Rozdział XVIII

220 7 0
                                    

Co się wydarzyło tej nocy to się nikomu nie śniło. Po pierwsze Neymar delikatnie mówiąc powiedział wujkowi, że dotykał mojej kostki a dokładnie, że mnie masował po drugie Luis nie ma nic przeciwko. Nic kompletnie a wręcz skakał z radości. No wprost idealnie. Ta noc zdawała się nie mieć końca bo w moich( i tak rzadkich) snach nawiedził mnie brunet. Nie wiem gdzie byłam ani kiedy ale byłam tam ja i mój ciemnooki kolega. Chodziliśmy wzdłuż plaży,on trzymał mnie za rękę,czule mnie całował i szeptał czułe słówka.W tle leciała spokojna relaksująca muzyka,brunet zaprosił mnie do tańca....kołysaliśmy się w rytm lecącej muzyki...Było idealnie,za idealnie jak na nas. Gdy miałam już coś powiedzieć i przerwać tą sielankę ukazała sie tuż przed nami piękna dziewczyna,która ochoczo przytuliła sie do piersi bruneta a on jakby zaczarowany oderwał się ode mnie i skupiał swoją uwagę tylko na niej. Zagotowało się we mnie. Co ona tu robiła? Próbowałam krzyczeć ale nic to nie dało, brunet mnie nie słyszał...
-Junior zaczekaj! - krzyknęłam z całych sił pragnąc by się zatrzymał.
-nie może cię usłyszeć-dodala dziewczyna stojąca tuż obok mnie
-czemu mnie nie słyszy? - spytałam cicho
-miał dość twojego odrzucenia,  niechęci a że tak bardzo cie kochał i ty za każdym razem go odpychałaś więc w końcu odszedł....
-NIE!!!!!!-krzyknęłam I wtedy zobaczyłam, że Ju jest przy niej szczęśliwy i mimo wszystko ja chce być tą którą bedzie trzymał za rękę.
Obudzilam sie zlana potem i szybko bijącym sercem. To był tylko sen. To nie miało miejsca.. Nie pozwolę by to co jest od tak się skończyło. Może nie jestem rozrzutna w swoich uczuciach ale w końcu brunet zrozumie prawda? Nie chce go skrzywdzić choć bardzo chce być blisko niego. Nie wiem co zrobię jeśli zdecyduje się ze mnie zrezygnować. Miałby takie prawo prawda? ile można znosic odrzucenie? A ja go tylko do tego pchałam. Możecie mi pogratulować. Sięgnęłam po telefon i ujrzałam parę nowych postów z domu ciemnookiego. Dziewczyna o której tak mi mówił właśnie wstawiała z nim różne filmiki... Niech go szlag! A mówił.... Co za snob! Egoista i ten jego plugawy uśmieszek.... Zanim zdołałam się zdenerwowac weszłam na owe filmiki. Przeglądałam filmy śmiejąc się mimowolnie poznając bardziej Neymara. Był radosnym pełnym energii człowiekiem który..., który jednym spojrzeniem sprawia, że czuję się najpiękniejszą istotą na ziemi. Dziewczyna spiewala a Neymar trzymał telefon w dłoni udając, że to mikrofon i wszystko byłoby bardzo zabawne gdyby nie fakt, że na wyświetlaczu miał bardzo podobne zdjęcia do mojego a dokładnie miał moje zdjęcie na tapecie. Co on...?
-Neymar podziel się swoim sekretem o tajemniczej dziewczynie w twoim życiu - zachichotala dziewczyna wciąż wesoło  nucąc piosenkę.
-jest najlepszą siostrą na ziemi i teraz już nie jest tajemnicą, że bardzo ją kocham - dodał robiąc głupią minę i całując ją w policzek. Nie wierzyłam własnym uszom. To jego siostra! Jak mogłam pomyśleć... Strasznie się wygłupiłam przed nim samym robiąc te idiotyczne sceny... Puknęłam się w głowę myśląc o tym jak mam to teraz odkręcić. Ja myślałam, że ma kogoś na boku a teraz okazuje się... Idiotka ze mnie, że nie dostrzegłam tego co wtedy  gdy o nią pytałam próbował mi powiedzieć. Filmiki wciąż się pojawiały a ludzie dalej zadawali pytania. Neymara już niestety nie było a jego siostra okazała się być istnym odzwierciedleniem swojej męskiej cząstki. Czyli on od początku nikogo nie miał a mówił takie rzeczy? Jeszcze większy idiota. Mówił to świadomy tego,że mnie to zrani a ja w przypływie emocji odpłaciłam się czymś o wiele gorszym. Odłożyłam telefon i przyłożyłam twarz do miękkiej poduszki. Musiałam to przetrawić. Co ja narobiłam? Do samego rana spałam jak zabita. Gdy promienie słońca przebijały się przez zasłony uslyszalam pukanie do drzwi.
-Sofía, dziś nie musisz jechać ze mną na trening tak jak ustaliliśmy odpoczywasz i się nie nadwyrężasz-uniosl wysoko swoje brwi-zrozumiano?
-tak jest, ale jeśli będę się dobrze czuła to będę mogła przyjechać? Jest piękna pogoda pokażesz mi trochę miasto-dodałam robiąc słodkie oczka do wujka na którego to zawsze działało. Taki tam mały szantażyk.
-o nie to się tym razem nie uda-odwrócił wzrok patrząc w dół-ani kroku chyba, że do łazienki-dodał łapiąc za klamkę. On chyba oszalał!
-muszę się ruszac pozwól mi pojechać z tobą i popatrzeć na nich! - krzyknelam blisko płaczu - skoro mam tu grać to muszę poznać ich styl prawda? - skrzyzowalam ręce na piersi i podniosłam się na łokcie by zobaczyć zmieniające się spojrzenie wujka.
-oczywiście, że tak to by ci dużo ułatwiło w końcu to najlepsi piłkarze ale chwilka czy ty podjęłaś decyzję co do gry tutaj? - uniósł swoje kąciki ust. Dobrze znałam ten malutki uśmieszek na ustach Hiszpana. Bardzo go to zadowoliło i wiedziałam, że mam go w garści.
Ta decyzja została podjęta w momencie gdy próbowałam wytargować od wujka wyjście z domu ale on nie musiał tego wiedzieć.
-nie mogłabym sobie wymarzyć lepszego miejsca do gry Luis-chrzaknelam - znaczy wujku - zaśmiałam się
-masz wyjątkowo więcej czasu więc jak będziesz się szykować to pojadę jeszcze po coś i wrócę po ciebie dobrze?
-postaram się jak mogę by się wyrobić-puściłam mu oczko starając się nie zawyć z bólu. Noga wciąż bolała ale nie chciałam by chrzestny jeszcze bardziej się przejął. Wtedy w ogóle zakazałby mi wychodzić z domu. Musiałam się rozprawić z o wiele gorszym bólem, który komuś zadałam. Noga w końcu przestanie a ja nie mogę go stracić. Nie w taki sposób. Musi wiedzieć, że nie miałam go za takiego jak mówiłam. Musi zrozumieć że mówiłam to ze złości i tak naprawdę wiele dla mnie znaczyło, że tak się o mnie troszczyl. Po dobrych paru minutach wyczołgalam się z łóżka starając sie unikania ruchu kostką podeszłam do szafy na ubrania. Założyłam na siebie wygodne spodnie i wyciągnęłam swój ulubiony T-shirt. Włosy rozczesalam i zostawiłam rozpuszczone. Musiałam dać im odetchnąć i raz na jakiś czas ich nie związywać. Przejechałam usta szybko błyszczykiem i byłam gotowa. Jakaś część mnie była z siebie dumna a ta bardziej upierdliwa ja wiedziała, że jakkolwiek bym się nie ubrała i tak nieźle sobie przeskrobalam. Dość tego. Dziś to odkręcę i wszystko będzie tak jak wcześniej. Jeśli moje uczucia się nie myliły to brunet także miał mi coś do wyznania. Po raz pierwszy czulam iż miałam szanse na prawdziwą miłość. Wujek zadzwonił do drzwi i to był dla mnie znak, że czas schodzić. Zabrałam telefon i wsunęłam go do kieszeni spodni. Na dole wujek stał z poranną kawą i gazetą w dłoni. Czytał sportową gazetę "MARCA" i to jakie newsy pisali na temat jego klubu.
-jestem gotowa? - uniósł brwi wujek odczytując napis na mojej koszulce. No mówiłam, że mój ulubiony. Zawsze byłam gotowa.
-jestem i och ten napis to tylko... napis-machnelam ręką powoli kierując się w stronę samochodu. Co do ostatnich zdarzeń byłam bardziej niż gotowa. Przed telefonem wujka półknelam parę tabletek przeciwbólowych i modliłam się by działały jak najdłużej. Chrzestny szedł tuz za mną i nie odrywał ode mnie wzroku. Proszę tylko nie...
-z nogą już lepiej? - spytał patrząc na mnie i wywiercając jak czarna otchłań wielką dziurę.
-tak,już mnie wcale nie boli-mówiłam to z bólem ale dla mojej przyszłości byłam zdolna ścierpieć i to.
Mężczyzna wsiadł zapiął pasy i jednym szybkim ruchem wprawiając w ruch auto zmierzalismy na trening. Gdy jechaliśmy wujek co jakiś czas patrzył na mnie uśmiechając się cierpko. Jeśli coś podejrzewa to już nie żyje. Drogę umilały nam hity gorącej hiszpańskiej muzyki lecącej w radiu. Nie mogłabym się bez nich obyć gdy gdzieś tu jechałam. Pasowały to klimatu i tego jacy są Hiszpanie. Cicho śpiewałam pod nosem z uśmiechem ciesząc się z tego co mnie dziś czeka. Co od tak dawna chciałam zrobić a nigdy tak na prawdę się na to nie odważyłam. Znałam większość tych piosenek i nie ukrywałam energii, którą mi przekazywały. Byłam szczęśliwa. Zaczynalo mi się tu podobać. I to bardzo a perspektywa spędzenia tu najbliższych paru lat jawiła mi się w  bardzo żywych kolorach. Gdy dobrze wbiłam się w rytm muzyki latynoskiej okazało się, że dojechaliśmy. Otworzyłam drzwi i wystawiłam jak najszybciej nogi z samochodu. Zacisnęłam mocno powieki i z całych sił starałam się nie zawyć. Nie tu. Dostrzegłam nadjeżdżające auta na parking. Rozglądnęłam się szybko w poszukiwaniu czerwonego bądź niebieskiego auta o charakterystycznym znaczku ale nigdzie takowego nie dostrzegłam. Mam jeszcze czas. Wujek spojrzał na mnie przeleciał wzrokiem moją kostkę i uśmiechnął się delikatnie
-uważaj dziś na siebie i za żadne skarby nie próbuj dziś za bardzo ruszać kostką rozumiemy się?-powiedział gdy już byliśmy przy korytarzu gdzie mieliśmy się rozstać. Czyli już po mnie. Ani trochę go nie przekonałam.
-wiedziałeś? - uniosłam brwi patrząc na niego błagalnym wzrokiem-trochę wciąż mnie boli ale nie mogłam siedzieć w domu... - jęknęłam zirytowana-wiesz jak bardzo nie znoszę siedzenia w domu-oparłam się o barierki trybun
-I dlatego tu jesteś, przekonałaś mnie tą decyzją mała - zaśmiał się-jak cos zgłoś się do Javiera niedaleko mnie ma gabinet to pomoże gdyby cię bolało-dodał wchodząc do korytarza i skręcając w swoją stronę. Nie mogłam sobie wyobrazić lepszego wujka. Nie
dość, że wiedział iż przez cały czas udawałam by tylko uciec z domu to jeszcze mnie tu przywiózł. Możecie mi zazdrościć. Powoli podeszłam do trybun w momencie gdy usłyszałam głosy zbliżające się do szatni. Zrezygnowałam z ruchu i stanęłam blisko siedzeń dla piłkarzy rezerwowych. Miałam misje i nie mogłam sobie odpuścić. Gdy już powoli brakowało mi cierpliwości bo tymi najpierw głosami okazali się być trenerzy i fizjoterapeuci to teraz już chciałam zobaczyć tylko i wyłącznie piłkarzy. A dokładnie jednego z którym muszę porozmawiać.
-kogo my tu mamy - usłyszałam brazylijski akcent a serce zaczęło mi szybciej bić. A więc... Zanim coś powiedział odwróciłam się i wpadłam wprost w ramiona Daniego. Czyli to nie Neymar ale skoro on tu jest to on też za chwilę będzie. Tych dwoje na długo się nie rozstawało.
-a jestem jestem, przyszłam popatrzeć na kolegów z klubu-dodałam uśmiechając się szeroko
-przenosisz się tutaj? - zagadnął tym razem hiszpański akcent i wysoki jak brzoza mężczyzna. Zaraz będzie reszta o nie...
-zdecydowałam się przejść, warunki i klimat mi odpowiada w dodatku mieć takie autorytety i nie skorzystać to grzech - roześmiałam się patrząc na kolejnych piłkarzy. Chłopaki odeszli bardziej w głąb boiska więc mogłam dostrzec całą grupę i wciąż nie dostrzegałam tego odpowiedniego.
-szukasz Juniora? - zaczaił się od tyłu najlepszy piłkarz świata.
-um nie patrze czy nikt się nie spóźnia -odparłam nie patrząc na niego starając się wyglądać naturalnie
-oczywiście i dlatego tak cały czas oglądasz się do tyłu? - zaśmiał się Messi-zaraz powinien być-dodał puszczając mi oko. Doszło jeszcze paru kolejnych. Nigdzie go nie było a czas się kończył. Wiem, że nie musiał być super wcześniej ale jakieś granicę trzeba mieć!. Gdy już chciałam dać sobie spokój bo brunet pewnie pobalował i teraz spał zobaczyłam wchodzącego wujka wraz z równym sobie ciemnookim piłkarzem. No to na pewno sobie z nim porozmawiam. Wujku ty cwany lisie! Brunet nie widział mnie i gdy tylko chłopaki go zawołali szybko do nich podbiegł. Jeszcze się policzmy Da Silva. Ja zajęłam wolne miejsce na ławce i obserwowałam ich rozgrzewkę. Każdy się przykładał i widać było że dawali z siebie 100%. Nie było lekko ale oni wydawali się tym bawić, grą ćwiczeniami czy różnymi akcjami, które się działy. Ja wpatrywałam się w jednego piłkarza a dokładnie starałam się tak na niego spoglądać by nie wyjść na jakąś obsesyjną fankę. Chłopaki gdy widzieli, że się w niego wpatruje szturchali piłkarza i szeptali mu coś na ucho. Niech ich szlag. Brunet nic na to nie odpowiadał a jedynie dalej ćwiczył ignorując swoich kolegów. Dziwne jak na niego. Weszłam szybko na portale społecznościowe i sprawdziłam parę kont gazet, które wstawiały zdjęcia z życia nocnego Barcelony. Nie było na żadnym z nich ciemnookiego więc to był dobry znak. Nie był taki za jakiego go miałam. Gdy Kylian zaczął być rozpoznawalny coraz częściej balował i tylko to się liczyło. Imprezy alkohol, którego teoretycznie nie mógł i dziewczyny wypełnione plastikiem. Za każdym razem jakoś to usprawiedliwiałam i wierzyłam, że mój Kylian nie skończy w ciemnym klubie z jakąś dziunią. Nie chciałam wierzyć tym plotkom i blogom gdzie wręcz huczało od jego wybryków i wystąpień. Znosiłam to łagodnie. Do czasu oczywiście. Jego reputacja i wielka sława powoli zaczęła odplywac więc przez jakiś czas przestał i się ogarnął. Zadbał o naszą relacje i wciąż łudziłam się, że zostanie już tak na dłużej. Któregoś wieczora gdy ja zostałam w domu a on miał wypad z chłopakami, wrócił nad ranem w dodatku na drugi dzień miał trening był zalany w trzy dupy i śmierdział jakimiś tanimi perfumami. Tego było za dużo. Nie chciałam by mnie widzial i schowałam się w kuchni gdy wlòkł się po schodach śmiejąc się z czegoś. Jeszcze bardziej mnie to obrzydzilo. Właśnie tego nie chciałam, to nie był mój Kylian. Wtedy zrozumiałam, że bycie dziewczyną przystojnego i utalentowanego piłkarza nie jeet niczym wartym pochwalenia się. Zranił mnie fakt, że nie myślał o nas tylko o dobrej zabawie i o tym by mu było dobrze. Nie nam ale jemu. To był nasz koniec. Nie chciałam go znać oraz jak najprędzej chciałam to zakończyć. Spakowałam swoje rzeczy i wróciłam do rodziców. Kylian na próżno próbował się do mnie dobijać. Nawet nie rozumiał powodu dlaczego to zrobiłam. Nigdy by nie zrozumiał. Nie byłam z nim ani dla kasy i sławy jak reszta. Liczył się jego charakter i to co sobą reprezentował. Kylian wielki piłkarz to nie ten w którym się zakochałam a przynajmniej miałam złudne nadzieję, że coś zaczyna się między nami dziać.
  - ziemia do Sofi i-pomachał mi ktoś ręką przed twarzą. Znów odpłynęłam myśląc o przeszłości. Co teraz powiedzieć? Zamrugałam oczami i spojrzałam na osobę przed sobą. Stał przede mną nasz najlepszy bramkarz świata-Marc Andre Ter Stegen. Najprzystojniejszy Niemiec na świecie.
- wybacz zamyśliłam się - podrapałam się po karku zmieszana, pewnie teraz spyta nad czym a ja muszę znowu coś wymyślić-chciałeś coś? - spytałam bawiąc się palcami
-nie, znaczy widziałem że stoisz zamyślona i byłem ciekaw nad czym tak dumasz skoro na boisku tyle się wydarzyło - zaśmiał się unosząc powoli mój podbródek w górę. Delikatne i duże dłonie jak na bramkarza przystało. Jego dotyk dłoni był jak poczucie ciepłej bryzy wręcz nie poczułam gdyby nie fakt, że stał blisko mnie. Spojrzałam w jego niebieskie oczy i ujrzałam w nich zaciekawienie? Jego oczy śmiały się do mnie. Po ludzku spytał a ja zachowywałam się jakby to była straszna tajemnica.
-wiele? Nie zauważyłam wiesz-dodałam kierując wzrok na murawę, piłkarz oparł się o barierki lekko się uśmiechając. Wychodzę na chorą psychicznie naprawdę. Kątem oka zerknęłam na niego co nie umknęło jego uwadze. Był już w normalnym stroju spodniach i koszulce z logo Nike. Mimo swojego wysokiego wzrostu ja także nie byłam najniższa i dosiegałam mu do ramion. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić i robiłam wszystko by teraz jakoś w normalnym stanie wrócić do domu.
-jeśli byś chciała to.... - zaczął Marka unosząc na mnie swoje niebieskie ślepia
-Sofii wybacz mi, że kazałaś tak długo czekać-dodał nagle hiszpański akcent podając mi stos papierów-o,Marc poznałeś już moja chrześnicę Sofie? - uśmiechnął się ciepło przechodząc przez bramkę. Marc pokiwał głową i zaczął się zbierać zerkając na mnie.
-narazie trenerze, cześć Sofi - dodał z lekkim zmieszaniem na twarzy.
-Sofia, wiem, że długo na mnie czekałaś i miałem Ci pokazać miasto ale niestety muszę tu jeszcze zostać a większość już pojechała wróciłabyś do domu taksówka? Jeśli to nie problem-dodał sięgając do kieszeni po portfel
-żaden - rozpromieniłam się-nawet wiem kto mógłby mi pokazać miasto nic się nie martw będę unikać wielkiego wysiłku i wrócę na kolacje-mrugnelam okiem jak najszybciej chcąc znaleźć Niemca. Gdy skierowałam się na podziemny parking ujrzałam Marca opierającego się o maskę samochodu. Uśmiechnęłam się do niego lekko i powoli jak na siebie podeszłam. Zagryzłam lekko wargę.
-podwieźć cię gdzieś? - uniósł zadziornie brwi wpatrujac się we mnie z iskierkami w oczach
-jakbys mi czytał w myślach ale chciałam zobaczyć miasto więc dom może poczekać - dodałam odwracając wzrok od błękitnej fali spojrzenia bramkarza
-z wielką chęcią-dodał zbliżając się w moją stronę z szelmowskim uśmiechem. Nagle musiał po coś skoczyć i zostawił mnie samą przy samochodzie. Marc nagle się ulotnił i dostrzegłam co go tak bardzo zajęło. Naprzeciw siebie stali Neymar i Marc. Nie zapowiadało się na to, że to jakaś przyjacielska pogawędka. Niech to szlag!

"Baby, all I want is you"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz