6.

6.5K 315 9
                                    

 Kurczowo owinęłam nadgarstki grzywą konia. Czy panikowałam? Ludzie, w środku mnie wręcz się gotowało i wszystkie moje flaki tańczyły makarenę ze stresu, ale przez lata w których praktykowałam jeździectwo, kiedy zaprzyjaźniałam się z koniem, kiedy spadałam, kiedy wsiadałam i zsiadałam, za każdym razem się uczyłam. A najważniejsze, to po prostu nie panikować. Koń jest zwierzęciem, które jakby łączy się z uczuciami jeźdźca, więc teoretycznie mój spokój był dla obecnej sytuacji najbardziej pomocny. Całe szczęście, że utrzymałam równowagę, kiedy się spłoszył. Gdybym chociażby pisnęła, Pacific by oszalał, a tak po prostu dostał napędu i biegł przed siebie. Po jakimś czasie ustał w miejscu, rozglądając się nerwowo na boki. Wiedziałam, że strzały mogą się powtórzyć, więc nie mogłam zsiąść. Jeżeli bym to zrobiła, koń przy następnym strzale by uciekł, a wtedy mogłaby mu się stać krzywda, czego bym sobie nie wybaczyła. Poprawiłam się na jego grzbiecie, dalej kurczowo trzymając grzywę.

-Pacific, proszę cię... Spokój, koniu, przecież nic się nie stanie... - Przeklęłam się w myślach. Gdybym pomyślała, że jacyś idioci urządzą sobie polowanie poza sezonem łowieckim, nie pojechałabym do lasu. – Nie boisz się tirów, a jakiś nędzny strzał cię tak przejął? – pogłaskałam delikatnie jego szyje. Dyszał ciężko, ale opuścił lekko głowę. – Pacific, no coś ty.

Teraz albo nigdy – powiedziałam do siebie w myślach. Wydałam dla Pacifica delikatny sygnał, a on ruszył się z miejsca. Kurwa mać, kiedy biegł na oślep, oddaliliśmy się od ścieżki.

-Nie mam zielonego pojęcia gdzie jesteśmy. Zdamy się na twój instynkt, do domu, Paci, do domu. – poklepałam go po szyi. Do moich uszu doszedł kolejny strzał, jednak jakby gdzieś dalej. Koń drgnął, ale nie wyskoczył. Gładziłam go dalej po szyi, kiedy z łbem do góry szedł, niczym pies, który wypatruje coś w oddali.

-Pacific! – z oddali rozległo się wołanie. To był mój tata, jestem tego pewna. Niestety po lesie wszystko niosło się echem, więc nie wiedziałam, z której to strony. Na nasze szczęście, Paci, jak każde zwierzę, miał lepszy słuch i poszedł w stronę rozlegającego się głosu. Po chwili dotarł do ścieżki i wtedy podgoniłam go do delikatnego galopu, aż dojrzeliśmy mojego ojca, przekraczającego bramę z kantarem i uwiązem w ręku. -Casey?!

-Ja. – Tata założył dla konia kantar, a ja zsiadłam z niego i przejęłam sznur. Rodziciel wpatrywał się we mnie bez słowa, aż nie wkroczyliśmy na pastwisko.

-Casey Williams, czy możesz mi powiedzieć, co tu robisz? – stanął z rękami na biodrach przy blacie, gdy już po chwili weszliśmy do domu. Nie miałam zamiaru mówić mu o tym, co się właściwie stało. Musiałam, po prostu musiałam napić się wody.

-Nie ważne, po prostu chciałam odreagować, a tylko jeszcze bardziej się zestresowałam. – burknęłam w odpowiedzi. Tata z westchnięciem podszedł do mnie i otulił swoimi silnymi ramionami, a ja oparłam głowę na jego barku, również go przytulając i odetchnęłam. – Dziękuję. – mój wzrok przykuło zdjęcie na szafce. Jak malutka siedziałam w wannie, a tata mnie kąpał. Wtedy miał czarne włosy, teraz stały się szare, żeby nie powiedzieć siwe. Na jego twarzy pojawiły się pierwsze zmarszczki, ale mimo to widziałam w nim tego cudownego człowieka, który mnie wychował i gdyby mógł, chronił własną piersią przez całe życie.

-Nie masz za co, słoneczko. Zawsze możesz mi się wygadać, pamiętaj.

~*~

Postanowiłam zostać z rodzicami w domu, w końcu niedługo święta, a porządki same się nie zrobią. Także ten tydzień spędziłam w rodzinnym domu, a mama nawet codziennie odwoziła mnie pod samą uczelnie. Rozmawiałyśmy na wszystkie tematy, przychodziła do mnie, kiedy się uczyłam i pomagała. Czułam się trochę jak w gimnazjum, ale było mi dobrze.

Aż do teraz. W piątkowy wieczór mama weszła po cichu do mojego pokoju, gdzie szykowałam się na wyjście z Nicki i przysiadła na łóżku, kiedy to ja szukałam odpowiedniej sukienki w szafie.

-Casey, są sprawy ważne i ważniejsze, a ja myślę, że skoro Ellie nie odwlekała tego tematu z Mike'iem, to ja z tobą też go odwlekać nie będę. – położyła się i gestem ręki wskazała, abym ułożyła się obok. Z westchnięciem wykonałam jej niemy rozkaz, zakładając po tym ręce na brzuchu, jakbym próbowała go ukryć.

No ale troszkę widoczny już był.

-Byle mieć to za sobą. – westchnęłam, a mama trzepnęła mnie w ramię, po czym obie zachichotałyśmy.

-A więc... Kiedy planujecie z Michaelem się pobrać? – odwróciłam głowę w jej stronę i zgromiłam ją spojrzeniem.

-Mamuś...

-Córuś. – weszła mi w zdanie – Jesteście razem od ponad czterech lat, nie myśleliście o tym, żeby zacząć... Na poważnie? Żeby założyć rodzinę? – podniosła się na łokciu.

-Mamo, ale dobrze wiesz, że w tym związku Mike nosi spodnie, a ja w żadnym wypadku nie mam zamiaru sama wychodzić z inicjatywą ślubu... - pominęłam szczegół o zakładaniu rodziny. Nie miałam zamiaru na razie wspominać rodzicom o dziecku... To jeszcze nie czas.

-Hello... It's me! – do pokoju wpadła Nicole i Bóg mi świadkiem, że byłam gotowa paść na kolana i dziękować jej za to, że wyciąga mnie właśnie z bagna. – Oh, dobry wieczór, Pani Williams.

-Cześć Nicki, to zbierajcie się dziewczyny, a do tej rozmowy jeszcze wrócimy. – mama spojrzała na mnie znacząco i wyszła.

-Jak bardzo mnie kochasz, kurwo? – spojrzała na mnie z chytrym uśmiechem, kiedy kroki rodzicielki się oddaliły.

-Nawet nie wiesz jak, kurwo.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Pisałam ten rozdział przy nowej piosence 1D - History *,* Ludzie, nigdy takiej weny nie złapałam! Ten kawałek tak do mnie przemawia, a przesłuchałam go, bo moja młodsza kuzynka (obecnie okupująca mój pokój) non stop gada o tym zespole! xD Tak czy siak, jest cudowny, aż się łezka w oku kręci. 

Co do mojej weny, nie idźcie spać, za jakiś czas powinnam dodać rozdział na Troublemakers

(W mediach dałam .jpg jak widzę to zdjecie Cas i jej taty xx) 

Kocham was!! xx


Stay With Me || book 2 ✔Where stories live. Discover now