Rozdział XVII

1.1K 137 6
                                    

Szybko wytarłam łzy. Wzięłam głęboki oddech i schowałam telefon do kieszeni. Nie mogłam wyjść. Na szczęście trening trwał już 40 minut, więc za niedługo powinien się skończyć.
- Wszystko OK? - zapytała mnie Julia. Nawet nie zauważyłam, że wpatrywała się we mnie.
- Tak, to przez kurz. - skłamałam, pocierając oczy w dowodzie.
- Okej. Tak więc proszę najazd na drągi kłusem. - poleciła. Potrząsnęłam głową doprowadzając się do porządku i starałam się skupić na jeździe. Po kilkunastu minutach usłyszałam słowa zbawienia.
- Możesz już zsiadać i iść do stajni. - powiedziała trenerka. Zaraz po tym zwinnie zeskoczyłam z siodła. Chwyciłam za wodze i wyszłam z ogromnej hali. Tequilla spięła się. Pot na szyi błyszczał bez pomocy słońca. Owinęłam ją bardziej derką, czując podmuch zimnego wiatru. Klacz próbowała mi się wyrwać. Pociągnęłam ją mocno. Zaprzestała tej czynności, jednak nadal rozglądała się nerwowo. Gdy próbowałam ją uspokoić, zaczęła tańczyć w miejscu wykonując różnorodne piaffy.
- Tequilla! - krzyknęłam, szarpiąc skórzanymi paskami. Ta totalnie mnie zignorowała, próbując się wyrwać. Ruszyłam w stronę stajni z tańczącym obok koniem. Im bliżej byłyśmy tym bardziej się ekscytowała. Wbiegła do boksu miażdżąc moją rękę. Syknęłam z bólu. Klacz oddychała ciężko, uspokajając się i wąchając zachłannie Amiga. Kątem oka zobaczyłam tatę. Miał ciemne dżinsy, czerwoną koszulę i brązowy kapelusz.
- Nic ci nie jest?! - zawołał z miną przerażenia pomieszaną ze złością.
- Spoko, zmiażdżyła mi tylko rękę. - burknęłam, machając lekceważąco ręką. Podszedł do mnie, stukając obcasami kowbojek o beton. Złapał delikatnie mój nadgarstek, prostując rękę, żeby lepiej widzieć zranione miejsce. Przedramię napuchło, niebywale piekąc. Ponownie syknęłam, gdy je dotknął. W tym samym czasie Julia podbiegła do nas osłupiona.
- Rozsiodłaj tego diabła. - powiedział zły Aleks. Skinęła głową w odpowiedzi, po czym weszła do jej boksu.
- Chodź Paula. - skinął tym razem na mnie. Weszliśmy do siodlarni. Posmarował opuchliznę chłodzącym żelem. Odetchnęłam głęboko zaznając ukojenia. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale zanim zdążył się odezwać wyminęłam go zwinnie i pobiegłam do pokoju. Zamknęłam się na klucz. Przez to, co wydarzyło się przed chwilą zapomniałam o Maxie. Zdjęcia uśmiechniętego od ucha do ucha chłopaka z śliczną blondynką, przytulających się. Jej całus w policzek. Nie chciały pouścić mojej głowy. Ściągnęłam buty i kurtkę, po czym rzuciłam się plackiem na łóżko. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i otwarłam nowe smsy od Weroniki.

Weronika: Musiałam, wybacz.
W: Paula nie przejmuj się
W: Może to kuzynka czy coś
W: Paulina jesteś tam?
W: Paula!

Wystukałam szybko smsa

Ja: Co ja mam zrobić

Po kilku sekundach dostałam odpowiedź

W: Wytłumacz to z nim na spokojnie

Drżącymi rękoma wybrałam numer Maxa. Po kilku sygnałach usłyszałam znany głos, który przyprawiał mnie o dreszcze

- Hej kochanie, co tam? -

Zacisnęłam usta, próbując się uspokoić.

- Musimy pogadać. -
- No więc? -
- Wyślę ci zdjęcie, a ty mi powiesz o co chodzi, ok? -
- Jasne. -

Wysłałam mu zdjęcie, na którym blondyna całuje jego idealny policzek.

Znaczy... zły, nie dobry, obrzydliwy policzek.

- No i co ci mam tłumaczyć? -
- Może na początku kto to? -

Zacisnęłam usta mocniej, ręka sama złożyła się w pięść.

- Przyjaciółka. -
- Oh, czyżby? A może nie jestem jedyna? -

Usłyszałam parsknięcie śmiechem.

- Jaja sobie robisz? Wiesz, nie było w umowie, że nie mogę mieć przyjaciół. -

Złość dała się jeszcze bardziej we znaki. Bezczelny. Bezczelna świnia.

- Paula? Jesteś tam? -
- Friendzone, taa? -
- No jasne kochanie. Skąd masz te zdjęcia? -
- Nie zmieniaj tematu. Czemu nic o niej nie wiedziałam? -
- Nie było okazji. -
- To jak wrócę, poznasz mnie z nią. -

Szach mat.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Drama time 😹
Wierzycie Maxowi czy macie wątpliwości? Co obstawiacie?

🌟 + kom = motywacja

NieujarzmionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz