ROZDZIAŁ 6

159 22 7
                                    

Jak najszybciej rozłączyłam się i szybkim krokiem kierowałam się w stronę domu mojej najlepszej przyjaciółki, byłam strasznie zaniepokojona bo przez telefon Jin nic mi nie powiedziała. Miała rację ponieważ takie rozmowy nie są na telefon ale z drugiej strony mogła mi przynajmniej trochę wyjaśnić żebym się tak nie martwiła. Z tego całego pośpiechu weszłam na przejście dla pieszych nawet nie spojrzałam na jezdnię, a akurat nadjeżdżał samochód ale w życiu ma się szczęście i zdążyłam uniknąć zderzenia z autem, nie zwracając uwagi na wszystko do okoła pobiegłam dalej w oddali jeszcze słyszałam krzyki zdenerwowanych kierowców. Po drodze zastanawiałam się co może być aż tak ważnego żeby Jin się tak przejęła, zazwyczaj to ona jest ta opanowana i spokojna i emocje trzyma na wodzy. A na samą myśl spanikowanej Jin mam wrażenie że to jest ogromny problem który dojdzie do mojej listy, która zaczęłam 'pisać' od czasu kiedy po raz pierwszy miałam styczność z Renem i spółką. Po 10 minutach biegu od czasu incydentu nakładach, w końcu byłam przed domem Jin. Zapukałam do drzwi i czekałam aż ktoś mi je otworzy, z lekko uchylonych, machoniwych drzwi zaopserwowałam całą zapłakaną przyjaciółkę.
- O Lee, jak dobrze że już jesteś...myślałam że jesteś i chłopaków i zajmie Ci to troszkę dłużej...wejdź, zaparzyłam kawę.
- Jin przybiegłam jak najszybciej tylko mogłam...strasznie się martwiłam, co się stało? Bo widząc Cię w takim stanie zaczynam się martwić jeszcze bardziej.
- Okey...najpierw usiądź sobie na kanapie w salonie...no to co teraz powiem to nie jest szczęśliwa historia.
- Domyślam się...
- Dobra...pamiętasz Lucasa...prawda?
- No to jest twój nowy chłopak...spotykacie się od jakiś 2 tygodni...mam rację?
- Tak...no i on niedawno mi powiedział że bierze udział w nielegalnych wyścigach na obrzeżach miasta...
O nie wspomnienia znowu powracają, zaczęła do mnie napływać fala wspomnień, bolesnych wspomnień ale jedno jest pewne...Chcę jak najszybcie zapomnieć o tamtych wydarzeniach.
- Lee...czy wszystko w porzadku?
- Eee...t-tak...
- Napewno...?
- Tak napewno...nic mi nie jest...możesz mówić dalej.
- Ale czy napewno, twoja mina mówi co innego...chcesz o tym pogadać?
- Okey...ale najpierw ty dokończ...
- Dobra To na czym stanęło...a Okey już wiem...i jak się dowiedziałam że startuje w tych wyścigach to się na niego trochę zdenerwowałam i odradzałam mu to jakieś 50 razy ale on nic...do niego nic nie docierało, w końcu nie miałam już siły na nigo i wyszłam z jego mieszkania. Niestety on pojechał na te zawody ale obiecał mi że to będą jego ostatnie zawody. Na wyścigach zdarzył się wypadek (I znowu fala wspomnień napłynęła tylko że z podwójną siłą). W duszy modliłam się aby to nie był Lucas...niestety...jego samochód przewrócił się do góry nogami, lekarze mówią że i tak miał dużo szczęścia...pomimo że jego stan jest krytyczny i po mału się pogarsza, nie wiadomo czy przeżyje noc..narazie jest od dwóch dni w śpiączce. A wiesz co jest najgorsze Lee...że on może zginąć, a ja będą żyć dalej z myślą że się poklucilismy się o jakąś durnotę...on mnie opuści i zostanę sama.
- Ciii, nie jesteś sama...masz przecież mnie, nie martw się wszystko będzie dobrze...zobaczysz, jeszcze spędzicie ze sobą dużo wspaniałych chwil.
- Lee dziękuję Ci że tu jesteś.
- Przecież wiesz że możesz zawsze na mnie liczyć...od tego są przyjaciele.
- Jeszcze raz wielkie dzięki...a teraz dość gadania o mnie, lepiej powiec co u Ciebie. - zmieniła szybko temat rozmowy...rozumiem ją...ale zresztą Jin nigdy nie lubiła mówić o sobie...uważa że jest to bardzo egoistyczne.
- Więc zaczynając od początku...gdy po całej nocy spędzonej w niewygodnym samochodzie, wróciliśmy do miasta. Ren zawiózł mnie do swojego mieszkania, a raczej ich mieszkania...zwiedziliśmy ich cały dom i potem zjedliśmy obiad.
- Narazie nic takiego się nie dzieje.
- Bo jeszcze nie słyszałaś najlepszego...w pewnym momencie zadzwonił dzwonek, poszłam otworzyć drzwi...i wiesz kogo spotkałam?
- Nie...nie mam zielonego pojęcia.
- Jene Packet!!!
- Ja...i co zrobiłaś...
- Zostałam jeszcze chwilę ale czułam się źle w jej towazystwie więc wyszłam.
- Ale po twojej minie widzę że jeszcze coś Cię gryzie.
- Jak Ty mnie znasz...tej nocy kiedy siedzieliśmy w samochodzie, który niby nie miał paliwa...to przez "sen" usłyszałam jak Ren z kimś gada...to chyba był ktoś z ich pączki ale pewności nie mam.
- No...no mów dalej...
- No i on coś wspominał o jakiejś tajemnicy, która prawdopodobnie dotyczy mnie.
- A z kąd ta pewność?
- Ponieważ, cytuję (mniej więcej oczywiście) '' Ciszej bo jeszcze się obudzi i usłyszy'' i co taki dowód ci wystarczy?
- No to teraz tak...musisz się dowiedzieć o co chodzi, nie wiem dopytać się chłopaków...co kolwiek.
- A w sumie to nie taki zły pomysł, nie że wcześniej nie wpadłam na to by się dowiedzieć o co z tym wszystkim chodzi ale mogą mi z tym pomóc chopaki, parę razy by się wygadali ale gdyby nie Ren to bym już dawno wszystko wiedziała...tylko trzeba ich zajść podstępem.
- mmm...podoba mi się...jak mogę Ci pomóc?
- Jeszcze nie mam planu ale jak coś wymyślę to dam Ci o nim znać.
- Spoko...chcesz dzisiaj spać u mnie...będzie mi lepiej spędzać czas z przyjaciółką.
- Jasne nie ma sprawy, zadzwonię tylko do mamy.
- Okey.
Wzięłam telefon do ręki i wybrałam numer do mamy...po paru sekundach po drugiej sronie usłyszałam cichy głos mojej rodzicielki.

Hope-NU'EST Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz