>6<

265 19 2
                                    

Wyszedłem ze szkoły kierując się w stronę domu. Zrobiłem kilka niepewnych kroków, gdy usłyszałem wołanie zza pleców. Znowu Konrad i Ben...zdołowałem się. Właśnie ledwo co wypuścili mnie przez nich ze szpitala, a teraz znów stają na mojej drodze.

-Ej,ty! Gdzie się podziewałeś?! Czekaliśmy na Ciebie – odezwał się Ben.

-Czy możecie w końcu zostawić mnie w spokoju? Nic wam nie zrobiłem. To przez was byłem w szpitalu – odpowiedziałem ze zdenerwowaniem,strasznie się bałem.

-Jesteśmy aż tak straszni? Leo, nie przesadzaj, tylko sobie wmawiasz-kontynuował Ben.

-Jeżeli nie przestaniecie mnie dręczyć, pójdę na policję.

-Słucham?!Co ty powiedziałeś gówniarzu?! - Konrad zaczął krzyczeć.

Zaczęli mnie ciągnąć, po raz kolejny się poddałem pozwalając im robić mi krzywdę.


Szli ze mną przez dłuższy czas, aż w końcu zatrzymaliśmy się na samym końcu jednej z ślepych uliczek, których było wiele na tym osiedlu. Nie miałem, więc drogi do ucieczki.

Rozpoczęli od bluźnienia. Cała sytuacja i ciąg wydarzeń powtarzał się za każdym razem.

Następnie zaczęli mnie kopać. Uderzali bardzo mocno we wszystkie części ciała. Kopali z wielką siłą, co powodowało u mnie niemiłosierny ból.

Przestraszyłem się, kiedy Konrad z uderzeń na klatce piersiowej, zaczął iść niżej, albowiem była tam moja rana. Ale jednak, stało się to czego się obawiałam. Konrad uderzył w ranę, a wtedy polała się krew. To były świeże szwy, które pod wpływem dużego nacisku rozerwały się. Właśnie wtedy zobaczyłem Laurę oraz Violence. Violence była przerażona jej widokiem, a jej niewidoma przyjaciółka zdezorientowana całym wydarzeniem. Najprawdpodobniej Laura nic nie dowiadywała się od koleżanki, ponieważ ta nie chciała nic powiedzieć.

W tym momencie usłyszałem odgłosy syreny policyjnej. Konrad i Ben zwiali, tak szybko, jak radzą sobie ze mną.

Funkcjonariusze podeszli do mnie. Zobaczyli co mi jest i od razu skontaktowali się z pogotowiem. Po kilkunastu minutach byli na miejscu. Zawieźli mnie na SOR, zaszyli ranę z powrotem i wypuścili do domu z kilkoma opatrunkami.

Następnego dnia, kiedy szedłem szkolnym korytarzem, podeszła do mnie Laura.Chciała dowiedzieć się więcej o sytuacji, która zaszła poprzedniego dnia.

-Leo?Przepraszam mogę zabrać Ci chwilę? - zapytała nieśmiało.

-Jasne,nie ma sprawy – uśmiechnąłem się lekko, choć wiedziałem, że Laura i tak tego nie widzi

-Co działo się wczoraj? Violence zaczęła Ciebie śledzić, nie miej jej tego za złe proszę.

-To nic takiego. Ben i Konrad po prostu lekko na mnie pokrzyczeli. Nie mieli się na kim wyżyć przez ten tydzień- odpowiedziałem dając do zrozumienia dziewczynie, że nie ma się o co martwić, choć naprawdę było inaczej.

-Okej,ale pamiętaj, jeśli działoby się coś poważnego ja i Violence jesteśmy, aby Ci pomóc -rzekła niewidoma.


**Hej!Mamy dla was 6 rozdział! Bardzo przepraszamy za długą nieobecność,ale tak jak pisałyśmy, miałyśmy małe problemy techniczne.Pozdrowienia! ;*




Invisible | LeondreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz