<noga mi się osunęła, a mój sprzęt nie był dobrze zabezpieczony...zaczęłam spadać w dół>
Myślałam tylko o kolejnym wypadku, nie myślałam o tym że obejdzie się bez gipsu, ani takich różnych. Już byłam bliska zderzenia z twardą ziemią...Ale nic nie poczułam żadnego bólu, czułam jedynie ciepłe, silne ramiona, które mnie obejmowały i uratowały przed kolejnym wypadkiem. To działo się tak szybko że nawet nie zauważyłam że cały czas mam zamknięte oczy, pomału uniosłam do góry swoje ciężkie powieki (po tym wszystkim nie miałam siły na nic), spojrzałam prosto w oczy osobie która mnie uratowała.
- O matko Ren, nie wiem jak mam ci dziękować za to...jestem twoją dłużniczką do końca świata.
- Lee, nie masz za co dziękować...jesteś moją siostrą. Nie pozwoliłbym na to oby coś ci się stało. - Ren powiedział równocześnie stawiając mnie na ziemię.
- Mógłbyś mnie przytulić? - zapytałam mając łzy w oczach
- oczywiście Lee i już nie płacz - przyciągną mnie do siebie i mocno mnie przytulił. Czułam się w jego objęciach taka bezpieczna, jest taki opiekuńczy...nadal nie mogę w to uwierzyć, że on jest moim bratem. - Lee...choć zabiorę cię do domu, a wieczorem odwiozę do rodziców. - oswobodził się z mojego uścisku i spojrzał mi prosto w oczy.
- Ren, ja nie chce do rodziców, ja chcę zostać z wami. - Po patrzyłam na nich wszystkich po kolei, swoimi oczkami 'smutnego pieska'. - Z wami jest wesoło i ciekawie, zawsze się coś dzieje, a w domu siedziałabym i pewnie rozmyślała nad tym co zrobiłam źle, że moja najlepsza przyjaciółka odwróciła się ode mnie. Gdy z wami jestem nie myślę o moich problemach.
- Ooo...Lee jak ty to pięknie powiedziałaś, aż się wzruszyłem - wypalił Minhyun
- Nie ma sprawy, jak wrócimy do domu zadzwonię do twoich rodziców i powiem im o twojej decyzji. - Ren tylko się do mnie i ponownie mnie przytulił...ja tylko odwzajemniłam uścisk i lekko się uśmiechnęłam. 20 minut później siedzieliśmy wszyscy w samochodzie z kierownicą był nie kto inny jak Ren, ja za to siedziałam pomiędzy Jr'em a Minhyunem ponieważ mój kochany braciszek uważa że może mi się znowu coś stać dlatego postawił nade mną służbę. Uważam iż Ren jest nad opiekuńczy, może dojść do tego stopnia że nie pozwoli mi samej iść do toalety...to byłoby już chore i głupie z jego strony. Jechaliśmy do domu w ciszy, nie była to jakaś niezręczna cisza...jechało nam się bardzo przyjemnie, potrzebowaliśmy takiej ciszy i spokoju. Po tym wszystkim cisza i spokój były nie uniknione. Po drodze wystąpiliśmy jeszcze do pizzerii i zamówiliśmy dużą pizzę na wynos ponieważ w domu jak zwykle nic nie było. W tym domu tylko Baekho przejmuje i zajmuje się kuchnią i to co się w niej znajduje. Weszliśmy całą 5 do domu, na zegarku była godzina 20:40...W całym domu panowała cisza...No do czasu aż nie pojawiliśmy się my. Chłopcy zanieśli pizze do kuchni i zaczęli dzielić ją na porcję. Ja za to poszłam do łazienki się trochę ogarnąć, 'zwiedzałam' sobie pierwsze piętro, w oczy mi się rzucił mały pokoik do którego drzwi były uchylone...Niestety ciekawość wzięła górę i zaczęłam iść w stronę pomieszczenia. Weszłam pomału do środka i rozejrzałam się po ciasnym pokoiku...No no nie sądziłam że taki wielki dom będzie krył w sobie takie małe i nieważne norki jak ta na przykład.
- Nie ładnie tak szperać!!! - usłyszałam za sobą cichy ale za razem głośny głos ( wiecie o co chodzi)
- Były otwarte to weszłam...wiesz że jestem ciekawska. - odpowiedziałam to na swoją obronę
- Spoko...Nie ma sprawy, witaj w moim drugim pokoju - po głosie rozpoznałam Arona, który jako najstarszy z całej tej piątki musi dbać o porządek.

CZYTASZ
Hope-NU'EST
FanfictionW życiu nic nie jest kolorowe... *** Zapraszam do siebie... Mam nadzieję że zajrzysz i spodoba Ci się Okładkę do tego ff wykonała @_Little_ wielkie dzięki za pomoc