ROZDZIAŁ 3

286 24 3
                                    

sobota, 16 stycznia 2016

Rozdział 3

Pomału otwierałam oczy, czułam mocny w nodze i w głowie. Nie wiem co się stało jedyne co pamiętam to pisk opon i odrzut w tył. Może zostałam potrącona przez któryś z tych samochodów co chamowały...rozejrzałam się po pomieszczeniu i z moich obserwacji wnioskuje że znajduję się w szpitalu w jednej z Sal. W pomieszczeniu było strasznie jasno ( to pewnie przez te duże okna i jasno-niebieskie ściany, sufit był cały biały...aż mnie radził w oczy) spuściłam wzrok niżej i zobaczyłam że przy moim łóżku stoją prawie wszyscy znajomi.
(Mama ,tata ,Jin, Lucas, Lucy, JR, Ren, Baekho, Aron, Minhyun, Hyun)...aż się zdziwiłam że Ci nowi znajomi tu są...w sumie uczepili się mnie (nie wiem z jakiego powodu) i nie chcą się odczepić. Zamrugałam kilka razy i przetarłam oczy ręką aby się upewnić czy ja nie przypadkiem śnie i oni mi sie tylko śnią. Zaraz...Zaraz czemu ja onich miałabym śnić przecież oni nie są dla mnie kimś ważnym i nie zależy mi nanich. Skończyłam rozmyślać nad nieistotnymi rzeczami ponieważ wszyscy się na mnie dziwnie gapili.
- Lee moje złotko czy nic Ci nie jest?
Jako pierwsza podeszła do mnie moja mama.
- Nie...raczej nie tylko boli mnie coś w nodze.
- Masz kreconą kostkę kochanie. Naszczescie.
- co to znaczy nieszczęście?
- No gdyby nie ten miły chłopak w błąd włosach to może byś nie przeżyła.
- Jak to...co się stało?
- Dobra mała ja idę i tata też pogdaj sobie ze swoimi przyjaciółmi. Okey.
- Ale...luz.
Wszyscy wyszli z sali. Z Jin umówiliśmy się na jutro podobno mają mnie przetrzymać do jutra rana.
w sali zostałam ja i Ren razem z, chyba Baekho.
- Możecie mi wyjaśnić dokładniej o co w tym wszystkim chodzi i co ja tu robię?
- Ta okey to Ren opowiec jak jak było bo byłeś świadkiem całego zdarzenia i dzięki tobie ona jeszcze żyje. A ja se teraz wyjdę. Narka Lee.
- No pa Baekho. No to zaczynasz Ren. Usiądź sobie na krześle obok i gadaj.
- Eee nie tym tonem paniusiu.
- Co jaka paniusiu jesteś raptem o rok starszy więc nie bierz sobie uprawnień których nie masz.
- Widać że się nie dogadamy. Nara.
- Ren!!!- odwrócił głowę i spojrzał mi w oczy dostrzegłam w nich coś ale nie wiem co to jest. Nie wiem ale się dowiem- Zaczekaj. Usiądź i mi opowiec. Proszę o przepraszam.
- Tak od razu lepiej.
usiadł na krześle obok, wziął głęboki wdech i zaczą mówić...
,, Kiedy pożegnaliśmy się i wyszłaś z fabryki, zacząłem iść w stronę chłopaków ale przypomniałem sobie że muszę z tobą porozmawiać. Szybko wybiegłem z budynku z nadzieją ze Cię jeszcze gdzieś zobaczę ale nic...Nie było Cię. No to sobie myślę...pewnie wraca do domu, a że wiem gdzie mieszkasz to poszedłem w stronę Twojego domu...w sumie to biegłem. Na szczęście zobaczyłem Cię na przejściu Ale byłaś jakaś nie obecna a z na przeciwka jechał samochód to ja zacząłem biec, jak najszybciej tylko umiałem aby znaleźć się przy tobie. Mieliśmy szczęście bo naprawdę ten samochód był już naprawdę blisko i nie chcę się tu przechwalać czy coś ale gdyby nie ja to była byś już martwa, a twoi rodzice organizowali by pogrzeb dla Ciebie."

- O bym zapomniała Ren tak strasznie Ci dziękuję za uratowanie mi życia nie wiem jak będę mogła Ci się zrewanżować po tym wszystkim.
- Oj tam nie przesadzaj, każdy by tak zrobił na moim miejscu.
- Do okoła było mnóstwo ludzi a żaden mi nie pomógł jedyne co robili to krzyczeli abym zaszła z drogi lub uważała. Wielka mi pomóc.
- Okey nie drąż tematu. Stało co się miało stać czasu nie zmienisz, nie przesuniesz go aby zmienić w życiu to co Ci się nie podoba.
- A szkoda.
- Dlaczego?
- Gdybym nie podniosła tego głupiego portfela to nie miałabym prześladowcy który potem sie okazał jakimś gościem który chce abym dołączyła do bandy obcych facetów a potem ten wypadek. Gdyby nie to nie miałabym tylu problemów!!! A teraz dziękuję Ci Ren że opowiedziałeś mi całą historię mojego wypadku ale teraz już sobie idź, nie chcę Cię już nigdy widzieć na oczy!!! Jasne!!!
- Lee spokojnie bo Ci ciśnienie skacze, dopiero się obudziłaś...coś Ci się stanie.
- Ren won!!! I nie zbliżać się do mnie już nigdy! Przekaż to swoim kumplom czy jak wy siebie tam nazywanie! A teraz wynocha z tąd!!!
- Do zobaczenia w krótce Lee.
O matko nigdy nie byłam taka zła, co się ze mną dzieje. Zaczynam wariować. O matko co ja powiedziałam Renowi nie miałam tego na myśli byłam tylko zła...Nie na was tylko na samą siebie. Będę to musiała naprawić. Nie wiem czemu ale w głębi duszy czuję jakąś więź z tymi chlopakami, jakbym ich znała od zawsze. Zależy mi na nich...moje życie byłoby nudne jak dotychczas a tak przynajmniej mam jakąś odskocznie od rzeczywistości, która jest szara i nijaka.
Dzisiaj do szpitala nie przyszedł już nikt aby mnie odwiedzić, rozumiem ich mają swoje życie Ale przynajmniej miałam czas aby przemyśleć sobie wszystko co się stało przez te ostatnie dni. Wypuszczają mnie z tąd jutro o 9:00, muszą mi zrobić jeszcze parę badań aby stwierdzić czy nie doznałam jakiś urazów wewnętrznych. Jak narazie to wykryli u mnie złamaną kostkę, niby nic takiego ale biegać i sprawnie chodzić to nie będę mogła przez miesiąc...dzięki...fajne zaczęcie wakacji 'takie w wielkim stylu'. Spojrzałam na zegarek, była godzina 22:36...wypadałoby iść spać. Sięgnęłam do stolika obok po pilota który zgasza światło. Gdy było już ciemno zamknęłam oczy ale nie poszłam spać...Nie mogłam...otworzyłam oczy i wpatrywałam się tylko ślepo w zegarek na którym była godzina 00:56...Zasnęłam, nawet nie wiem kiedy.

Hope-NU'EST Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz