Rozdział V

862 35 3
                                    

Rafael otworzył mi drzwi i szybkim ruchem już byliśmy w drodze do klubu. Sama nie wiedziałam jakie są tu kluby w Barcelonie ale mam najlepszą się przekonać tym bardziej w takim towarzystwie. Dojechaliśmy po 10 min jazdy. Przez całą drogę rozmawialiśmy jak przez ten czas gdy nie rozmawialiśmy co robiliśmy. Dowiedziałam się niewiele. Rafa zawsze miał wkoło siebie przyjaciół i tak samo jest teraz. Wysiadłam z samochodu poprawiając ostatni raz sukienkę i nim się obejrzałam siedzieliśmy już w środku klubu pijąc drinka. Rafa poczuł klimat i poszedł na parkiet zaciągając mnie tam. Przyjemnie mi się z nim tańczyło. Było jak dawniej. Blisko siebie, objęci. Jednak musiałam przestać bo zaczął mi przeszkadzać tłum na parkiecie. Wzięłam sobie jednego drinka i potem następnego. Jak szaleć to szaleć wzięłam następne. Straciłam rachubę aż Raf nie zabrał mi jednego i znowu zaciągnął mnie w z stronę parkietu. Nie miałam ochoty bo alkohol huczał mi  żyłach i trochę jakby mnie ponosiło. Jakiś dość przystojny facet przysunął się do mnie i zaczęliśmy tańczyć. Rzeczywiście to sprawka alkocholu. Facet miał pełne usta i był nieźle zbudowany. Nie poczułam gdy położył mi dłonie na tyłku i zaczął się znacząco przybliżać. Facet zrobił się nachalny i choć sama miałam wypite wyczułam u niego jeszcze więcej. Odciągnął mnie od parkietu i prowadził do łazienki. Nie mogłam się oprzeć sama straciłam władze w nogach. Wiedziałam co chce zrobić i w porę się wyrywałam lecz on nie ulegał

-mała...no chodź wiem że chcesz....-cmoknął w moją stronę

-kto ci to powiedział?-uniosłam przytomnie brwi

Przyciągnął mnie mocno za nadgarstek i wpił się w moje usta. Wepchnął swój jęzor do mojej buzi  i szybko go odepchnęłam za co siarczyście dostał w policzek. Zrobił się zły i zamachnął się żeby mi oddać lecz w ostatnim momencie się powstrzymał i wepchnął mnie do jednej z kabin łazienki. Dobierał się do mnie, swoimi łapami dotykał mnie wszędzie. Krzyczałam by tego nie robił, dzięki jakiemuś cudowi ktoś mnie usłyszał i odciągnął faceta ode mnie. Tak porządnie. Odszedł przeklinając pod nosem. Wymienili kilka słów między sobą i mój wybawiciel podszedł do mnie

-nic ci nie jest?-spojrzał na mnie patrząc czy aby na pewno nic mi nie jest. Zamiast tego ja wpatrywałam się w niego maślanymi oczami(to alkohol!) i nie mogłam oderwać od niego wzrou

Miał piękne oczy. Obił mi się ten język gdzieś......ach tak Portugalski tak jak mówił Dani

-nie, gdyby nie ty to byłoby inaczej-dodałam lekko się uśmiechając się - dziękuję-szepnęłam i odeszłam,znaczy próbowałam jakoś normalnie odejść,przytrzymałam się ściany,trochę drzwi poszukując odpowiedniego miejsca z powrotem do baru. Mojego wybawiciela nigdzie nie było a szkoda,napiłabym się z nim.

Tak naprawdę byłam mu bardzo wdzięczna. Wróciłam do stolika i zamówiłam kilka drinków. Po wypiciu nie miałam już jakoś nastroju by się bawić, dość że wiedziałam że jak wyjdę to puszczę pawia to na dodatek kręciło mi się w głowie. Oby ciocia z wujkiem spali bo jeśli zobaczą u mnie taką wpadkę to mogę pomarzyć o jakimkolwiek wyjściu ba odeślą mnie pierwszym samolotem do domu. Gdy chciałam dopić ostatniego znana mi twarz wypiła mi ostatniego. Był to ten brunet który uratował mi skórę. Chciałam coś powiedzieć ale wyraźnie nie wiedziałam co.

-Tobie jeszcze nie za dużo?-spytał przystojny brunet odstawiając pusty kieliszek

-wcale muszę zapić to co się stało-machnęłam ręką prosząc o kolejnego

Nie zamierzałam znowu opowiadać co tam było i dlaczego. Sam dobrze widział a ja chciałam jak najszybciej zapomnieć. Kelner postawił przede mną kieliszek ale zanim wzięłam go do ust uprzedził mnie po raz kolejny ten CHOLERNIE PRZYSTOJNY brunet. Nie miałam ochoty na więcej więc szybkim krokiem ruszyłam do drzwi, brunet poszedł za mną tuż pod sam samochód.

-nie potrzebuje niańki-mruknęłam próbując otworzyć drzwi. Chłopak mnie wyręczył.

-ale gdyby tu ten typ był i dokończył to co robił? Nie miałabyś szans na ratunek-rzucił opierając się o maskę samochodu

Nie zważałam by coś odpowiedzieć i wsiadłam za kierownicę. Tuż po wsadzeniu kluczyków do stacyjki jakieś silne ramiona wyciągnęły mi je i stał przede mną jak słup,to on czyli jeszcze nie poszedł? Jaki książe...

-oddawaj je muszę jechać-zagroziłam mu palcem machając nim tak że trafiłam w środek jego klatki. Był bardzo umięśniony przez rozchyloną koszulę dostrzegłam tatuaże i naprężające się mięśnie. Lepiej nie mogłam trafić

Sama nie wiem co się ze mną dzieje.

-w takim stanie? pomaż sobie-bawił się nimi śmiejąc się ze mnie jak z dziecka któremu było mało słodyczy na wieczór

-to co mam iść na piechotę?-uniosłam brwi chcąc wyjśc i wybrnąć z tej nie fajnej sytuacji

-nie ja cię odwiozę-dodał z szyderczym uśmieszkiem kiwając głową w moją stronę-no już posuń się-polecił

-ty ja cię nawet nie znam człowieku- machnęłam ręką nie dając mi wejść

-jeszcze się poznamy-pokiwał głową i wyniósł mnie z siedzenia kierowcy na siedzenie pasażera.

Miał idealne ciało i takie.....takie czułe ramiona. Nie protestowałam gdy mogłam poczuć woń jego perfum pachniał jak trawa cytrynowa zmieszaną z nutką alkoholu. Jak taki narkotyk. Otworzył drzwi od strony pasażera i szybkim ruchem umieścił mnie tam. Nie panowałam nad swoimi ruchami do tego stopnia że nie poczułam nic gdy zasnęłam. Obudziłam się gdy ktoś wyniósł mnie z samochodu i zaniósł aż do mojego pokoju. Chciałam zobaczyć kim on jest ale siła z jaką ciągnęło mną zmęczenie z połączeniem alkoholu było do nie pokonania. Oby następnym razem go nie spotkała, bo będzie mi wstyd jeśli dowie się kim jestem.

"Baby, all I want is you"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz