Jestem piłkarką i na tym moja szczęśliwa historia się kończy. Uwielbiam to co robię i nie wyobrażam sobie by kiedyś to się zmieniło. Jestem zwykłą 17-nastolatką która kocha piłkę nożną czy coś tu nie pasuje?. O tak, połowa dziewczyn z mojej klasy uważa mnie za "chłopczycę" ponieważ najczęściej jestem z chłopakami, nie dlatego że ciągnie mnie do nich(jak każda laska z mojej klasy to robi) tylko że gadamy o treningach i piłce. Nie potrzebuję być w gronie dziewczyn. Chłopaki przynajmniej nie patrzą na wygląd tylko na umiejętności. Sama się zdziwiłam jak szybko zmieniło się moje otoczenie, pewnego słonecznego dnia poszłam z bratem na boisko ponieważ on umówił się na grę z kolegami, mus czy nie mus najczęściej z nim spędzałam swoje popołudnie. Poszli grać a ja się im przyglądałam. W końcu Johnatan najlepszy przyjaciel mojego brata krzyknął że mam przyjść i zagrać z nimi. Na początku pomyślałam że sobie żartuję ale później cała drużyna prosiła. Zgodziłam się i od tego się zaczęło. Dzięki spędzaniu czasu z kolegami Rafaela(tak miał na imię mój brat) moje życie stało się inne, na przerwach zawsze podchodzili i umawialiśmy się na grę po południu. Z kolejnymi latami, chodziłam tam codziennie co wiązało się z tym że poznam innych chłopaków i tak się stało. Moim gronem była grupka Rafaela ale wiedziałam że wiecznie ze mną nie będzie. Na ostatnim roku przyszli nowi, Rafa obserwował ich i się uśmiechał. Szybko złapali z nim kontakt, i tu wkraczam ja cicha i skryta osoba. Rafael przedstawił mnie i opowiedział że jestem jedną z najlepiej grających tu osób. Oczywiście wszyscy skierowali swój wzrok na mnie co było stresujące. Mój kochany braciszek szepnął mi na ucho że mam im pokazać klasę. I tak zrobiłam. Pokazałam kilka trików i to wszystko. Tymi nowymi okazali się moi koledzy z klasy. I to tyle od tamtego czasu, dzień w dzień stawałam się lepsza, grałam w miejscowych klubach, miałam propozycję z Anglii i Niemiec ale byłam za młoda. Chłopaki traktowali mnie jak swojego ze względem że jestem dziewczyną. Nie to że dawali mi fory, ale w razie problemów bronili mnie. 1 klasa Liceum była jedną z najlepszych, poznałam utalentowanych chłopaków z innych klas dzięki Rafaelowi, grałam z nimi w czasie wolnym. Nie raz musiałam uczyć się po nocach bo większość dnia spędzałam na boisku z chłopakami. Rodzice byli przejęci swoją karierą zawodową i nawet nie widzieli że grałam do czasu aż zobaczyli filmik nagrany przez moich obecnych przyjaciół wtedy stali się moimi agentami i tak jest do teraz. Załatwiają mi mecze, wywiady, jakieś spotkania w programach sportowych, co jest męczące a potem muszę nadrabiać szkołę. Jeszcze treningi po kilka godzin na dzień. Po kilku latach osiągnęłam wybitne trofea. Ze swoją drużyną awansowaliśmy do ligi światowej gdzie weszłyśmy do finału i go wygrałyśmy. Zostałam piłkarką roku i tak rozwijała się moja kariera. Pomimo tych wszystkich osiągnięć nadal uczę się i gram z chłopakami na miejscowym boisku, w skrócie pozostałam sobą. Po roku grania w światowej lidze awansowałam do ligi mistrzów, był to przełom mojej kariery w żeńskim futbolu.Tu przeniosłam się do innego klubu i poznałam moje przyjaciółki, mój obecny klub. Na początku z nikim się nie znałam i tu poznałam również Christinę, tu zaczęła się nasza przyjaźń. Dowiedziałam się że będziemy chodzić do tej samej klasy co ułatwiło mi zaprzyjaźnienie się z nią. Po kilku dniach wiedziałyśmy o sobie wszystko i dzięki Christinie zakolegowałam się z resztą zespołu ale przyznały mi się"że chciały od razu do mnie podejść tylko nie wiedziały jak zacząć rozmowę". Zaśmiałam się na ten fakt przecież nie jestem nikim ważnym. Od tamtego momentu stanowimy rodzinę, gramy ze sobą 1,5h i jesteśmy w światowej formie. Liga mistrzów przyszła szybko, były to trudne mecze lecz udawało nam się je wygrywać. Przyszedł ostatni mecz-finałowy. Rodzice uprzedzili mnie że będą na trybunach siedzieć przedstawiciele sławnych klubów. Nie obchodziło mnie w tym momencie z jakich klubów,skupiałam się na meczu i wygraniu go. Wybiegłam na murawę z uśmiechem witając się oklaskami z kibicami.Stadion zrobił fale w chwili mojego wejścia.Ciarki się pojawiły jak nigdy tym bardziej że to finałowy mecz. Byłyśmy w swoich biało niebieskich barwach. Mecz się rozpoczął fatalnie dla nas po przerwie przegrywałyśmy 2:0. Nic nam nie wychodziło ani podania ani zagrania. Było deprymująco. Wiedziałam że tak dalej nie może być i muszę zmotywować dziewczyny do dalszej walki o zwycięstwo. Jako kapitan wkroczyłam do szatni i planem na dalszą grę. Stanęłam na środku i wygłosiłam motywującą mowę o tym że da się jeszcze wygrać, wystarczy w to mocno uwierzyć.Przypomniałam im że piłka nożna to sport który kochamy i nie warto się tak szybko poddawać. Podziałało. Wyszłyśmy z szatni na drugą połowę skupione na grze. Od gwizdka na drugą połowę lepiej grałyśmy. Czas leciał a bramek nie było widać. Wiedziałam że jeśli nie ja to kto. Krzyknęłam do Christiny że ma zagrywać do mnie przy bramce. Posłuchała się i udało się było 2:1 po moim golu, stadion oszalał. Jednak do końca coraz mniej a my do wygranej musimy szczelić jeszcze 2 gole. Sprężyłam swój zespół i byłyśmy coraz bliżej, dzięki błędowi tamtej drużyny udało mi się szczelić bramkę numer 2. Było 2:2 do końca 10 min. Dziewczyny grały jeszcze lepiej brakowało kilku podań do szczelenia bramki. Z dobrego podania Christiny narodziło się nasze zwycięstwo. Dziewczyny minęły obronę i gdy ujrzały mnie nie krytą na dobrej pozycji wiedziały co zrobię z futbolówką. Posłałam ją w samo światło bramki. Istna przewrotka z tego się narodziła. Byłam sam na sam, nie zmarnowałam tego. Przymierzyłam w sam róg i nastawiłam swoje ciało na przewrotkę. Zaryzykowałam albo się uda albo będzie dogrywka. Moje drużyna była zmęczona i w razie dogrywki nie byłoby za dobrze. Szczeliłam upadając na murawę. Byłam ogromnie zmęczona ale jeszcze bardziej szczęśliwa. Dziewczyny przybiegły do mnie rzucając się na mnie. Piszczały mi do ucha że udało mi się, że wygrałyśmy. Zwaliłam je wszystkie z siebie i odetchnęłam głęboko. Nie dochodziło do mnie że wygrałyśmy. Jedyne co widziałam to łzy i piski piłkarek. Wstałam na nogi i dopiero kiedy razem z Christiną ujrzałyśmy puchar uświadomiłam sobie że na serio wygrałyśmy Ligę Mistrzów kobiet. Że ten puchar będzie nasz. Gdy wręczali nam medale szłam ze łzami w oczach.Te wszystkie emocje spłynęły ze mnie, to zwycięstwo wywalczyłyśmy razem. Nadszedł kulminacyjny moment. Wręczenie na podeście pucharu. Ustawiłyśmy się wszystkie z oczami wyczekującymi na puchar. Przyszedł prezydent FIFA i dał nam puchar. Wpadł w moje ręce i jako pierwsza podniosłam go na znak zwycięstwa. To był dopiero początek..
CZYTASZ
"Baby, all I want is you"
FanfictionNeymar-On sławny piłkarz, imprezowicz, zawodnik FC Barcelony, przyjaciel, syn Czy pojawienie się pewnej dziewczyny, spotkanie jej przypadkowo w klubie odmieni jego życie Czy z poznania jej bliżej coś się wydarzy? Czy będzie mógł o niej zapomnieć? SO...