W trakcie jedzenia zaczęłam płakać. Zszokowany tao niewiedzac co zrobić mnie przytulił.
-Lili powiedz ci się stało-powiedział glaszczac mnie po plecach.
-czemu wy się o tym dowiedzieliscie teraz po co wogule się o tym dowiedzieliscie i pytaliscie-powiedziałam dlawiac się powietrzem (xd)
-posłuchaj to nie wina laya my go zmusiliamy on nie chciał nam powiedzieć więc nie bądź na niego zła po teraz gdzieś wyszedł-powiedział tao.
-gdzie?!-zapytałam w szoku.
-nie wiem ale nie przejmuj się powiem chłopakom ze nie chcesz o tym rozmawiać okej tylko nie płacz już-powiedział glaskajac mnie po głowie. Lekko się usmiechnelam.
-okej. Morzesz mi dac numer laya-zapytałam. Tao od razy dał mi numer i wyszedł. Nie zwlekajac ani chwili napisałam do laya.
Ja:
Lay gdzie jesteś?Po chwili dostałam odpowiedź.
Lay:
Lili ją przepraszam ją nie chciałem im tego mówić.
Ja:
Teraz się tym nie przejmuj wiem że cię zmusili więc wracaj do domu?
Lay:
Ale ja nie wiem jak wrócić.
Ja:
Coo!!!!!!!!!.lay powiedz mi gdzie jestes.
Lay:
Gdzieś w lesie za domem.
Ja:
Aish lay zostań tam gdzie jesteś okej już po ciebie idę.
Lay:
Dobrze i Lili ją naprawdę przepraszam.Już postanowiłam mu nie dopisywać, szybko wstałam założyłam glany nie sznurowalam ich zbieglam na dół popedzilam do drzwi wyjściowych nagle ktoś mnie złapał za rękę odwróciła się i zobaczyłam krisa.
-co?-zapytałam.
-gdzie idziesz?-zapytał.
-szukać laya-odpowiedziałam.
-po co przecież sam wróci.-powiedział.
-nie wróci napisał do mnie ze sie zgubił bo poszedł do lasu-powiedziałam i wybieglam z domu i popełniłam w stronę lasu.Biegnę już tak kilka minut przed siebie.
-lay!!-krzyknelam. Żadnej odpowiedzi. Zaczęłam znowu biec i krzyczeć aż nie usłyszałem jak on mnie woła. Okazało się że siedzi przy jeziorze. Podbieglam do niego i go przytulilam.
-lay nie znikaj już tak-powiedziałem dyszac.
-przepraszam-powiedział znowu.
-weź już przestań przepraszać bo to się staje nudne-powiedziałam i się cicho zaśmiałam.
-chodź wracamy-powiedziałam.
-a wiesz jak-zapytal.
-nie ale jakoś wrócimy-powiedziałem i się uśmiechnęła. Zdążyliśmy iść w przeciwną stronę od jeziora nagle mój telefon zaczęli dzwonić odebrałam i przylozylam telefon do ucha.
-do jasnej cholery Lili gdzie ty jesteś i czemu nie mogliśmy się do ciebie i laya dodzwonić!!-zaczęli krzyczeć kris.
-bo jestesmy w lesie i staramy się jakoś wrócić.-powiedziałam i sie rozlaczylam.
-czy to był dobry pomysł się rozlaczac? -zapytał po chwili lay.
-pewnie nie ale i tak jak już to potem mnie zabije-
Powiedziałam i zaczęliśmy się śmiać. Po 5 minutach postanowiliśmy iść dalej. Było już ciemno. Westchnelam i usiadłam na ziemi.
-kurwa-powiedziałam. Koło mnie usiadł lay opierając głowę o moje ramię.
-przepraszam przeze mnie się zgubilismy-powiedział i się poplakal.
-wyglądasz jak zdychajac koza-powiedziałam(tak bardzo romantycznie).
-no przepraszam że mam taką twarz-odpowiedział a ja zaczęłam się śmiać. Po chwili się uspokoilismy. Załapałam jego głowę i usadowilam ją na swoich nogach.
-ić spać i przestań płakać-powiedziałam.
-dobrze-powiedział. Wyjęłam telefon i napisałam do Krisa.
Ja:
Kris ja i lay jesteśmy zmuszeni nocować w lesie nie musisz się martwić.
Kris:
Jak to nie muszę sie martwic jesteś w lecie z layam.
Ja:
Chcesz mi powiedzieć że lay jest niebezpieczny.
Kris:
Nie oto mi chodziło martwię się o ciebie
Ja:
To trzeba było nie zaczynać tego tematu
Kris:
Aish no przepraszam ale chciałem się po prostu dowiedzieć a to była okazja.
Ja:
Dobra weź ja kończę bo jestem zmęczona.
Kris:
Dobrze, tylko wróć cała.Nie opisując mu już telefon scholalam do kieszeni oparła się o drzewo i zasnelam.
Tak jest kolejny rozdział przepraszam że tak długo. I mam nadzieję że się podoba a i proszę gwiazdkujecie i komentujcie xd .