Rozdział XV

1.2K 121 16
                                    

- Na pewno masz wszystko? - zapytała z troską mama.
- Tak, sprawdzałyśmy 10 razy... - jęknęłam. Wpakowałam walizkę do bagażnika.

Tato nadchodzę!

Po kilku godzinach jazdy w końcu dojechałyśmy na miejsce. Powitała nas duża, drewniana brama wjazdowa z szyldem "Nowak Ranch". Po wjeździe ujżałam przepiękną stajnię. Elewacja była czerwona, zbudowana z desek. Istnie amerykański styl. Dalej znajdowała się karuzela oraz round pen, także drewniane, z czarnymi dachówkami. Następnie po lewej ujżałam ogromną, nowoczesną halę. Naprzeciwko znajdowała się piaskowa ujeżdżalnia z białym ogrodzeniem. Nareszcie dojechałyśmy na parking, mijając padoki. Wysiadłam z auta nabierając powoli powietrza. Miejsce to miało niesamowity klimat. Wyciągnęłam walizkę i wtedy moim oczom ukazał się tata. Jego włosy i krótka broda posiwiały. Zmarszczki na czole były głębsze. Oczy nadal były duże, jasnoniebieskie. Mam je po nim. Szkliły się, zapewne wzruszył się na mój widok. Całkiem wyrzuciłam go z mojego życia, a tu nagle widzę go po tylu latach i mam spędzić z nim 10 dni.

Super.

- Witaj Anno. - powiedział chłodno przyglądając się mamie intensywnie.
- Cześć. - odparła, obejmując mnie ramieniem.
- Paulina! Aleś się zmieniła! - krzyknął ciszej, rozpromieniając się.
- Doprawdy? - mruknęłam, krzyżując ręce na piersi. Wziął moją walizkę i gestem kazał za sobą iść. W powietrzu unosił się zapach świeżej słomy i koni.

Karino, Cookie, Iluzja już tęsknie.

Oprowadził nas szybko po ośrodku. W końcu doszliśmy do stajni. W środku była bardzo nowoczesna. Boksy były takie same jak u nas. Jasnobrązowe z szarymi kratami. Konie wystawiły ciekawe głowy na nasz widok. Były tu głównie AQH, Apaaloosa oraz araby. Moje oczy szczególnie zainteresował kasztanowaty łeb. Podeszłam do boksu. Przeczytałam szybko zawartość tabliczki na jej drzwiach:
Tequilla
Klacz
Apaaloosa
7 lat
151 cm
Spoglądnęłam na jej całe ciało. Była kasztanowato tarantowata. Wyglądała jakby wpadła do beczki z białą farbą. Śliczny koń.
- Podoba Ci się? - zapytał mnie Aleks. Tak, mój tata ma na imię Aleksander.
- Ta. - bruknęłam. Musiałam być chłodna i nie miła. To było moje zadanie.
- A to Amigo, mój ukochany ogierek. - wskazał na konia obok. Był bardziej umięśniony i większy. Ciapki podobnie miał rozmieszczone do Tequilli tyle, że był gniady. Pogłaskałam go po szyi. Ucieszył się, stawiając uszy do przodu. Po kilku minutach ruszyliśmy do małego, przytulnego hoteliku. Znajdował się za stajnią. Dostałam pokój numer 7.

Moja szczęśliwa liczba.

***
Obudziłam się na niezwykle wygodnym łóżku. Pokój był ciemno czerwony z końskimi detalami. Duża szafa i posłanie skutecznie go wypełniały. Zerknęłam na zegar. 7:30.
Nie chciało mi się spać, więc poszłam do łazienki i umyłam twarz oraz zęby. Cała wyłożona beżowymi kafelkami. Kabina prysznicowa była ogromna! Umywalka tak samo. Wróciłam się do pokoju, po czym ubrałam dżinsy, czarny t-shirt, koszulę i sztyblety.

Jak amerykańsko to amerykańsko.

Po kilku minutach byłam już w jadalni. Zrobiłam sobie ciepłą herbatę i zjadłam pączka. Była podobnie zdobiona co nasza, tylko mniej elegancka i bardziej "farmerska", jak wszystko tu. Włożyłam naczynia do zmywarki, po czym pomaszerowałam do stajni. Kątem oka widziałam jakąś kobietę na ujeżdżalni. Zaglądnęłam do znajomego boksu. Kasztanowate chrapy powąchały mnie uważnie. Kusił mnie halter z uwiązem powieszony na jej boksie.

Raz się żyje.

Odsunęłam drzwi, założyłam halter i wyprowadziłam klacz. Była bardzo zadowolona. Wyszłyśmy ze stajni i udałyśmy się w bliżej nieokreślonym kierunku. Wtem poczułam napięcie uwiązu, a potem tylko, jak upadam z łomotem na beton. W uszach dudnił mi odgłos podków uderzających o ziemię.

~~~~~~~~~~~~~~
Dłużej, za to, że musieliście tyle czekać. Pozdrawiam cieplutko 💗💗💗💗

NieujarzmionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz