Rozdział XXI

1.3K 124 5
                                    

Przez całą drogę powrotną myślałam o słowach Krystiana. "Kocham Cię" dwa wyrazy, które znaczą naprawdę dużo. Zaraz po wejściu do domu zdrzemnęłam się chwilę. Czas wypakować ciuchy. Wszystkie musiały iść do prania. Uśmiechnęłam się, widząc ogromną dziurę, na jednych z bryczesów. Już tęskniłam za kochaną Tequillą. Jakimś cudem dałam radę unieść całą stertę ciuchów i umieścić ją w brudniku.
 - Idę do stajni. - wymamrotałam, ubierając szybko kurtkę. Mama kiwnęła tylko głową. Na samą myśl o zobaczeniu wierzchowców poczułam przypływ pozytywnej energii. Wiosna pokazała się na dobre. Słoneczko, lekki wiatr i świergot ptaków tworzyły pozytywny nastrój. Po kilku minutach byłam już na miejscu. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że nie powiadomiłam nikogo znajomego o moim powrocie. Wchodząc do stajni, przeszukiwałam fioletową kurtkę w poszukiwaniu telefonu. I wtedy zobaczyłam Weronikę z Maxem. Obściskiwali się. Poczułam, jak kamienieję. Telefon samoistnie wypadł z ręki, głośno uderzając o beton. Wtedy moja przyjaciółka oderwała się od chłopaka. Gdy mnie ujrzała zbladła.
 - P-paula. T-to nie tak! - zaczęła się jąkać. Łzy same zaczęły spływać potokami po policzkach. Podniosłam telefon i wybiegłam ze stajni głośno szlochając. Nie miałam pojęcia co robię. Kierowały mną silne emocje. Przestałam panować nad sobą. Wszystko w okół było zamazane. Nawet nie zauważyłam, gdy wbiegłam do domu. Mamy już nie było. Byłam zdesperowana. Zaczęłam krzyczeć, płakać, uderzać i rozwalać wszystko co mnie otaczało. Weszłam do białej kuchni. Drżącymi rękami próbowałam nalać sobie wody do szklanki. Skończyło się na zbiciu jej i odłamku w mojej stopie. Totalnie nie odczuwałam bólu. Otworzyłam szufladę, nie przestając płakać. Wyjęłam z niej najostrzejszy nóż, jaki tylko był i usiadłam w kącie. Powoli przyłożyłam go do przedramienia. Już miałam zatapiać go w skórze, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie zwróciłam na to uwagi i przejechałam sobie po skórze głośno szlochając. Świeża krew wypłynęła na ranę. Po kilku dzwonkach ktoś sam otworzył drzwi.
 - Paulina! Co ty do jasnej cholery robisz?! - słysząc znajomy krzyk poczułam falę gorąca rozchodzącą się po moim ciele.
 - K-krystian? Co ty tu... - wymamrotałam. Wyrwał mi z ręki nóż wrzucając go do zlewu.
 - Boże dziewczyno! Coś ty zrobiła! - powiedział. Widziałam w jego oczach przejęcie. Łzy znów napłynęły mi do oczu. Wytarł mi palcem mokre policzki. 
 - Co ci ten dupek zrobił? - warknął, napinając mięśnie. Podkuliłam nogi, spuszczając wzrok. Nie miałam pojęcia jakim cudem się tu znalazł, ale byłam mu bardzo wdzięczna. Wytarł krew na ręce oraz stopie namoczoną chusteczką. Chwycił delikatnie mój podbródek w dwa palce, zatapiając się w moich oczach.
 - Paula, opowiedz. - poprosił cicho.
 - W-weronika... Och nie... - zaczęłam szlochać.
 - Spokojnie kochanie. - zwrócił się do mnie, aż mi się zrobiło ciepło na sercu.
 - Widziałam moją przyjaciółkę i Maxa całujących się w stajni. - powiedziałam na jednym tchu.
 - Co?! Zabije gnoja. Zabije! - warknął wstając powoli. Zacisnął dłonie w pięść.
 - Spokojnie Krystian. - wyszeptałam. Myślał nad czymś intensywnie, co chwilę spoglądając na mnie.
- Przytul mnie. - poprosiłam. Usiadł przy mnie, po czym objął mnie mocno ramieniem. Położyłam głowę na jego torsie. Nie mam pojęcia ile tak siedzieliśmy. W końcu zdobyłam się na odwagę, żeby go zapytać.
 - Jak tu się znalazłeś? -
 - Nie mogłem bez ciebie wysiedzieć. Nie mogę bez ciebie normalnie funkcjonować. - powiedział spokojnie, całując mnie w czoło.
 - Co robimy? -
 - Nie mam pojęcia. - wzruszył ledwie zauważalnie ramionami.
 - Jedyne co mnie tu trzyma to konie i dobra trenerka. Gdyby przenieść konie do stadniny taty i zamówić tam instruktorkę? Chyba trzy rumaki klasyczne nie będą tam źle widziane? - zaproponowałam.
 - Co na to twoja mama? - zapytał, patrząc mi prosto w oczy. Westchnęłam. Nie miałam pojęcia, co na to odpowiedzieć.
 - Porozmawiam z nią. - obiecałam. Wziął mnie na ręce na pannę młodą. Wskazałam mu moją sypialnię. Ostrożnie wszedł po schodach, po czym położył mnie na moim łóżku. Opatulił mnie starannie kocem. Ściągnął koszulkę oraz buty i położył się obok mnie. Wtuliłam się w niego, czując, że jestem bezpieczna.
 - Kocham Cię Krystian. - wyszeptałam, a on wpił się zachłannie w moje usta.

NieujarzmionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz