ROZDZIAŁ 5

165 20 0
                                    

Siedzieliśmy wszyscy w salonie, panowała między nami niezręczna cisza, nikt nie miał odwagi się odezwać...jedyne co robiliśmy to spoglądaliśmy na siebie co chwilę. Ja siedziałam w środku, po mojej prawej stronie siedział Minhyun, Aron i Baekho, a po lewej JR, Ren i Jena Packet, która w dość rażący sposób przystawiała się do Rena, nie że mam z tym problem czy coś ale czułam się może troszeczkę zazdrosna ( nie wydaje się to dziwne?...prawda?). A wracając do Jeny...to jest moja dawna znajoma...można powiedzieć że przyjaciółka ponieważ kilka lat temu, a dokładniej to 3 lata temu byłyśmy jak to się mówi BFF (Best Friends ForEver), niestety...czy tam stey nasza przyjaźń się rozpadła, a to wszystko z jej winy...

Wracałam ze szkoły do domu około godziny 19:00, byłam bardzo zmęczona, marzyłam tylko o ciepłej kąpieli i miękkim ciepłym łóżku. Żeby być szybciej w domu poszłam drogą na skróty, przez ciemną, wąska uliczkę...po 10 minutach byłam już pod domem, weszłam do środka i od razu pobiegłam do swojego pokoju, z szafy wyjęłam świeże ubrania i udałam się do łazienki, która znajdowała się w końcu korytarza...za nim weszłam do łazienki usłyszałam dźwięk telefonu. Przeciągnęłam palcem po zielonej słuchawce i przełożyłam do ucha...
- Lee! Chodź ze mną na imprezę...będę u Ciebie za 5 minut!
- Jena ja nie chcę iść teraz na imprezę, dopiero co przyszłam do domu, jestem cholernie zmęczona.
- Nie przesadzaj...znam taki fajny klub na obrzeżach miasta.
- Klub...nie wpuszczają do klubu osób niepełnoletnich, wiesz o tym?
- Nie martw się tym kochanie...mam znajomości.
- Jena...już mówiłam Ci że nie idę...do zobaczenia w poniedziałek w szkole.
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i odłożyłam telefon na biurko...następnie weszłam do łazienki i wzięłam ciepłą kąpiel, zajęło mi to może jakieś 20 minut. Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół do kuchni.
- Może na przyszłość naucz się zamykać dzwi, okey?- do kuchni weszła Jena i jakiś jeszcze chłopak, którego nie znam.
- Boże jak długo tu jestescie i kto to jest i co on robi w moim domu?
- A więc odpowiadając na twoje pytania. Po pierwsze, siedzimy ty może jakieś 10 minut, po drugie to jest mój nowy chłopak, a po trzecie to on jest ze mną i zabiera nas na imprezę. Tak jak już mówiłam mam znajomości.
- A ja już mówiłam że nie idę na żadną imprezę.
- Oj no weź. Ta impereza to wydarzenie roku...latami będą o tym mówić.
- Jena, nie...ile razy mam powtarzać!!!
- Max, przemów jej do rozsądku.
- Okey, a więc kochanie, nie pożałujesz tego...na tej imprezie będą najważniejsze osobistości tego miasta, więc można się tam wybić bardzo łatwo, a ja słyszałem że lubisz tańczyć i w przyszłości chcesz chodzić do Akademii Tańca...hmmm
- Widzę że dużo o mnie wiesz, ale nie potrzebnie się wysilałeś bo i tak nie idę.
- Oj Lee nie bądź nudziarą!!!
- Dajcie mi już spokuj i wejdźcie!!!
- Okey, wyjdziemy ale żebyś potem nie żałowała że Cię nie było.
- Nie martw się nie będę.
- Okey Max idziemy szkoda czasu.
- Już idę tylko daj mi minutke.
- Jasne...
- Lee czy mogłabyś zaprowadzić mnie do łazienki?
- Tak jasne...
Stanęłam przy drzwiach od łazienki i czekałam aż zrobi jakiś ruch. Ale on zamiast do łazienki to zbliżył się do mnie i złapał mnie za nadgarstek, ciągnąc mnie do łazienki, następnie za szyję przygwoździł mnie do ściany.
- A teraz posłuchaj Lee! Pójdziesz na tę imprezę czy Ci się to podoba czy nie, a jeśli odmówisz to obiecuję że nie dożyjesz swoich 18 urodzin, dopilnuję tego osobiście! A i żeby było jasne masz się tam dobrze bawić i nie wspominać o tym Jenie! Rozumiemy się!?
- Taaak
- I to chciałem usłyszeć.
Wyszliśmy z łazienki i udaliśmy się do Jeny, która na nas czekała.
- Wiesz co Jena, jednak zmieniłam zdanie...cchcę jechać na tę imprezę.
- O to fajnie, jetem ciekawa co było powodem twojej zmiany decyzji...- w tym momecie spojrzałam na Maxa, który dosłownie zabijał mnie wzrokiem- ...Okey, nie chcesz mówić...dobra już więcej nie będę pytać. A i ubierz skórkę.
- Dobra
Po 10 minutach byłam już spowrotem. Wsiedlismy do sportowego czarnego BMW...widać że rozpieszczony dzieciak, a Jena poleciała tylko na jego kasę. Podczas jazdy wyglądałam za okno...teoretycznie nie było nic widać ponieważ było ciemno ale od dziecka mam taki nawyk że gdy jadę samochodem czy tam autobusem to wyglądam za okno...ciężko się odzwyczaić. Po 30 minutach byliśmy już na obrzeżach miasta ale ja tam nie widziałam żadnych klubów, nagle wjechaliśmy na ogromny parking gdzie było pełno ludzi z motorami i sportowymi samochodami...tylko jedna myśl przyszła mi do głowy...'nielegalne wyścigi' ...no to się wkopałam w poważne tarapaty. Nigdy nie byłam na takich wyścigach, a do tego jeszcze są one nie dozwolone...ale cóż obiecałam się dobrze bawić, zależy mi na swoim życiu. Wyszliśmy z samochodu i udałyśmy się na widownię.
- Ale fajnie że dałaś się namówić na tą imprezę.
- Taak...ja też się cieszę. A tak wogule to gdzie jest Max?
- A nie mówiłam Ci...on poszedł na linię startu...wiesz ściga się i takie tam sprawy.
- Ciekawe, a jeśli można spytać...to od kiedy jesteście razem?
- A...w sumie to on myśli że jesteśmy razem, ja tylko udaję jego dziewczynę żeby wkręcał mnie na różne imprezy...na przykład na taką jak ta dzisiaj.
- Czyli go wykorzystujesz?
- Jeśli można to tak nazwać...to tak.
- Sprytne...czyli nie poruszy Cię to jak zobaczysz swojego "chlopaka" z inną laską, którzy właśnie się liżą przy jego aucie? - w tym momencie obie spojrzałyśmy na Maxa z jakąś typiarą.
- A to suka, zawsze chciała mieć Maxa...ale no cóż on woli mnie.
- Czyli nie obchodzi Cię to?
- Nie dlaczego? Przecież ja nawet z nim nie jestem.
- Trochę to dziwne...ale nie będę Cię oceniać, ani się czepiać.
Za 10 minut miał się zacząć wyścig...ja w między czasie poszłam po coś do picia dla mnie i dla Jeny, niestety był tylko alkochol...więc nie pozostało mi nic innego jak tylko wziąć dwa kubki i wrócić na miejsce.
- Co tak długo...ale nie ważne, zaraz zaczyna się wyścig.
Wszyscy już stali na lini startu i czekali aby w końcu ruszyć. Na środek wyszła dziewczyna w bardzo wysokich czarnych butach, jej strój był dość skąpy Ale chyba na takich wydarzeniach takie ciuchy to norma. Nagle włączyły się wszystkie silniki samochodów i było słychać tylko głośny warkot aut. Jena przyniosła nam jeszcze po dwie duże butelki piwa, gdy kończyłam jedną chciałam zacząć drugą ale uznałam że już tak jestem dość pijana i nie potrzeba mi kolejnych procentów do tego aby się dobrze bawić.

Pod koniec wyścigu...chyba był to koniec bo kilka samochodów dojechało już na metę, ale w śród nich nigdzie nie było Maxa...Po mimo że nie lubię go i działa mi na nerwy to zaczęłam się o niego martwić...na szczęście moje wątpliwości rozwiał głośny krzyk Jeny co oznaczało że Max jest już blisko.
- A Ty czemu się tak cieszysz?
- Ponieważ jak Max wygra z tym gościem to kupi mi nowy samochód...bo Wiesz oni się założyli o dość dużą kasę i ten kto wygra to wzbogaca się jeszcze bardziej.
- To ile on ma tej kasy?
- No dość sporo...wiesz z tych wyścigach zarabia się dość sporą sumę pieniędzy...a niby dlaczego z "nim jestem" tylko dla kasy.
Max był już na ostatniej prostej...łeb w łeb jechał z jakimś gościem...z tego co słyszałam to on ma na imię Eryk. Jeden z nich podjechał za blisko, a nawet bardzo blisko, dwa samochody otarły się o siebie aż poleciały iskry. Auto w którym jechał Max zjechało na pobocze i uderzyło w słup zapalając się przy tym. Wszyscy wpadli w panikę, słyszałam w oddali że ktoś wzywa policję...zaczęłam się bać ale byłam zbyt pijana aby uciekać. Jena pobiegła zostawiając mnie samą. Po paru minutach przyjechała policja i zabrała mnie na posterunek...z tamtąd zadzwoniono do moich rodziców. Po tych wydarzeniach miałam szlaban na rok...musiałam pracować jako wolontariuszka w paru schroniskach i w zoo. A z Jeną straciłam kontakt od czasu wyścigu...słyszałam tylko że Max zginą w szpitalu 3h po całym wypadku, a Jena zaczęła oskarżać mnie o jego wypadek. Dokładnie nie wiem o co ale to mnie mało interesowało ponieważ nie chciałam się już zadawać z osobą przez którą miałam problemy w domu i w szkole. Po roku przeniosłam się do innej dzielnicy miasta i zmnienilam szkołę...chciałam zacząć wszystko od Nowa. Kilka miesiecy po przeprowadzce poznałam Jin."

- Lee wszystko w porządku? - ze wspomnień wyrwał mnie głos Rena, było słychać i widać w jego oczach że był zmartwiony.
- Nie czemu?
- Bo plakałaś i byłaś totalnie nie obecna. - podsumował Minhyun
- A to...to nic...chyba...mumusze iść...narazie.
- Może Cię podrzucić?
- Nie dzięki JR, ale dzięki za propozycję...przejdę się...muszę pomyśleć...ale doceniam to że się o mnie martwicie.
- No musimy!
- Co masz na myśli Baekho?
- Eee...nic to nie ważne! - Ren zaczą się bronić
- Aha...Okey....to pa.
- Narka - odpowiedzieli wszyscy razem z wyjątkiem Jeny.
Jeszcze nie zdążyłam wyjść z domu ale zdążyłam coś usłyszeć...
- Wow było blisko...
- Ale musisz jej to w końcu powiedzieć.
I koniec tyle zdążyłam usłyszeć.
Szłam sobie ulicami miasta i myślałam o tym co się dzisiaj stało i chłopaków. Przez te 3 lata zapomniałam o wszystkim, a teraz kiedy wszystko mi się w końcu po układało i w końcu odpracowałam wszystkie swoje błędy to musiało powrócić...te wszystkie wspomnienia powróciły na nowo z większą siłą niż zawsze. Usłyszałam dzwoniący telefon...Przez chwilę nie wiedziałam wiedziałam co chodzi ale potem się zorientowałam i odebrałam telefon...
- Lee jak dobrze że w końcu odebrałaś musimy pilnie pogadać...stało się coś strasznego!!!

============================================
DAMDARADAM KOLEJNY ROZDZIAŁ JEST...
PISZCIE JAK WAM SIĘ PODOBA...WIEM W TYM ROZDZIALE NIE MA ZA DUŻO NU'EST ALE W NASTĘPNYM BĘDZIE ICH WIĘCEJ. TERAZ NIE BĘDĘ OBIECYWAĆ KIEDY POJAWI SIĘ ROZDZIAŁ KOLEJNY BO NIE JESTEM W STANIE OKREŚLIĆ CZY NAPEWNO BĘDZIE ZA TYDZIEŃ.
NO TO DO NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU. ❤❤

Hope-NU'EST Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz