9.

6.9K 378 19
                                    

I kiedy raz, kiedy kurwa raz chcę się wyspać, to mój telefon postanawia sobie dzwonić i rozwalać mi łeb. Ignorowałam to z początku, ale teraz obudziło nawet Nicole.

-Weź to kurwa wyłącz. – burknęła, uderzając mnie łokciem. Stęknęłam i wstałam, podchodząc do komody. Automatycznie się rozbudziłam, kiedy ujrzałam zdjęcie mojego chłopaka.

-Halo, kotek? – odebrałam.

-Oh kochanie, gdyby nie to, że czekam na lotnisku, to powiedziałbym ci, że mógłbym cię słuchać godzinami z tą poranną chrypką. – Zarumieniłam się. Ale chwila, co?!

-Gdzie jesteś?!

-Stoję na lotnisku i w tobie cała nadzieja skarbie, bo Ian i Dylan mnie wystawili. – strzeliłam sobie z otwartej dłoni w czoło.

-Zaraz tam będę, misiu, czekaj na mnie. – rozłączyłam się i zaczęłam pośpiesznie ubierać. Nicole obróciła się na plecy i spojrzała na mnie. – Jedziesz ze mną, czy zostajesz? – Tylko westchnęła i wstała, kierując się do łazienki.

Nie patrzyłam na makijaż, nie ubrałam się specjalnie elegancko, wcisnęłam się w czarne legginsy i do tego luźną, czarną bluzkę z wizerunkiem zespołu Linkin Park, po czym rozczesałam włosy i gdy Nicole również się ogarnęła, wyjechałyśmy na lotnisko.

~*~

-Miał czekać tu, nie rozumiem. – Rozglądałam się wszędzie, ale nigdzie nie dostrzegłam Michaela. Nicki usiadła na jednym z krzeseł i śmiejąc się, wyciągnęła telefon. – Z czego się śmiejesz?

-Dylan i Ian nawalili? – zaśmiała się, a wtedy od tyłu zaszło mnie dwóch chłopaków. Dylan ucałował mój policzek, a Ian poczochrał moje włosy i usiedli na krzesłach. Zaraz dojrzałam rodziców moich i Michaela, a nawet Drew i Ashley z ich córeczką. Niczego nie rozumiałam. Stali i patrzyli na mnie uśmiechnięci.

-Cześć, kochanie. – ktoś szepnął mi do ucha, aż podskoczyłam. Odwróciłam się i ujrzałam Mike'a, który od razu przyciągnął mnie do siebie i pocałował czule. Oddałam pieszczotę, ale po chwili odsunęłam go od siebie. – Pięknie wyglądasz.

-Mikey, co tu się wyrabia. – chłopak westchnął, po czym położył obie dłonie na moich ramionach.

-Słuchaj Casey, ja... Nie wiem jak to ubrać w słowa. Zawsze jestem wygadany, odważny, ale kiedy przychodzi co do czego i staję przed tobą, to tracę głowę. Znaleźliśmy się w swoim życiu przypadkiem, ale ja ten przypadek uważam za najwspanialszy. A może przypadkiem nie był i byliśmy sobie pisani?, ale tak czy siak... Dziękuję Bogu, że znalazłaś się w moim życiu, że zobaczyłaś tego prawdziwego mnie, że mnie pokochałaś nie mimo moich wad, ale między innymi za nie. Nie wiem czym sobie zasłużyłem na względy tak idealnej dla mnie kobiety, przecież byłem totalnym frajerem nie szanującym nic. Jestem ci wdzięczny za ten czas poświęcony mojej osobie. Dziękuję ci za to, że mimo tego ile razy sprawiłem ci ból, a jesteś cholernie wrażliwą osóbką, ty mi wybaczałaś. Ale do brzegu, chce ci po prostu powiedzieć, że jesteś najważniejszą osobą w moim życiu, ty i ten maluch, który powstał z naszej miłości. Nie wyobrażam sobie mojej przyszłości bez ciebie, ba, ty musisz grać w niej główną rolę... - Zaciął się na chwilę i sięgnął do kieszeni kurtki. Przez ten cały czas serce waliło mi jak oszalałe, a w oczach pojawiły się łzy szczęścia, które wyciekły, kiedy Mike ukląkł przede mną i rozchylił wieczko czerwonego pudełeczka. – Casey Williams, czy spełnisz moje marzenie i zostaniesz moją żoną? Zostaniesz ze mną już do końca?

Drżałam. On drżał. Zaniosłam się szlochem i opadłam na kolana obok niego, wtulając się w jego klatkę. Mike oplótł mnie ramionami i głaskał po plecach.

-Tak, tak, jasne, że tak! – jęknęłam, biorąc jego twarz w swoje dłonie i pocałowałam mocno jego usta. Poczułam, jak po jego policzku spływają łzy. Zaśmiał się szczęśliwie przez pocałunek, kiedy wokół nas rozległy się gwizdy i brawa.

-Nie mogę się doczekać, aż staniesz ze mną przed ołtarzem, kochanie. – szepnął mi na ucho, kiedy ponownie padliśmy sobie w objęcia. Płakałam w jego ramię, szczęśliwa jak nigdy przedtem. – Kocham Cię, tak mocno. Zostań ze mną, proszę.

-Nigdzie się nie wybieram. Ja ciebie też, wariacie, tak strasznie, że to aż niemożliwe. – przeczesałam jego włosy palcami. Chwycił moją dłoń i wyciągnął z pudełeczka pierścionek, po czym włożył go lekko drżąc na serdeczny palec mojej prawej dłoni. Pasował jak ulał.

-Nie mogę się doczekać, aż staniesz się moją panią Anders.

-Zawsze byłam twoja. – uśmiechnął się na moje słowa, a ja po prostu znowu go pocałowałam. Położył dłoń na moim brzuchu.

-Rośnie. – szepnął.

-Masz na myśli mój brzuch, czy maleństwo? – zaśmialiśmy się.

-I to, i to. – ucałował moje czoło i spojrzał w stronę naszych przyjaciół, po czym wrócił wzrokiem do mnie.

-Poczekaj, aż będę gruba jak beczka. – prychnęłam.

-I tak dla mnie będziesz piękna. – podnieśliśmy się w końcu z ziemi, ale od razu przylgnęliśmy do siebie z powrotem.

-Nie chcę wam przeszkadzać skarby, ale... - odwróciliśmy głowę w stronę Nicole. – Nadal jesteśmy na lotnisku, nacieszycie się sobą w domu! – Pokiwaliśmy głowami i objęci ruszyliśmy do samochodu. Zdecydowaliśmy, że wszyscy pojedziemy do domu moich rodziców jakoś to uczcić. Jednak Mike najpierw pokierował się do mieszkania, aby odłożyć walizki.

-W końcu się tobą nacieszę. – szepnął, biorąc moją dłoń w swoją i całując ją. Wzrok nadal miał skupiony na drodze. – Tak za tobą tęskniłem, skarbie... Cieszę się, że spędzimy razem święta. – Położył mi dłoń na udzie, a ja pogładziłam jej wierzch swoją prawą ręką, przy okazji spoglądając na pierścionek. – Podoba ci się?

-Bardzo. Jest... wspaniały. Dziękuję, mój równie wspaniały przyszły mężu. – splotłam palce naszych dłoni.

-Kocham Cię, moja wspaniała przyszła żono.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

:') tak, to mój ulubiony rozdział. 

Słuchajcie, mały apel... Otóż czytam wasze komentarze i wow, jesteście cudowni. Nikt mnie nie podnosi na duchu tak, jak wy. Kocham was.

A pierwsza część, czyli "I can't let you go." osiągnęła już ponad 20k wyświetleń! Ludzie, ja nigdy w życiu nie podejrzewałabym, że osiągnie to taki sukces... A to wszystko dzięki wam!

A teraz lecę kończyć rozdział na Troublemakers i serdecznie tam zapraszam! 

Do zobaczenia xx

Stay With Me || book 2 ✔Where stories live. Discover now