ROZDZIAŁ 8

138 19 3
                                    

- JEST TWOIM BRATEM! - te słowa przeszywały mnie od środka...nie rozumiem czemu dowiaduję się o tym dopiero teraz?...Czemu Ren zjawił się dopiero teraz?...Czemu wszyscy mnie okłamują?...Wychodzi na to że moje życie jest jednym wielkim kłamstwem. Jestem ciekawa kiedy bym się o tym dowiedziała gdyby nie Ren.

- Możecie mi powiedzieć dlaczego to przede mną ukrywaliscie?
- Córciu...- Mama zaczęła
- Nie...przestań, po prostu odpowiedz na moje pytanie!
- A kochałabyś nas tak samo...gdybyś wiedziała? - odpowiedziała ze smutkiem w głosie i obawą przed moją odpowiedziął
- Jak mogłabym was nie kochać...daliście mi dom, którego ja prawdopodobnie bym nie miała gdyby nie wy...ale teraz jestem na was wściekła bo zatailiscie przede mną całą prawdę...ale to nic nie zmieni nadal będziecie moimi rodzicami i nadal będę was kochać...a teraz przepraszam was ale muszę pobyć sama.
- Nie ma sprawy kochanie...my też Cię kochamy. - Mama powiedziała te słowa ze łzami w oczach i mnie przytuliła...ja tylko odwzajemniłam uścisk.
Poszłam do swojego pokoju...usiadłam przed komputerem i starałam się dodzwonić do Jin ale nic z tego...nie odbierała ode mnie już jakąś godzinę. Próbowałam jeszcze trochę ale byłam już bardzo zmeczona dzisiejszymi wydarzeniami. Najpierw dowiedziałam się że moja dawna przyjaciółka zadaje się z moim bratem, Lucas jest w szpitalu z powodu wypadku na wyścigach, potem dowiedziałam się że nie urodziłam się w LA następne jest to że moi rodzice to naprawdę nie oni, a na końcu REN jest moim bratem. Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, umyłam zęby i położyłam się spać...myślałam jeszcze trochę o tym co się dzisiaj stało...i zasnełam.

Następnego dnia obudziłam się z ogromnym bólem głowy...chciałam to z ignorować ale ból był zbyt duży...szybko zeszłam na dół, do kuchni aby wziąć jakieś proszki. Przy okazji spojrzałam na zegarek...wskazywał 13:00...nie wiedziałam że spałam aż tak długo...w sumie patrząc na to o której poszłam wczoraj spać. Zajrzałam do lodówki...były tylko jajka, więc postanowiłam zrobić sobie jajecznicę. Poszłam do salonu i włączyłam TV...usiadłam na kanapie i skakałam po kanałach...w końcu znalazłam coś ciekawego...siedziałam i patrzyłam ślepo w ekran...po pewnym czasie do moich nozdrzy doleciał zapach spalenizny...
- O kurwa!!! - Wbiegłam szybko do kuchni i wyłączyłam gaz...popatrzyłam na moją jajecznicę, a raczej to co z niej zostało. - No to chyba nici ze śniadania. - Westchnełam i wyszłam z kuchni...Poszłam do pokoju w celu z kontaktowania się z Jin...chciałabym wiedzieć co się z nią dzieje. Wzięłam telefon z komody przy łóżku, wybrałam numer mojej przyjaciółki...czekałam kilka sygnałów...ale nic z tego, nadal nie odbierała. Nie rozumiem jak można się tak zamykać na wszystkich w koło. Uznałam że nie będę dzisiaj siedzieć w domu, pójdę dzisiaj do centrum handlowego, a potem odwiedzę Jin, jak nie odbiera telefonów to trudno...będzie musiała mi przynajmniej otworzyć drzwi. Wybrałam ubrania, które postanowiłam dziś założyć i weszłam do łazienki...Wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy i je wysuszyłam. Po godzinie byłam już gotowa i mogłam już wychodzić...stałam na przystanku, niestety byłam skazana na jeżdżenie autobusem bo jeszcze nie miałam swojego samochodu, a rodziców nie było w domu ale znając życie tak by mnie nie zawieźli, więc jestem zdana tylko na siebie. Do autobusu miałam jeszcze 15 minut...siedziałam na ławce, na przystanku, wyjęłam z tylnej kieszeni spodni telefon i spróbowałam jeszcze raz dodzwonić się do Jin...Ale nic z tego...sprawdziłam godzinę na zegarku 16:03 za 5 minut przyjedzie mój autobus i myślę że wtedy będę mogła przynajmniej w 30% zapomnieć o moich problemach. Z daleka było już widać nadjeżdżający autobus i dobrze bo znudziło mi się czekanie na przystanku...stałam i czekałam na autobus aż podejdzie...
- Cześć Lee, co Ty tutaj robisz? - zapytał głos za mną...nie chciałam się odwracać, może to tylko sen ale nie bo ten ktoś wziął lekko moje barki i mnie odwrócił, ja tylko zamknęłam oczy aby nie móc go oglądać. - Lee co Ty najlepszego wyprawiasz...wczoraj wszystko było z tobą dobrze, a dzisiaj zachowujesz się jakbyś mnie nie znałam. Co się z tobą dzieje? - Rozchyliłam lekko powieki aby zobaczyć go i złapać z nim lekki kontakt wzrokowy.
- Cześć Ren, sorry ale mam autobus i nie mogę gadać...wybacz. To cześć. - i się odwróciłam.
- Lee poczekaj...muszę Ci parę rzeczy wyjaśnić!!!
- Wybacz mi Ren, ale nie mam czasu!
- To kiedy się spotkamy!? - zapytał z nadzieją w głosie
- Nie wiem! To do zobaczenia! - krzyknęłam - może...- ale te słowa wypowiedziałam jedynie do siebie. Nie wiem czemu odkładam tą rozmowę...Tak prędzej, czy później będę musiałam z nim o tym pogadać ale dzisiaj myślę że to jest nie możliwe, ja nawet nie potrafię spojrzeć mu w oczy. Wsiadłam do pojazdu i pojechałam w stronę centrum...widziałam jeszcze z daleka jak Ren stoi na przystanku i patrzy się na odjeżdżający autobus. W jego oczach było widać smutek, nawet jak ze mną rozmawiał nie było widać tego błysku w oku, nie było tych iskierek, które zawsze się pojawiały kiedy ze mną rozmawiał. Zastanawiam się co mogło wpłynąć na jego zmianę...na samą myśl o tym odechciało mi się zakupów. Wyszłam z pojazdu i poszłam do najbliższego centrum handlowego, po drodze spotkałam Luce...chwilę z nią pogadałam. Dowiedziałam się paru ciekawych rzeczy...weszłam na główny hol centrum...postanowiłam że zacznę swoje zakupy od prawej strony. Najpierw weszłam do NEW YORKERA...przeglądałam ubrania...nawet kilka mi się spodobało, zauważyłam na wystawie bluzkę która się strasznie podobała Jin, poszłam poszukać jej rozmiaru, chcę jej coś kupić aby zrobiło jej się lepiej, a zresztą muszę mieć pretekst...czemu do nie przyszłam. Ale z drugiej strony to moja przyjaciółka i nie muszę szukać wymówek aby do niej przyjść.
- Cześć Lee, a Ty co tu robisz? - odwrociłam się do osoby która wypowiedziała do mnie te słowa...i zobaczyłam znajomą twarz.
- Wow Baekho zaskoczyłeś mnie...Ty tutaj...nie wiedziałam że jesteś typem Rena.
- Nie, Co to, to nie...Ren jest jedyny w swoim rozdzaju i jest przez to wyjątkowy...Ale nie przyszedłem do Ciebie aby o nim gadać.
- No ja myślę...dziś widziałam się z nim i jak narazie to nie mam ochoty go widzieć.
- Co dlaczego?...oj sory...nie gadamy o nim...to co robisz teraz?
- Baekho, nic nie szkodzi...obiecuję Ci że opowiem o tym kiedy indziej...oczywiście jak on się przede mną nie wygada. A odpowiadając na twoje pytanie, to właśnie wybieram jakąś bluzkę dla Jin żeby jej jakoś humor poprawić.
- Rozumiem...słyszałem co się stało od Rena i naprawdę współczuje.
- Masz ochotę pochodzić ze mną po sklepach, bo samej to tak trochę nudno, a tak będę miała się przynajmniej do kogo odezwać.
- Wsumie miałem już wychodzić ale przekonałaś mnie.
- Od zawsze wiedziałam że mam dar przekonywania.
Obeszlismy chyba całe centrum, od góry do dołu, byliśmy strasznie zmeczeni...uznałam że ja i Baekho jesteśmy podobni...bardzo dobrze mi się z nim rozmawiało...trochę to dziwne ale jakoś nigdy nie kończyły nam się tematy do rozmowy...nawet nie wiedziałam że to możliwe. Baekho zaproponował mi podwózkę do domu Jin, a ja po prostu nie mogłam mu odmówić, pierwszy powód, nie chcę wyjść na nie miłą, a po drugie, nie chcę jechać znowu autobusem. Droga do domu mojej przyjaciółki minęła nam szybko, na miejscu byliśmy o 20:47, porzegnałam się z Baekho i poszłam pod drzwi...zapukałam i czekałam aż mi ktoś otworzy...po paru sekundach drzwi się uchyliły i ujrzałam moją przyjaciółkę...wygląda okropnie, co się z nią stano?
- Lee Co ty tu robisz...nie dzwoniłaś.
- Jin dzwoniłam jakieś 30 razy...to Ty nie odbierasz.
- Ooo to przepraszam.
- Nie masz za co, a jak się czujesz?
- Eee może wejdziesz?
- No to liczę...i mam coś dla Ciebie.
- Tak, a co?
- To niespodzianka
- Właśnie czekam na telefon ze szpitala...mają mnie powiadomić o jakiejś zmianie, która nastąpi...czekam na ich telefon już od 2 dni.
- Jin, spokojnie, napewno zadzwonią, jestem tego pewna. - Nie chciałam jej już mówić, że to mogą być złe wieści...już tak dużo wycierpiała.
- A jak tam u Ciebie...co tam u Rena, wiem że go lubisz.
- Niestety...nawet jak ho lubię to tylko na tym pozostanie...to mój brat
- Mówisz!!!
- Nie...Dowiedziałam się o tym wczoraj.
- Czyli on już nie.
- Na to wygląda...
- To za którego się teraz bierzesz?
- Baekho jest nawet spoko...spędziłam z nim dziesiejsze popołudnie...
W tym momecie zadzwonił telefon i obie podskoczyłyśmy do góry ze strachu. Jin spojrzała na ekran...rzuciła telefonem w moją stronę...
- Masz Ty gadaj z nim, ja nie dam rady.
odebrałam telefon - HALO...TAK ROZUMIEM POWIEM JEJ...DOWIDZENIA...
- I CO?!
- MÓWIĄ ŻE...

============================================
OTO ROZDZIAŁ 8 PISZCIE W KOMENTARZACH JAK WAM SIE PODOBA TO MOTYWUJE...BARDZO. TO DO NASTĘPNEGO. ❤❤

Hope-NU'EST Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz