Rozdział XI

1.4K 134 9
                                    

Obróciłam się. Max szedł u boku Kingi prosto w moją stronę.

- Hej! - pomachała mi dziewczyna.
- Ostatnio często widuję Cię w stajni - powiedziałam, patrząc na nią triumfalnie. Kinga lekko się zmieszała. Nie wiedziała co powiedzieć, więc Max wkroczył do akcji.

- Będziesz dziś na treningu ujeżdżeniowym? Karolina ma przygotować coś fajnego. - zmienił temat uśmiechając się ciepło.

- Nie wiem. - odparłam nie dbale.

- Przepraszam, ale wracam do pracy z Cookim. - dodałam szybko i obróciłam się do kucyka. Usłyszałam lekkie szmery po czym Kinga odeszła. Wymasowałam karego od kłębu po pysk i poprosiłam o krok. Zbliżył się do mnie.

- Co ty taka zdenerwowana? - zapytał chłopak.

Nadal tu jest?!

Nie wytrzymałam. Po prostu wybuchłam, niczym gorący wulkan.

- Wszyscy przede mną coś ukrywają! Michał, Weronika, Kinga i nawet ty! - krzyknęłam, podnosząc ręce w geście złości. Max zawachał się lekko.

- Przepraszam, nie chciałem żeby to tak wyglądało... - wyszeptał zmartwiony.

Chłopak idealny!

Zrobiłam krok w jego stronę, nie wypuszczając uwiązu z ręki. Spojrzał mi głęboko w oczy a ja napawałam się chwilą wpatrywania w jego. Były jak dzieło sztuki.

Mówiłam już, jak je uwielbiam?

Chłopak przytulił mnie mocno. Poczułam przyjemne ciepło. Cookie parsknął trącając nas pyszczkiem. Zaśmialiśmy się. Strzepnęłam płatki śniegu z włosów Maxa i odprowadziłam kucyka na padok. Jutro posuniemy się trochę dalej. Czekoladowłosy wziął mnie za rękę i poszliśmy na gorącą czekoladę do stajniowego baru. W środku ściany, stoły, krzesła, wszystko było z drewna. Przy barze zamiast stołków były siodła, typowo końsko. Ciemne ściany zdobiły dyplomy, puchary, nagrody z zawodów, obrazy koni. W całym pomieszczeniu były postawione końskie figurki i podobne ozdoby. Kochałam tu przychodzić! Zapach skóry ze starych siodeł nadawał niesamowity klimat.

- Czemu nie chcesz kupić sobie drugiego konia? - zagadałam Maxa, sadowiąc się na jednym z siodeł.

- Indiana jest bardzo dobra, ale za nie długo będę musiał pomyśleć nad jakimś lepszym koniem... Niestety... - odparł smutno.

- No tak, ty wciąż się pniesz w górę a ona pozostanie koniem z umiejętnościami jakimi ma. - mruknęłam.

- Ta. Pani Magda podobno sprzedaje Darkpearl. - powiedział. Na samo to imię przypomniałam sobie masywną klacz fryzyjską. Była nie zwykle spokojna. Magdalena eksportowała ją z Holandii. Później zakupiła klaczkę lipicańską, a po niej ogiera fryzyjskiego. Arichimedes to chyba najwięcej warty koń w naszej stajni. Jest wyszkolony na poziomie Grand Prix, Magda go uwielbia. Pasują do siebie.

- Lubisz klacze, co? - zapytałam uśmiechnięta.

- Jeszcze bardziej lubię taką śliczną Paulinę. - wyszeptał i cmoknął mnie krótko w usta. Dopiłam czekoladę do końca, po czym udaliśmy się do stajni na trening.


 - Spokojnie Karino!- syknęłam. Siwek nie mógł się skupić. Skróciłam galop i zebrałam go. On nadal zapatrzony był w klacz trakeńską Malezję, konia Kingi. Zrobiłam voltę.
 - Paula pół parady, pół parady, impulsywnie! - upomniała mnie Karolina. Zaleciłam się i zaczęłam wysyłać wyraźniejsze sygnały. W końcu uszy skierowały się do mnie. Na hali słychać było tylko kopyta uderzające o piasek i parskanie. Ciszę przerwał nagle śnieg spadający z dachu. Malezja zerwała się i podskokami uciekła od źródła dźwięku. Kinga szarpnęła za wodze. Klacz rozpędzała się coraz bardziej. Zatrzymałam Karina, który nie rozumiał co się działo. Dziewczyna po kilku ogromnych susach spadła na piach. Gniada trakenka poszalała jeszcze chwilę, aż w końcu spokoiła się i zatrzymała. Max złapał jej wodze i podał je Kindze.

Jak można było spaść w takim momencie? Ja to wysiadywałam takie rodea, że strach pomyśleć co by Kinga zrobiła gdyby siedziała wtedy zamiast mnie... 

- Wszystko OK? - zapytała Karolina. Amazonka pokiwała głową i wsiadła powoli na wysoką klaczkę. Pogłaskałam ogierka i ruszyłam do kłusa.

Dlaczego się zaśmiałam?

NieujarzmionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz