Rano jak to zwykle bywało poranna pobudka nie była taka zwykła. Gdy przetarłam oczy a nawet nie zdążyłam ich dokładnie otworzyć poczułam maź która spływała z czegoś prosto na moją twarz. Gdy podniosłam głowę ujrzałam golden retrievera który pochylał się nad moja twarzą i słodko sapal.
-hej piękny - zaczęłam głaskać psa po pysku tuląc go do swojej piersi zastanawiając się kto go tu wpuścił o tej :7 15! A wiecie co jest na 8? TRENING. Ciekawe który tym razem nadzieje się na moje poranne kazania o tym która jest godzina. Ubrałam na szybko kapcie w różowe pompony i zeszłam na dół . W tle kuchni ułyszałam grające radio i torby przygotowane przy wyjściu z domu. O co....
Proszę by to nie był on. Z samego rana wolę nie podnosic sobie ciśnienia. Na placach próbowałam coś usłyszeć ale nikogo nie dostrzegłam. Gdy zbliżyłam się do kuchni po raz kolejny dostrzegłam dwa nakrycia obładowane owocami, jakimiś krychumi ciasteczkami i soki które wiedziałam z czego są zrobione..
Oblizalam usta rozgladajac się za takowym nieznajomym i szybko podeszłam do szklanki wypijając sobie duży łyk. Najlepszy sok pod słońcem był zrobiony z jagód które piłam tylko w jednym miejscu.-dobre prawda? Najlepszy na świecie owoc to właśnie ta jagoda - usłyszałam nieco ochryply lecz głęboki głos tuż za mną. Nie musiałam myśleć kto to, nawet nie pytałam co tu robi
-a więc urzędujesz w mojej kuchni? - unioslam brwi - a gdzie ten słodziak którego zostawiłeś mi na pobudkę?
-wypuściłem go na chwilę do ogrodu gdy spełnił swoje zadanie - mrugnal z błyskiem w oku pilnując czegoś co akurat pichcił dla nas obojga. Czy to jakaś ukryta kamera? Robi mnie w konia?
-nie wiem co tu robisz ani czy to ma sens ale jesli myślisz że przekonasz mnie tym swoim śniadaniem ze jednak jesteś inny to marne twoje starania - dodałam zabierając truskawkę z talerza bruneta.
-nigdy nie mów nigdy - zakołysał brwiami uśmiechając się do mnie szelmowsko
Ten uśmiech mnie przeraża tak szczerze.
-nie trudź się nie chce byś miał....wiem po tym co się stało dałam Ci na dzieje ale ja... - urwałam w pół zdania gdy wsadził mi truskawkę w usta
Oblizal się seksownie i sobie także wsadzil truskawkę. Ja szybko zjadłam swoją i musialam wyjaśnić mu parę spraw.
-jesli wujek ci tu przysłał bo wczoraj stało się to co się stało...
-myślisz że dlatego tu jestem? Luis dał mi klucze już dawno po prostu chciałem zrobić cos dla ciebie.. Po tym.. - dodał nagle zmieszany
-to się nie uda Neymar - pokrecilam głową-nie znasz mnie ani ja ciebie - westchnelam-dzieki za to ale my - spojrzałam na niego przeciągle gdy poczulam na sobie jego wargi ciepłe i słodkie od truskawek. Oddałam czule przyciągając go do siebie. To byle złe I niewlasciwe. Nie chciałam tego nie mogłam... Ale jeszcze bardziej nie mogłam mu się oprzeć gdy stał tu przede mną w koszulce która idealnie podkreślala jego atuty twarde mięśnie jeszcze bardziej dodawały mu tego czegoś. Miał dużo tatuaży i pragnęłam poznać każdy z nich z osobna.. Pragnęłam poznac tego zadziornego chłopaka.CO SIĘ ZE MNĄ DZIEJE DO JASNEJ CIASNEJ
Nie oderwałam się od niego póki nie poczulam zapachu spalenizny.
-coś się chyba przypala-zachichotałam opierając czoło o jego. Był piękny, usta miał różowe od pocałunków oraz najpiękniejszą twarz jaką widzialam.
Gdy otworzył oczy i doszło do niego to co powiedzialam obdarzył mnie takim uśmiechem ze ugiely sie pode mną kolana.
-byłaś warta tych naleśników-zagryzł wargę patrząc na moje lekko czerwone usta. Nie mogłam dać po sobie znać tego jak wpłynęły na mnie jego pocałunki - Luis nie wspomniał że ma taką caluśną chrześnicę-zaśmiał się i nie krył się z tym że spojrzał na mój uroczy nie za dużo kryjący strój do spania - w dodatku to twój chłopak musi być szczęściarzem że widuje cię taką o poranku - kolejny błysk i uśmiech przy czym tym razem nie był tak prawdziwy był wręcz smutny.Proszę powiedz ze to się nie wydarzyło.
-nie skomentuje tego-zmrużyłam oczy-a ty da Silva zajmij się tym po co tu przyszedłeś
-masz 15 min-zastukał w zegarek nie patrząc na mnie
-W takim razie by się nie spóźnić idę się ubrać - dodałam szybko odwracając się do niego plecami. Byłam w samej koszuli nocnej i spodenkach. Gdy odchodziłam poczułam pożerające spojrzenie pochadzace prosto z miejsca z którego odeszłam. Niech go szlag. Uciszył mnie i rozwiał moje wątpliwości w jedną sekundę. Jak mam wytrwać z nim te 2 miesiące nie łamiąc sobie ani mu potem serca. To nie mogło miec miejsca, abosolutnie . Gdy już wybralam coś z szafy by wyglądać przyzwoicie przy bruncecie zwiazlam włosy w luźny kok dodając do niego małą spinkę ozdobna którą dostałam dawno temu od Luisa.
Zbiegłam na dół cicho nucąc piosenkę która akurat słuchał brunet. Oparłam się róg ściany w kuchni w której nadal krzątał się piłkarz.
-twoja dziewczyna też musi mieć szczęście skoro dla niej gotujesz - kolejna skradziona truskawka
-nie mam dziewczyny słodka zlodziejko truskawek-dodał zabierając tą moją i wkładając ją sobie do ust. Wyglądał jakby gdzieś biegł z potarganymi włosami i małymi ilościami trawy we włosach. Pewnie ten psiak dał o sobie znać.
-coś tu masz - zaśmiałam się na co brunet szybko zaczął potrząsać włosami. Został jeden skrawek tuż nad czołem. Przysuwając się do niego i stając na palcach zdjęłam powoli skrawek. Nie umknęło to uwadze chłopaka gdy położył swoje dłonie na moich biodrach z zadziornym uśmiechem.
-ekhm-pacnelam go w rękę - zbieraj łapska ode mnie
-bo? Zagryzł wargę nie puszczając mnie ani na milimetr.
-bo zaraz się spóźnimy na trening - dodałam szybko szarpiąc się z piłkarzem
Nie było mowy bym dała mu radę. Nie teraz gdy buzuje we mnie tyle emocji. Był ode mnie silniejszy. Wtedy zadzwonił jego telefon i ukazując numer na wyswietlaczu zdjęcie uśmiechniętej dziewczyny. Kto to mógłby być? Jego nie-dziewczyna? Spojrzał na mnie z przepraszającym spojrzeniem i uciekł do ogrodu. Ja w tym czasie gdy on był zajęty rozmową mogłam sobie ułożyć plan na to jak nie zblaznic się przed piłkarzem tak na dobre. Myślałam że po wczoraj to się zmieni... Nie mogę dac mu się ponownie pocalowac to nie wchodziło w grę. Wypiłam 2 szklanki soku zjadłam prawie wszystkie truskawki i byłam gotowa na ten dzień. To po części dzięki temu nieznośnemu i uroczemu Brazylijczykowi. Z jakiś niewiadomych przyczyn wiedział co lubie jeść na śniadanie najbardziej. I myślał że ktoś by chciał taką kulkę strachu i nerwow jak ja? Nie miałam zamiaru wyprowadzac go z błędu, to mialo się skończyć i się skończy już niedługo.
-jesteś gotowa? - dodał zza moich pleców chowając telefon do kieszeni
-kochanka się stęskniła? Och pewnie umówiliście się na wieczór-prychnęłam
-dawna znajoma przyjechała do miasta i zaproponowała spotkanie wieczorem-dodał wypalając we mnie dziurę tymi swoimi ciemnymi jak kasztany oczami.
-świetnie romansuj sobie z kim chcesz nie chce znać szczegółów-przewróciłam oczami
- Luis pisał że jeśli zaraz cię nie przywiozę będę biegł karne kółka więc jeśli skończyłaś swoje dziwne wywody to możemy jechać? - spytał rzucając mi dość dziwne spojrzenie. Był zły? Wściekły na to co powiedzialam? Dobrze tak miało własnie być. Wstałam z krzesła na którym siedziałam i gdy przechodziłam przez stopnie z kuchni do salonu upadła mi spinka. Schylając się po nią poczułam że także czyjeś ręce po nią sięgają. Przez małą sekundę stuknęliśmy się palcami po czym brunet zrobił kolejna nie oczekiwaną rzecz upial mi włosy wkładając do tego spinkę. Poczułam że się rumienię! O nie tylko nie to. Najgorsze było to że ta cała sytuacja miała miejsce przy wyjściu a przy wyjściu stało lustro. Wielkie lustro i ukazujące jak ja ta twarda skala rumieni się przy byle kontakcie z chłopakiem.
-jest szczesciarzem ten twój chłopak - chrząknął i nagle odsunął się jakby poraził go prąd. Gdy stał przy mnie poczułam mrowienie jego oddechu na skórze jego ciepłe bijące od tego cudownego czlowiekaJA TO WŁAŚNIE POWIEDZIALAM? O CHOLERA.
-oj tak ma - mruknęłam biorąc torbę w dłoń i gdy zamierzalam zamknąć drzwi uprzedził mnie chłopak po raz kolejny.
-zapomniałaś telefonu i torebki - dodał zakłopotany podając mi ją
-ach tak.. Jakoś nie pamiętalam by ją dziś wziąć nie była mi potrzebna ale dzięki - dodałam szybko. Chłopak wsiadł za kierownicę a ja tuż obok. Rozkoszowałam się jazdą Ferrari ale nie mogłam zapomnieć uczucia które ogarnialo mnie przy brunecie.
Droga do Mini Estadi zdawała się trwać dłużej niż myślałam. W dodatku gdy mijaliśmy znany mi znak opuszczania Barcelony.-Gdzie my jedziemy? To nie w tą stronę na trening-dodałam niepewnie. Może mi się zdawało tylko?
-bo nie jedziemy na trening-dodał wrzucając wyższy bieg-nie mówiłem że tam mam cię zawieźć-kolejny bieg poczułam ten dźwięk przyspieszenia gdy brunet bez mrugnięcia okiem wymijał wszystkie samochody.-jak to nie?! To gdzie ty mnie wieziesz? To.. To wszystko to było kłamstwo? Neymar ten SMS to nie był od niego?
-kochanieńka jedziemy się rozerwac nie zadawaj tyle pytań na raz - zaśmiał się pod nosem przekręcając gałkę w radiu na full.Zaraz mnie trafi. JA I ON SAMI NIE WIADOMO GDZIE.
-Luis wie że jesteś ze mną, nie martw mała - dodał niechcąco przesuwając dłonią po moim kolanie
-a te torby i pobudka o 7 rano?!-teraz to już we mnie wrzało. Nie mogłam się powstrzymać.
-rano bo w poludnie są korki a w torbach są ubrania na przebranie i jakieś filtry-wzruszył ramionami wciąż miał na ustach pytanie które aż korciło go by je zadac.
-chłopak nie zabierał cię na taki ukryty wypad? - uniósł brwi z frustracją w oczach. Nie wiem po co zdaje takie pytania.
-a ty każdą chyba zabierasz skoro myślisz że zgodzę się na wypad w obce mi miejsce i to z tobą!
-jeszcze się przekonasz ze warto było ze mną pojechać - wyszczerzyl się poprawił opadające włosy na czoło i z uśmiechem zaczął nucić piosenkęTo mnie uciszyło. Miał rację muszę przestac tyle pytać i dać się ponieść tym że tu jestem. W końcu co takiego może się stać prawda?
CZYTASZ
"Baby, all I want is you"
FanfictionNeymar-On sławny piłkarz, imprezowicz, zawodnik FC Barcelony, przyjaciel, syn Czy pojawienie się pewnej dziewczyny, spotkanie jej przypadkowo w klubie odmieni jego życie Czy z poznania jej bliżej coś się wydarzy? Czy będzie mógł o niej zapomnieć? SO...