, zawartość kamiennego naczynia zaczęła płonąć różowawym płomieniem. Po jakiejś minucie na dnie pozostał tylko jakiś napis. Matylda schylił się żeby go przeczytać, ale niestety były to jakieś runy.
- To odpowiedni moment żeby porozmawiać o zapłacie. - syknęła Emperior jednocześnie odpychając demona.
- Czego chcesz?
- Twojej duszy! - Jasnowidzka uśmiechnęła się złowieszczo. Matylda spojrzał na nią ze znudzeniem.
- Niezła z ciebie jasnowidzka, nie ma co. Nie mam duszy. Jestem demonem. Wiesz, sprzedałem ją za życia, zawarłem pakt, miałem dziesięć lat życia, potem sprzątnęli mnie do piekła. Tak wyszło. Więc przeczytasz te runy?
- Londyn. Są w Londynie.
- Fajnie, to ja będę się zmywać... - Matylda chciał teleportować się do stolicy Anglii, ale coś mu nie pozwoliło. Nie mógł się ruszyć ani używać mocy.
- Myślałeś, że jestem taka głupia żeby dać ci uciec? Pułapka na demony na siedzeniu mój drogi! - zaśmiała się złowieszczo. Matylda w myślach zaczął przeklinać własną głupotę.
- Więc czego chcesz jako zapłaty? Dam ci wszystko. Muszę uratować króla.
CZYTASZ
Walnięte Święta [ZAKOŃCZONE]
FanficWitaj wędrowcze! Zabłądziłeś w opowiadanie pełne świątecznego nonsensu, chaosu i postaci z seriali i filmów. Supernatural, Doctor Who, Sherlock, Harry Potter, Marvel, Star Wars, Igrzyska Śmierci, Władca Pierścieni, pierniczki pieczone przez...