Pogawędki czy raczej spiski?

853 65 22
                                    

- Jest z nim źle. - odezwał się Matylda, wkraczając do ciemnej sali, gdzie siedziało już kilka innych osób. 

- Myślicie, że to Rowena? Że to ona go zaczarowała? - spytała jakaś kobieta siedząca przy stole.

- Nie. Ona również wydaje się być zaczarowana. Zachowuje się jakby naprawdę była miłą, troskliwą matką. - odpowiedział na to jeszcze ktoś inny.

- Wszystko to wydaje mi się podejrzane... Co z tym zrobimy? - zapytał rzeczowo Matylda.

- A trzeba coś robić? Nie pamiętacie co mówiła Abaddon? Crowley jest słaby, stał się zbyt ludzki, nie nadaje się już na króla! A teraz jeszcze świętuje Boże Narodzenie! Narodzenie naszego największego wroga! Demony! Musimy się go pozbyć! Ktoś inny musi zająć jego miejsce! - Na ławę wskoczyła jakaś kobieta.

- Tak, tak, jasne Karol, no pewnie, czego jeszcze? Crowley jest świetnym królem. Jak tak bardzo kochasz Abaddon to dlaczego nigdy nie dołączyłaś do jej stronnictwa? Dlaczego zawsze odpowiadałaś się za Crowleyem? Ah, no tak. Bo jesteś tchórzem. Nigdy nie powiedziałabyś mu tego w twarz. Zbyt się go boisz. - odpowiedział na to Matylda. - Weź wyjdź, to miała być poważna narada! - krzyknął jeszcze na kobietę. W tej chwili drzwi do sali otwarły się i do środka wpadł zdyszany posłaniec.

- Klatka! Lucyfer! Dziwne dźwięki! - wydarł się posłaniec, po czym upadł na podłogę. I wtedy całe Piekło zadrżało, zadrżało do tego stopnia, że w wielkiej sali, gdzie król tego miejsca własnie kończył kosztować pierniki. Jego matka wróciła już do kuchni, przygotowywała właśnie makowiec. Król upewnił się, że wstrząsy nic nie zrobiły choince, po czym pobiegł zobaczyć, czy kobiecie nic się nie stało. Nie była najlepszą kucharką na świecie, chyba, że chodziło o trucizny, a on obawiał się, że jej ciasto mogło właśnie wybuchnąć. 

- Fergusie? Co się wydarzyło? - zapytała kobieta z przestrachem w głosie,gdy jej syn dołączył już do niej w kuchni.

- To brzmiało jakby coś wydarzyło się w klatce...

- Jakiej klatce?

- Lucyfera.

- Czy ty właśnie mi mówisz, że trzymasz pierwszego księcia ciemności w jakiejś klatce? Fergusie! Nie wolno ci trzymać innych ludzi w klatce! To niehumanitarne! - Po tych słowach, które za pewnie miały znaczyć, że po trzystu latach Rowenę zaczęło obchodzić co robi jej syn, do sali wbiegł doskonale nam już znany Matylda.

- Panie! Lucyfer! On się... uwolnił. Wraz z Michałem! - zaczął krzyczeć już od progu.

- A co z Adamem? - odpowiedział pytaniem król.

- Ty mi chyba nie chcesz powiedzieć, że w tej całej klatce trzymasz więcej osób! Więcej ludzi! To niehumanitarne! - Do rozmowy znów wtrąciła się rudowłosa.

- Nie, nie ludzi. Znaczy tak, Adam był człowiekiem, ale Lucyfer i Michał to anioły. Ja też nie jestem człowiekiem, tylko demonem. I w zasadzie to ty też nie jesteś człowiekiem, tylko czarownicą. - odpowiedział na to jej syn.

- Nie możesz dyskryminować istot tylko ze względu na ich rasę! A tym bardziej nie możesz zamykać ich w klatkach! - Wciąż wykłócała się wiedźma.

- To nie ja, tylko Bóg! - Tymi słowami Crowley uciął wszelkie sprzeczki.

- Ykhym, panie. Klatka? - Przypomniał o swojej obecności sługa.

- Tak, tak. Co z Adamem? - Ponownie zapytał król.

- Jakim Adamem? - Demon widocznie nie wiedział o kogo chodzi jego władcy.

- Najmłodszy syn Johna Winchestera. Ten którego Michał opętał? No musisz kojarzyć gościa! Nie? Dlaczego nikt o nim nigdy nie pamięta!?

- Spokojnie panie. Nikogo takiego nie było w klatce. - zapewnił posłaniec, skłaniając głowę.

- Masz szczęście. Domyślam się, że nie schwytaliście naszych pierzastych przyjaciół?

- Niestety panie, nie udało nam się.

- Bajecznie! Jedne ciepłe, wesołe święta spędzone w rodzinnym gronie, czy naprawdę proszę o tak wiele? - Zwrócił się w stronę nieba, tak jakby nie był jego największym wrogiem i wciąż oczekiwał czegoś w zamian za rozsądne gospodarowanie piekłem. I w tym właśnie momencie rozległ się kolejny huk, a drzwi do kuchni wypadły z zawiasów i leżały teraz na podłodze, żałosne i połamane. W powstałej dziurze stał mężczyzna w czerwonym kubraku i z czerwoną czapką na głowie. W kostiumie nie zabrakło również mikołajowej, sztucznej brody i gigantycznego wora prezentów.

- Święty! - wrzasnął jak małe dziecko na jego widok Crowley i podbiegł do krasnalowatego z uśmiechem. 







Walnięte Święta [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz