Otworzyłam drzwi, w których stała ciotka Amanda z walizką.
-Umm, cześć.- powiedziałam do kobiety, zapraszając ją do środka.
-Witaj, skarbie. Mama Ci wszystko wytłumaczyła?- spytała odkładając walizki w róg korytarza.
-Tak, chodź pokaże Ci twój pokój i muszę wyjść.- powiedziałam i zaprowadziłam ją do pokoju gościnnego.
-Dziękuję, porozmawiamy potem?
-O czym?
-O tym.- wskazała na nadgarstek.
-Nie i przestań wypytywać, bo nie mam zamiaru się nikomu tłumaczyć.- powiedziałam, może chamsko, ale miałam swoje powody i wyszłam biorąc ze sobą gitarę. Poszłam nad rzekę, która była dosyć daleko od mojego domu. Wyciągnęłam instrument i zaczęłam grać, jednak nie była to znana piosenka. Była moja, którą kiedyś napisałam.
Wspomnienie
Wzięłam długopis zamiast żyletki i zaczęłam pisać na kartce. Słowa piosenki mówiły o mnie, o moim poczuciu własnej wartości, które powoli we mnie gasło.
I wanted to be a cold bitch, but nothing came of it.
They mocked my attitude and spit in my face, mocking smiles on their faces, paragraph insults flying. My friends, where I've been depending moved away not wanting to be rejected. They looked sadly, burying his hands in his pockets, show the truth, finally showed that they have me for nothing. REF.People whos loved at the moment have everything. Moves leaving me with nothing. They did not think about that too have feelings that destroy from the inside.
_____________________________________________________________________________________
Była krótka, ale moja. Mówiła o tym co czułam wtedy i co czuję nadal, bo oni wszyscy nie dali sobie spokoju z dręczeniem mnie.
Zaśpiewałam ją po raz drugi od tamtego momentu. Potem przez dwie godziny grałam inne, które nie były moje, a ich. Grając zastanawiałam się czy Leo mi uwierzy, bo był osobą, która coś o mnie wiedziała, jedyną spośród tych obcych. Z jednej strony chciałabym go poznać, ale z drugiej on może mnie zostawić za tamto. Uhh, zadręczałam się tą sprawą, bo mogłam się postawić i zabrać telefon. A ja idiotka dałam jej czas. Po policzkach spłynęła mi łza. Starła ją i trzęsącymi się rękoma wzięłam instrument, z którym ruszyła w drogę powrotną. W pewnej chwili poczułam jak przed oczami robi mi się ciemno, upadłam.
Leo POV
Dzisiaj pojechaliśmy za miasto na nagrania. Chcieliśmy jeszcze zajechać nad rzekę, ale mama Charlsa powiedziała, że nie ma takiej opcji, bo jest za zimno. Miałem dziwne, złe przeczucia. Chodziło o Lucy, ale nie miałem pojęcia o co może chodzić. Poprosiłem mamę przyjaciela, żeby pojechała drogą prowadzącą do miasta, która znajduje się koło rzeki. Zgodziła się patrząc na mnie podejrzliwie, gdy wyglądałem przez okno. I zauważyłam ją. Na drodze leżała nieprzytomna dziewczyna, a obok niej pokrowiec z gitarą. Wyskoczyłem z auta jak poparzony i podbiegłem do dziewczyny. Poznałem ją, to ta sama, którą widziałem wtedy w parku. Wziąłem ją na ręce, była strasznie lekka, aż dziwne, że nie porwał jej wiatr. Charlie zabrał gitarę i Pani Karen skierowała się do szpitala, sam ją o to poprosiłem.
W tamtym momencie czas dłużył się niemiłosiernie. Patrzyłem na twarz dziewczyny, która leżała na moich kolanach. Była malutka i urocza. Zastanawiałem się tylko czemu ona, przecież wydawało mi się, że to Lucy... Chyba, że...
-Charls? To ona.
-Jaka ona?- spytał chłopak patrząc ze zdziwieniem na mnie i dziewczynę.
-Lucy. To jest ona.
-A... ale skąd wiesz? Przecież nawet nie wiesz ja ona wygląda, tak?
-Tak, nie wysyłała mi swojego zdjęcia, ale ja to czuje, rozumiesz?
-Przekonamy się w szpitalu, jak się obudzi.- odpowiedział i oparł się, patrząc przed siebie.
Miałem nadzieję, że już niedługo wszystko się wyjaśni. Widząc ją czułem, że to ona. Zrozumiałem, że ona wtedy nie kłamała. Nie wyglądała na kogoś kto potrafiłby oszukiwać, wymyślać uczucia. Moje rozmyślania przerwał mi Charlie, który otworzył drzwi, abym wyszedł z dziewczyną. Podeszliśmy do recepcji, a pielęgniarka zaprowadziła nas do sali segregacji, gdzie położyłem dziewczynę, a sam wyszedłem przed, aby poczekać, aż zbadają ją i się obudzi. Chciałem już wiedzieć czy to na pewno ona, bo jeśli tak... to znaczy, że mówiła prawdę, ale czemu ktoś miałby ją upokorzyć? To była zagadka, którą chciałbym rozwiązać.
-Przepraszam, pan przywiózł do nas Lucy Campbell?- spytał lekarz wychodzący z sali dziewczyny, a ja zrozumiałem, że to ona. Lucy_143. Moja Lucy.
-T... tak. Można do niej wejść?
-Na chwilę, dziewczyna jest bardzo osłabiona. Powiadomienia jej mamę.
-dobrze.- odparłem i otworzyłem drzwi. Nie wiedziałem jak ona zareaguje, bo nie zdazylem jej wyznać prawdy o tym kim jestem.
-Hej, Lucy!?- powiedziałem, uśmiechając się do malutkiej dziewczyny otulonej kołdrą.
-B... Bars?- krzyknęła zaskoczona.
-Tak, to ze mną pisałaś. Czy ty je...
-Tak, jestem Bambino. Jak ja się tu w ogóle znalazłam?- zadawała pytania.
-Z mamą Charlsa wracalismy do miasta i znaleźliśmy cię. Zemdlalaś, a lekarz powiedział, że jesteś osłabiona. O co mu chodziło?- spytalem na sam koniec.
-Nie ważne.
-Ważne, ale dobrze. Porozmawiamy jak wyjdziesz.
-Nie. Nigdy o tym nie porozmawiamy, Leo.- wyszeptala na tyle głośno, abym usłyszał. Spojrzałem na nią smutno i opuściłem pomieszczenie.
-Leo, co z nią?- podeszła do mnie mama Charlsa, spojrzałem pytająco najpierw na nią, a później przyjaciela.- Powiedział mi, ale proszę nie bądź na niego zły. Więc jak?
-Nie wiem.- odparlem i poszedłem do toalety.
Lucy POV
Nie wiedziałam jak zareagować. Pisałam ze swoim idolem. On mnie tu przywiózł, ale to wcale nie świadczy o tym, ze zwierzę się mu ze swoich problemów. Sama nie wiem czemu to powiedziałam. Ale powiedziałam prawdę.
Nie chcę skrzywdzić kogoś tak ważnego dla mnie. Z tymi myślami krazacymi w mojej głowie zasnęła. Snilam o koncercie, który miał się odbyć już za dwa tygodnie.Heejo, miłego czytania, misie ❤❤
YOU ARE READING
Be strong, please! ❤
ФанфикKolejny dzień w szkole. Kolejne wyzwiska. Kolejne blizny. łzy, których już nie potrafię hamować. Kolejne łzy, które pokazują moją cholerną słabość. Kolejny raz widzą jak się tym przejmuję. Przez to wszystko straciłam kontakt z rodzicami. Z pr...