5.

6.8K 321 21
                                    

-Oh, bardzo miło Cię widzieć. – zaśmiała się, nie przekraczając dzielącego nas dystansu.

-Wypuścili cię wcześniej? – zapytałam bardziej siebie niż ją. Przez ulice przewijało się jeszcze dość sporo osób, ale w ogóle nie czułam się bezpieczna. W natłoku emocji złapałam się za brzuch i jeszcze bardziej od niej odsunęłam.

-Za dobre sprawowanie. – rzuciła, lustrując mnie wzrokiem. – Słyszałam dobre wieści. Gratuluję. – Mnie oczy mylą, czy ona posmutniała?

-Tak, dziękuję. – uśmiechnęłam się, spuszczając wzrok.

-Mike to farciarz, że na ciebie trafił. – Podeszła do mnie. Dygnęłam, ale ona jedynie poklepała mnie delikatnie po ramieniu, po czym uśmiechnęła się i zjechała dłonią do łokcia. – Jednak nie wszyscy zepsuci nadają się tylko na straty. Dla mnie już nie ma ratunku. – Z jej oka wytoczyła się łza.

Miałam wrażenie, że oszalałam. A może jej tu wcale nie było, a w ciąży ma się omamy? O ludzie, ratujcie mnie, Melanie właśnie się przede mną rozkleja!

-To nie prawda. – Sama się sobie dziwiłam, ale zaczęłam ją pocieszać. – Skoro ja potrafiłam w Michaelu dostrzec to coś, pod grubą warstwą chamskiego i oschłego faceta, to i ktoś w tobie takie coś dostrzeże. – Na dobre się rozkleiła. Nie wiedziałam co mam robić, więc po prostu ją przytuliłam. – Hey, Mel. Nie płacz. Jesteś ładną, inteligentną dziewczyną, która się po prostu zgubiła. – Odsunęła się i spojrzała na mnie.

-Źle cię oceniłam, Casey. Zrobiłam ci tyle złego, a ty mimo to stoisz tu i mnie pocieszasz. Przepraszam, dopiero teraz to zrozumiałam. – Załkała, a ja posłałam jej pocieszający uśmiech. – Chciałabym być taka jak ty.

-Ależ droga wolna, charakter to coś, co się kształtuje. Wystarczy, że sama będziesz chciała, a i tobie się uda.

-Dziękuję Ci. – uśmiechnęła się smutno. Niezręczną ciszę między nami przerwał dzwonek mojego telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz, po czym przeniosłam wzrok na Melanie.

-Przepraszam, muszę... - skinęła, a ja odwróciłam się i odebrałam połączenie. – Mikey?

Melanie kiwnęła mi ręką, na znak, że się żegna i poszła w swoją stronę. Odmachałam jej.

-Skarbie, tylko się nie denerwuj, muszę ci coś powiedzieć. – Jego głos drżał, przez co ja też się zdenerwowałam.

-Co się stało?

-Melanie wyszła z więzienia i...

-Wiem, spotkałam ją przed chwilą. – Uśmiechnęłam się pod nosem, dalej obserwując sylwetkę oddalającej się dziewczyny.

-Co?! Jak to? – wydał się zszokowany.

-Wyobraź sobie, że przeprosiła mnie, płakała mi na ramieniu i otworzyła się przede mną, a nawet pogratulowała mi ciąży.

-Żartujesz. – burknął, a ja nie mogłam się nie zaśmiać.

-Szczerze? Sama nadal w to nie wierzę. – W końcu ruszyłam się z miejsca i poszłam w stronę sklepu. – Nie ważne, mów co u ciebie.

-Czy ty jesteś poza domem? O tej godzinie? Niegrzeczna dziewczynka. – mruknął. Zaśmiałam się lekko.

No tak, mój opiekuńczy, kochany, wiecznie napalony Michael.

-Tak, niegrzeczne dziewczynki też muszą jeść, zwłaszcza jak ich mężczyźni wyżerają wszystko z lodówki.

~*~

Dziwnym trafem w poniedziałek mieliśmy odwołane wszystkie wykłady, więc postanowiłam udać się do domu. Jeździłam ta co prawda co miesiąc, ale za każdym razem miałam wrażenie, jakby nie było mnie wieki. Rodziców nie było, a ja nie wzięłam swojego klucza, więc od razu skierowałam się na tyły, do pastwiska. Ustałam przy bramie i pogładziłam jej wierzch dłonią, zaciągając się zimowym powietrzem. W oddali dojrzałam Pacifica.

Wspominałam teraz wszystkie wydarzenia, które miały tutaj miejsce. Moje wzloty i upadki. Dni, kiedy wszystko nam wychodziło i nie mogłam ustać z radości, jak i te, kiedy płakałam z nadmiaru porażek. Spojrzałam na oddaloną sylwetkę zwierzęcia i przypomniałam sobie, ile razem przeszliśmy. Po cichu otworzyłam bramkę, lecz i tak z zawiasów wydobyło się ciche skrzypnięcie. Pacific podniósł łeb i spojrzał w moją stronę, to samo uczyniła Gita. Stał i przyglądał mi się, co chwila wykonując parę drepnięć w moją stronę, aż nie wyskoczył i w akompaniamencie swojego rżenia przygalopował do mnie. Złapałam się jego szyi, a on przyłożył łeb do moich pleców, cicho parskając.

-Tak bardzo chciałabym teraz na ciebie wsiąść i pojechać gdzieś daleko, ale... - zacięłam się. – A szlag by to, będziemy ostrożni, tak?

Nie myśląc dużo po prostu wspięłam się na jego grzbiet i nie siląc się o jakikolwiek sprzęt, po prostu wolnym galopem opuściliśmy pastwisko, oddalając się w las. Co chwila myślałam o tym, czy dziecko jest bezpieczne, ale przecież nie robiłam nic wyczerpującego, prawda?

Slalom między drzewami. Wolny galop po ścieżce, znowu slalom. Strzelający myśliwy, przestraszony Paci biegnący na oślep. Chwila, co?!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Stwierdziłam, że rozdziały będą krótsze, ale wtedy częściej, co wy na to? 

CZY WSZYSCY JUŻ ZAJRZELI NA TROUBLEMAKERS? NIE? NO TO MIGUSIEM! ;* 

Kocham was xx

Stay With Me || book 2 ✔Where stories live. Discover now