Głośny śmiech Krystiana rozszedł się echem po stajennym barze. No cóż, widocznie opowieść o moim pierwszym pocałunku go rozbawiła. Przejeżdżałam opuszkiem po brzegu filiżanki. Gorąca czekolada pięknie pachniała, a jeszcze lepiej smakowała.
- Czyli już za 3 dni wyjeżdżasz? - zapytał krzywiąc się. Pokiwałam głową nie odrywając wzroku od kubka.
- Daleko z tąd mieszkasz? - ponownie się odezwał. Tym razem odwróciłam głowę w jego stronę. Nasze spojrzenia się spotkały. Nie mogłam oderwać się od jego oczu. Potrząsnęłam głową, doprowadzając się do porządku.
- Jechałyśmy jakieś 3 godziny. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Czemu nie chodzisz teraz do szkoły? - tym razem ja zapytałam. Jego wzrok powędrował na ciemne panele.
- Mamy teraz taką jakby zieloną szkołę, a ja nie pojechałem. -
W tym samym momencie zadzwonił mój telefon.
- Przepraszam na chwilę. - mruknęłam, wychodząc z lokalu i odbierając.- Paula? - usłyszałam po drugiej stronie głos mamy.
- Hej. Co tam? - zapytałam. W tym samym momencie poczułam ciepły oddech na szyi. Kątem oka rozpoznałam kurtkę Krystiana.
- Kochanie... Nie chcę psuć ci wyjazdu... A-ale... - zaczęła się jąkać.
- No dalej mamo. - W telefonie słychać było rżenie. Znajome rżenie.
- Jesteś w stajni? - zapytałam ciekawa.
- T-tak... Wczoraj Karino miał niebezpieczny wypadek na padoku. Chciał przeskoczyć ogrodzenie, ale zachaczył i poważnie uderzył w beton. - powiedziała na jednym tchu mama. Zamurowało mnie. Czułam jak bladnę. Nie mogłam wykrztusić żadnego słowa. Rozłączyłam się i odruchowo wtuliłam w tors Krystiana. Chłopak na początku był zaskoczony, jednak po chwili objął mnie umięśnionymi ramionami.
***
Noc była dla mnie szczególnie ciężka. Ciągle myślałam o Karinie. Fakt, lubiał uciekać, ale, że aż tak?! Usiadłam obolała na łóżku, przejeżdżając dłonią po zmęczonej twarzy. Miałam dość tego wszystkiego. Czułam, jak przytłacza mnie to wszystko. Należał mi się tytuł pechowca roku. Usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a i aż podskoczyłam przestraszona.
Mama: Karino ma opatrzone zadrapania. Jest jakiś dziwny. Energia go rozpiera a w dodatku ma kolkę. Ciągle siedzimy z wetem w stajni i czuwamy.Wypuściłam ciężkie powietrze. Myślałam, że sobie złamał kręgosłup.
Ja: Nic innego mu nie dolega?
Mama: Zniszczył derkę, tą twoją ulubioną. Poza tym obił sobie plecy, nic poważnego.
Ja: Czemu jest taki dziwny?Po kilku minutach dostałam odpowiedź.
Mama: Zjadł coś nieodpowiedniego.
Zacisnęłam pięści. To musiała być czyjaś sprawka...
Czułam, jak się uspokajam. Nawet nie wiedziałam kiedy ponownie usnęłam. Obudziłam się dopiero o 9:55. Przeciągnęłam się i w tym momencie dostałam zawału. Na skraju łóżka siedział uśmiechnięty Krystian. Pisnęłam głośno wyskakując spod kołdry.
- Dzień dobry. - powiedział, śmiejąc się jak dziecko.
- C-co ty tu... - blondyn wpatrywał się w moje ciało z otwartą buzią. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że jestem w koronkowych majtkach i bluzce na ramiączkach. Poczułam, jak cała się czerwienię. Rzuciłam w niego poduszką i uciekłam do łazienki. Po zakluczeniu drzwi odetchnęłam z ulgą. Owinęłam się ręcznikiem i z powrotem wróciłam do gościa.
- Jak ty tu wszedłeś? I skąd miałeś numer pokoju?! - zapytałam. Znów się roześmiał, ukazując jego śliczne, słodkie dołeczki.
- Urok osobisty. - odparł, wzruszając ramionami. Wzięłam leginssy, koszulę, bieliznę i podreptałam do łazienki. Po upłynięciu 30 minut byliśmy już nad małym oczkiem wodnym, siedząc na ławce "po turecku".
- Przykro mi z powodu twojego konia. - powiedział ledwie słyszalnym tonem. Westchnęłam tylko.
- Masz kogoś? - spytałam, ni z tąd, ni z owąd.
- Proponujesz coś? - zapytał, poruszając zabawnie brwiami.
- Nie mam. - dodał szybko.
- A ty? -
To pytanie mnie przeraziło. Poczułam ucisk na sercu. No właśnie, czy mam kogoś? Czy Max się w ogóle jeszcze liczył? Bawiłam się nerwowo palcami, nie mogąc się odezwać.~ Krystian POV ~
Patrzyłem na jej delikatną, słodką twarz niecierpliwie. Po jej długim zastanowieniu wiedziałem, że ma chłopaka.
- T-to skomplikowane... - wydukała. Poczułem falę złości rozchodzącą się po moim ciele.
- Masz, czy nie? - powiedziałem twardo, zimnym tonem. Nie mogłem pojąć, jak taka "zwykła" osoba mogła tak zawrócić w moim życiu.
- J-ja... Nie umiem odpowiedzieć. - wyszeptała, prawie, że płaczliwym tonem.
- Opowiedz mi. - poprosiłem stanowczo. Po usłyszeniu jej historii byłem w szoku. Jak można było tak traktować moją...Yy... Znaczy nie moją Paulinę?!
- Co za dupek. - mruknąłem.
- Najgorsze jest to, że moje uczucia wymierają. Nie czuję już tego samego...- wyszeptała. Byłem zazdrosny, ale nie chciałem jej smucić.
- Musisz z nim pogadać jak wrócisz. -
Spojrzała na mnie wzrokiem pełnym nadzieji. Uśmiech na jej twarzy był wystarczającą nagrodą. Siedzieliśmy w ciszy, zapatrzeni w swoje oczy. Tak bardzo chciałem ją pocałować.
CZYTASZ
Nieujarzmiona
Fiksi RemajaPaulina jest pozornie zwyczajną dziewczyną. Świetnie jeździ konno, ma blisko ukochaną stadninę. Jednak czy poradzi sobie z kumulującymi się wypadkami? Czy zabójczo przystojny chłopak nie zawróci jej w głowie?