Kolejnego dnia wszyscy musieliśmy wcześniej wstać. Stary Drops zażyczył sobie poważną rozmowę ze wszystkimi przed śniadaniem w Wielkiej Sali. Czy on naprawdę myśli, że interesuje mnie to, co ma on do powiedzenia? Jak zwykle nie mogliśmy się wyszykować, dlatego wpadliśmy do pomieszczenia spóźnieni. Muszę jednak przyznać, że spodobały nam się te wielkie wejścia. Wtedy zawsze jesteśmy w centrum zainteresowania. Pewnym krokiem ruszyliśmy w stronę naszego stołu i wygodnie rozsiedliśmy się na ławkach. W tym czasie każdy śledził nasze ruchy.
- Może pan kontynuować, panie Profesorze- uśmiechnąłem się słodko do Dumbledor'a, który patrzył na nas zdziwiony. Większość spojrzała na mnie zdumiona, w tym część nauczycieli. Starzec zignorował jednak moje słowa i zaczął dalej przemawiać.
- Więc tak jak mówiłem, dzisiaj do Hogwartu przybędzie kilku aurorów, którzy będę nad wami czuwać.- po jego słowach, spojrzeliśmy na siebie z Draco wymowie.- Wszyscy mają poruszać się w grupach paruosobowych. Zakaz jest także poruszania się po szkole, po godzinie 20:00.
Wiedziałem, że tak będzie. Jak Bazyliszek był w szkole, zarządził tak samo. Co prawda, wtedy nie byłem jeszcze wszystkiego świadomy i nawet cieszyłem się z tego zakazu. Teraz sprawy się skomplikowały i oczywiście pokrzyżowały moje plany. Od teraz będziemy musieli zacząć przeglądać umysły.
Gdy Drops skończył swoje przemowy, wszyscy zaczęli jeść śniadanie. Zacząłem rozglądać sie za Luną. Wiecie, przecież jest moją dziewczyną. Jak się okazało, siedziała razem z Cho i prowadziły jakąś zaciętą rozmowę. Zacząłem się za nią patrzeć. Po paru minutach w końcu mnie zauważyła. Uśmiechnęła się do mnie i pomachała. Siedząca obok niej brunetka, na początku spojrzała na nią zdziwiona, lecz po chwili ten wzrok zmienił się w jakby zazdrosny. Dopiero teraz zacząłem zastanawiać się nad tym, że Draco w ogóle nie chwali się swoim związkiem z Cho. Postanowiłem go o to zapytać, dlatego szturchnąłem go ramieniem.
- Co chcesz?- zapytał odkładając swoją kanapkę.
- Wiesz...tak się teraz zastanawiam jak twój związek z gorącą Chinką?- uśmiechnąłem się do niego złowieszczo.
- Jaki kurwa związek?- zdenerwował się.
- No nie wiem...przecież miałeś do niej zarywać...- zasugerowałem.
- Ugh...byliśmy ze sobą chyba niecały dzień. Ale zaczęła mnie irytować po paru godzinach więc zerwaliśmy...- odpowiedział znudzony.
- Serio? Czym cię tak "zirytowała" ?
- Cały czas pierdoliła o tym, jaki to ty jesteś cudowny dla Luny...- odparł.
- Hhahaha- zacząłem się śmiać- Czyli odpuściłeś sobie? Koniec zakładu?- wolałem się upewnić.
- Mhm...mruknął. Szczęśliwy zacząłem unosić ręce z radości. - I do się tak cieszysz?- odburknął zirytowany.
- No wiesz...wygram ten zakład...
- A skąd wiesz, że to ty go wygrasz, skoro jeszcze jestem ja?- wtrącił się oburzony Zabini.
- Bo Luna mi mówiła, że ta twoja dopiero po ślubie- śmiałem się, a po chwili dołączył do mnie też Draco.
- A skąd ta twoja blondi niby wie takie rzeczy?- zaciekawił się brunet.
- Wiesz znają się... każda się chce teraz kumplować z Luną, bo chodzi z największym ciachem w szkole.- poruszyłem śmiesznie brwiami.
- Chyba tylko ty tak uważasz...- mruknął Malfoy.- Z resztą, wiesz Diabeł jakie są baby. Wszystko wygadają...
- Taa...nie no kurwa! Ja nie przegram tego zakładu! Nie mogę!- wmawiał sobie Blaise, przez co siedząca obok niego Pansy cały czas się śmiała.
- Ugh... pogódź się z tym murzynku!- powiedziałem pieszczotliwie i wstałem od stołu, ponieważ Luna właśnie wychodziła z sali.
- Luna!- zawołałem za nią. Ta od razu przystanęła i sie odwróciła- Poczekaj na mnie- zaśmiałem się i podszedłem do niej. Na powitanie przytuliłem ją i pocałowałem w policzek. - I co tam?- zapytałem będąc już na korytarzy.
- Um...nic ciekawego- założyła kosmyk włosów za ucho- Tak mi przykro z powodu Neville 'a. - na te słowa, od razu mocno się we mnie wtuliła. Objąłem ją ramionami w tali i pozwoliłem się wypłakać.
- Mi też jest to szkoda... Wiesz byliśmy w końcu w jednym domu...- powiedziałem po chwili.
- Myślałem, że się nie lubicie.- spojrzała mi w oczy.
- Co?- zdziwiłem się.- Dlaczego nie mieliśmy się lubić. To, że po zmianie domu nie gadaliśmy, to nic nie oznacza. Z wieloma osobami nie gadam, ale nic do nich nie mam.
- No tak...masz rację. Przepraszam- powiedziała i założyła mi ręce na kark. Zacząłem zbliżać swoją twarz do jej i pocałowałem ją. Trwałoby to dłużej, gdyby nie przerwało nam jakieś chrząkanie. Jak się mogłem spodziewać, był to oczywiście Weasley.
- Luna! Co ty robisz?!- powiedział z wyrzutem.
- Co masz na myśli?- zapytała i odwróciła się w jego stronę.
- Co ty robisz z tym...tym- nie mógł się wysłowić.
- No powiedz, co o mnie uważasz Rudzielcu. Nie krępuj się!- uśmiechnąłem się do niego z kpiną.
- Tym...zdrajcą!- dokończył.
- Zdrajcą?- zaciekawiła się.- Możesz mi powiedzieć, dlaczego obrażasz mojego chłopaka?!
- Twojego chłopaka?!- wydarł się.- Myślałem, że jesteś po naszej stronie!- robił jej wyrzuty.
- O ile mi sie wydaje, wszyscy jesteśmy po jednej stronie!- również krzyknęła.
- On jest niby po naszej stronie!?!- krzyczał Rudzielec, robiąc się cały czerwony- On jest zdrajcą. Zdradził swój dom, przeszedł do jego największego wroga i zostawił przyjaciół.
- Nikogo nie zostawił! Doskonale go rozumiem, że nie chce się już z wami przyjaźnić. Jakby moi przyjaciele też robili mi ciągle o wszystko takie wyrzuty, to w życiu nie chciałabym z nimi przebywać!- wydarła się i pociągnęła mnie za rękę w stronę korytarzy.
- To co teraz masz, kochanie?- zapytałem słodko i pocałowałem ją.
- Obronę... Przed... Czarną... Magią...- wyszeptała między pocałunkami...
Przepraszam was za to, że tak długo nie było rozdziału. Mam teraz dużo spraw na głowie i nie miałam kiedy napisać rozdziału.
M.